Witam, widzę że ostatnio panuje moda na dzielenie się życiowymi historiami, więc i ja podzielę się jedną z nich.
W szkole średniej uczył mnie Historyk, który był prawdopodobnie największym pasjonatem nauki jakiego kiedykolwiek dano mi spotkać. Wygląd? Niski z małym brzuchem okularnik, który był nałogowym palaczem. Miał zwyczaj poprawiać podręcznik opierając się o inne źródła, oraz przerabiać 300% więcej materiału niż wymagała podstawa. Nie dziwiły więc kolejne szczegółowo omówione(niepotrzebne) wątki po których lubił mówić coś w stylu "Ale tego nie musicie umieć". Lekcje nigdy nie nudziły, zwłaszcza że profesor miał naprawdę iście czarny humor. Lubił obiektywnie krytykować niemcy oraz pozostałych zaborców. Do rzeczy. Jego klasa miała wymianę z właśnie tak nielubianym przez niego niemcami. Grupa miała przyjechać w piątek ale jeden z nich przyjechał dzień wcześniej. Koleżanka postanowiła zameldować swojemu wychowawcy i prof. od historii jednocześnie że jeden z zaborców już się zjawił. Wywiązał sie taki oto dialog:
K: Panie profesorze, przyjechał do mnie niemiec.
P: Mam nadzieję że nie czołgiem.
Jego śmiertelna powaga przy wypowiadaniu tych słów rozbawiła całą klasę, a i ja mam bekę do dnia dziejszego
Też miałem ciekawą akcje na lekcji historii. Dziewczyna miała wade wymowy, nauczycielka pyta aby wymienic jednego z zaborców, postaram sie to przedstawić w formie dialogu
Dziewczyna - chodzi o Ausie.
Nauczycielka-nie, zła odpowiedz to Rosja
Dz -nie, nie Ausia
N -przecież mówie wyraźnie Rosja
Dz -ale Ausia.
Wszyscy juz ze śmiechu turlają sie po lawkach
N - Co ty sobie wyobrażasz dziewucho, jak śmiesz podwarzac mój autorytet
Zapieniła sie konkretnie, potem jedna z jej kolezanek zaczeła wszystko wyjasniac, beka w ch*j bo trzeba dodac ze to byla nauczycielka starej daty.
wow...czytałem całą historię wstępną do... 2 linijek rozmowy składających się z około 10 słów... chyba ten historyk odcisnął na Tobie swoje piętno, skoro nie dałeś rady spisać tego krócej...