Carl Gustaf Mannerheim to dla Finów postać większa, niż dla Polaków Piłsudski. Były generał armii rosyjskiej, potem naczelny dowódca wojsk fińskich, de facto ojciec niepodległości kraju, jego jedyny marszałek, regent, a później także prezydent. Umiejętnie manewrował pomiędzy ZSRR, a III Rzeszą. W plebiscycie sprzed kilku lat został przez rodaków uznany za najważniejszego Fina w historii. W najnowszej odsłonie Mannerheimomanii, fińska telewizja publiczna YLE nakręciła o marszałku film biograficzny. Który z miejsca wywołał skandal. Bo wszystkie role grają czarni, a dialogi rozgrywają się w kiswahili. A czasem też po angielsku. Po fińsku nie pada ani słowo.
Za niedługo do nas też to dojdzie...Piłsudskiego będzie grał Gwala Dende, albo Numbo Njone, wszystko utrzymane w stylu Nollywood, żeby było kurewsko poprawnie politycznie. My im oddamy Wałęsę (nawet z chęcią) niech gra Zulusa Czakę
Super pomysł! Wytrąca z przyzwyczajeń myślowych i percepcyjnych. Pozwala zobaczyć historię na nowo. Rzeczywiście, my Polacy także powinniśmy spojrzeć na naszą historię pod takim nieoczekiwanym kątem.
Pewnie by się narodowcy wkurzyli, gdyby Dmowskiego zagrał Denzel Washington, ale z drugiej strony remake "Pokłosia" i Murzyni palący Żydów w stodole...
ale ze co- ze ktos sobie nie moze stworzyc filmu inspirowanego prawdziwymi zdarzeniami? jak chcesz ogladac cos co przedstawia tylko fakty, to sobie national geographic wlacz.