Koleżanka w wordzie, na ul. Odlewniczej w Warszawie z dnia na dzień się zapisywała po oblaniu. Z kolei, jak ja robiłem (początek 2012 r) to czekałem ponad 5 tygodni (robiłem na ul. Powst. Śląskich w Wawie), więc teraz tragedii nie ma...
achhh Kerry..... I w ogóle Irlandia. Jedziesz 20km od Miejsca zamieszkania, (przykładowo z Dublina do Kildare) i jesteś w innym kraju z innym językiem....Jedyne co ich wszystkich łączy to praszczury które zwą dziewczynami (lub ćmami w Dublinie z jakiegoś powodu) i miłość do r*chania owiec.
Akurat goście na filmiku mówią całkiem wyraźnie. Z Irolami póki nie są naj***ni da się dogadać. Po 7 piwie wkraczają na level niedostępny dla obcjokrajowca, a po 10 to wkraczają na poziom zrozumiały tylko dla wypowiadającego się i jego ziomków, którzy mieszkają w promieniu 5km od niego.
Pracowałem kiedyś ze szkotem z aberdeen z mega mocnym akcentem. I jak był nowy to w drugi, czy trzeci dzień podchodzi do mnie i:
-bla bla byblabyblabla?
I tylko patrze na niego mrugając powiekami za ch*ja nie wiedząc co do mnie mówi i akurat jego laska przechodziła, która też pracowała u nas (polka):
- A Rory się pytał, czy chcesz kawe
: ) Kilka tygodni mi zajęło, żeby go w pełni zrozumieć. Ale jak to już opanowałem, to żaden akcent mi nie jest straszny : )