i przedsiębiorcy wyższego szczebla.
WF-u k***a więcej potrzeba. Przecież w dorosłym życiu wyznacznikiem twojej edukacji jest to jak szybko zapie**alasz na 100m!
"nauka wszystkich przedmiotów, wręcz katorżnicza" - takim podejściem myślę, że wywołałbyś coś przeciwnego do edukacji. Nauczając nauczyciel powiniem zaciekawić, zainspirować ucznia tak, żeby sam bez przymusu sięgał do książek.
W zdrowym ciele zdrowy duch - owszem ale ciekawy jestem czy nie zmieniłbyś zdania gdybyś miał przykładowo kiepską sytuację materialną a twoja córka była kiepska z WF-u (może tak być i wcale nie musi być gruba czy coś, na dzisiejszym WFie zalicza się m.in. rzuty do kosza i inne absurdalne rzeczy) i chciała dostać stypendium żeby ci pomóc ale okazuje się że ma 3 z WFu i zabrakło jej 0,3 pkt do wymaganej średniej. Do tego piłem.
WF- owszem ale w postaci możliwości udostępnienia przez szkołę CHĘTNYM, np. sali do popykania w gałę albo stołów do pingla. A WFu jak dobrze pamiętam miałem 3-godziny tygodniowo i dostawało się oceny za debilne rzeczy jak rzucanie piłką palantową na odległość, czy oszczepem. 3 godziny tych idiotyzmów zamieniłbym z chęcią na dodatkowe godziny fizyki czy j.polskiego.
I to właśnie wklepywanie wiedzy na blachę jak powiedziałeś to ch*jowy pomysł.