Bardzo nie lubię tej kultury, choć nie chciałbym ich obrażać, bo być może po prostu jej nie rozumiem. Ale jakoś nie kręcą mnie niedopracowane, wymuszone rymy i gdy ciuchy i wizerunek są ważniejsze niż muzyka, którą się robi. I wydaje mi się, że ich "podziemny styl" to zwykła zasłona, a tak po prostu nikt ich nie chce słuchać, bo są słabi i potrafią nawijać albo tylko o sobie, albo o kulturze której są częścią, a co za tym idzie nie mają tak na prawdę zbyt wiele do przekazania (choć sami chcą być postrzegani jak najbardziej odlegle od tego, co piszę). A słowa "joł" i "ziomuś" zostały wymyślone tylko po to, żeby wypełniać brak treści w bicie. Ale lepsze to niż Żurom...
Wytłumaczy mi ktoś o co tutaj chodzi? Wymyślanie tekstów w rzeczywistym czasie no ok, ciężko cokolwiek sensownego ułożyć ale nie widzę żadnej różnicy czy to typy z osiedla czy jakieś niby wielkie głowy rapu. Jeden spokojniej jedzie, drugi drze mordę.
Tak samo z utworami hip hopowymi, wytłumaczy mi ktoś o co chodzi? Bo wszyscy nawijają o jednym, a jedne drugiego miesza z błotem, a tak na prawde to wszystko się różni tylko bitem i tym jak ktoś tam zrobi mastering pod takiego Eldo.
Po Magiku jakoś ciężko interpretuje się te teksty, albo są tak płytkie albo są ultra głębokie z przekazem podgrobowym w bicie, a jak chcecie prawdziwego freestylu to zapraszam do UK na 140bpm'owe bity.
Czy tylko ja jestem zażenowany jak to słyszę?
Rymowanki na poziomie przedszkolaków z częstochowskimi rymami - to jest muzyka?
Byle p*zda która skleci kilka słów z koślawymi rymami i przesłaniem typu"mieszkam w bloku ale mi k***a źle" uważa się za gwiazdę muzyki niekomercyjnej. Druga trochę bardziej rozgarnięta p*zda ukradnie kilka sampli z jakiejś prawdziwej muzyki i jest przebój dla przygłuchych nastolatków w wieku dojrzewania.
Nigdy nie będziecie czarni. I gibanie się jak pie**olony rezus tego nie zmieni. Do lekcji k***a!