Amerykańska misja kolonizacji marsa. Prom ląduje, załoga wysiada i dowódca mówi - no panowie, tutaj zakładamy bazę dowodzenia. Tam - oczyszczalnie tlenu, tam - wytwórnie jedzenia, tam - oczyszczalnie wody. W tym momencie za kamienia wychodzi taki mały zielony k***a ufok i mówi - niet towarisze! Tu wsio kukuryża będzie!
gwoli wyjaśnień - kukurydza wytwarza tlen jako roślina, można ją jeść, można destylować z niej bimber i paliwo rakietowe (zdaje mi się, że to to samo, ale co tam )
-Ruskie w kosmos polecieli...
-Wszystkie?
-Nie,tylko jeden.
-To co mi dupę zawracasz....
-Towarzyszu sekretarzu, amerykanie na księżyc polecieli.
-To my na słońce polecimy.
-Na słońce, ale przecież tam jest strasznie gorąco.
-Spokojnie, polecimy w nocy.
-Słyszałeś że ruskie Polaka w kosmos wysłali.
-To na sybir już nie wysyłają?
Amerykański statek kosmiczny doleciał na Marsa. Szykują się do wyjścia na zewnątrz, nagle podbiegły dwa zielone ludziki i zaspawały drzwi rakiety.
Amerykanie próbują wyjść. Mija 10 minut, 30 minut... Po godzinie udało się. Wychodzą z rakiety i widzą sporą grupę Marsjan.
- Czemu zaspawaliście nam drzwi?
- Zawsze tak robimy nowym, ale to chyba nie problem? Niedawno byli tu Polacy. Zaspawaliśmy im drzwi, a oni już po pięciu minutach byli na zewnątrz. I prezenty nam przywieźli!
- Prezenty, Polacy? Jakie prezenty? - dziwią się Amerykanie.
Jeden z Marsjanin odpowiada:
- A, nie wiem. Jakiś wpie**ol, ale wszyscy dostali!
To nawiązuje chyba do tego jak Chruszczow był w Alabamie czy gdzieś tam i zobaczył pola kukurydzy i zdecydował że zasieje całą tajgę, ale mu potem tłumaczyli że tam 10 miesięcy lata jest i przez to tak zajebiscie rosnie