W Holandii i Izraelu odkryto pewne sposoby na radzenie sobie z rozprzestrzenianiem się islamu w okolicy, pomysł bardzo prosty u nich nazywał się "Akcja Smalec", ja proponuję nazwać ją "Podłóż świnię kozojebcy!"
Chodzi o to, by wynajdywać miejsca gdzie ktoś chce postawić meczet i podrzucać tam świński łeb i ew. parę kilo smalcu wokół niego rozrzucić. Muzułmanie uznają wtedy teren na wiecznie skażony i zaczną szukać nowego... a ktoś z nas podąży ich tropem, aż się znudzą i wrócą do swoich krajów.
Ja raz poczęstowałem wszystkich w pracy malagami i moje serce się uradowało gdy muslimy się nimi zajadały. Pytali się mnie czy jest w nich alkohol, ja mówiłem, że nieeee, skądże
Poza tym, sami się załatwiają, bo żrą żelki i inne desery zawierające żelatynę pochodzenia zwierzęcego - i to niekoniecznie musi być wołowa, if you know what I mean.
Aż tak bardzo wierzycie, że jak nieświadomie wpie**oli wieprzowinę czy alko to głowa mu wybuchnie czy ki ch*j?
Założe się, że chają i wpie**alają te rzeczy gdy "allah nie patrzy/śpi/". Bo gdy mają ten swój rabadan, ramendan czy ch*j to 40 dni bez żarcia i picia, ale w nocy się nawpie**alają, bo stwierdzenie powyżej.
Publicznie by to wypaliło, ale po cichu to nie ma nawet sensu, ani to śmieszne, bo jeszcze będą chcieli zapie**olić.
A ciekawe czy jakby zrzucić na tych ciapatych kozo-jebaków taką świnię z bombą, żeby rozj***ło ją nad ziemią... wiecie, takie świńskie bomby
Na pewno wyjdzie taniej niż same bomby także nie ma co narzekać na skuteczność. I jeśli by tak 'skazić' cały świat żeby sp***olili w jedno miejsce i wtedy ich wysadzić w p*zdu taką bombą?
Tak, wstałem wcześniej i pie**olę co ślina na język przyniesie ale pomysł dobry