Jestem 2 uczelniach, jedna z nich to prawo na UWr kojarzone właśnie ze studenciakami którzy zawsze chodzą pod krawatem (co jest oczywiście grubą przesadą) i zawsze chodzę na egzaminy w czarnym t-shircie i jeansach, nikt nigdy się nie przyczepił ani do mnie ani do nikogo innego. Z "dokładnym" sprawdzaniem prac też nie miałem nigdy problemów- liczy się wiedza. No ale przesadzać też nie można, za kąpielówki i ręcznik to by każdego wypie**olili z sali

Studenci? Dzisiaj to określenie powinno zostać zaliczone do archaizmów. Większość tych studentów wśród chłopaków to typowe barachło ze wsi bez elementarnej wiedzy z innych nauk niż te które studiują. Regularne i systematyczne zdobywanie wiedzy graniczy z cudem. Kultura osobista u studentów została zapomniana lub w ogóle nie nauczona. Niestety taki mamy efekt, kiedy uczelnie nadmiernie przyjmują osoby. Mnie czasem było wstyd, że tak dużo przeklinam, ale gdy pojawiłem się na uczelni od razu mi przeszło. Kartka powyżej świadczy właśnie o zarozumiałości tych studenciaków. Domyślam się, że gdyby 90% osób na egzaminach przychodziło przyzwoito ubrane, żadnej interwencji(w postaci tej kartki) by nie było.

U nas wyrzucał z laboratoriów z fizyki chłopaczków w krótkich spodenkach i bardzo dobrze. Kultura, cywilizacja to zbiór pewnych norm zachowań społecznych, które należy pielęgnować. Okej, przyznaję, nie wziąłem krawata, bo nie zdążyłem zawiązać, bo mnie kolega nastraszył, że jest 30 min. wcześniej, niż sądziłem, on się mylił...
Poza tym wyższe wykształcenie to nie tylko bycie specem w filologii angielskiej, jeśli ma się tytuł mgr filologii. Moi koledzy na politechnice nie potrafią powiedzieć praktycznie nic na temat inny, niż przedmioty, które akurat mamy. To zobowiązanie do trzymania pewnego poziomu, klasy w zachowaniu, ubiorze. Ale co ja będę gadał, standardy się zmieniły, od kiedy prawie każdy młody człowiek jest studentem.