Po słusznie nawilżanej imprezie imieninowej, gospodarze zbierają się do spania, nagle w sypialni słychać głośny łomot.
- Co to było, do cholery?! - pyta żona.
- Koszula mi spadła - odpowiada mąż.
- A skąd ten łomot?
- Bo jeszcze jej nie zdjąłem...
Gościu w nocy się nak***ił
i małżonkę troszkę wk***ił
lecz żoneczka jest nieśmiała
i mężowi nie wj***ła
morał z tego jest dziś taki
żeby chodzić spać gdzieś w krzaki..
Poziom ripost spadł do zera. Ja mówię prawdę opartą na moich spostrzeżeniach. Nie znam nikogo z okolic: Katowic, Tych, Zabrza, Gierałtowic, Gliwic, Rybnika, Mysłowic, Siemianowic, Tarnowskich Gór, Miasteczka Śląskiego itd. który by obchodził imienin. Naprawdę nie znam tego zwyczaju, nie wiem na czym się to opiera (oprócz kolejnego powodu do picia), co się człowiekowi życzy na imieniny? Więc mi się jeden wniosek nasuwa: Imieniny obchodzą ludzie z poza Śląska, czyli suma sumarum gorole. A Ty w się nie wysiliłeś w odpowiedzi tylko po najmniejszej lini oporu. Porównać do gimbusa i czekać na piwo! Obyś ciepłe dostał
za mało z domu wychodzisz. Imieniny są u mnie huczniej obchodzone niż urodziny, przynajmniej moich rodziców i dziadków, bo moje imię nie figuruje w kalendarzu.