Ja, gdybym się napił w pracy, albo przyszedł "wczorajszy" czy nawet, nie wiem, zjadł Pawełka i zostałbym przebadany przez wartowników na alkomacie z wynikiem pozytywnym to bym wyleciał z roboty na zbity pysk! Pani marszałek Kopacz wypowiedziała się niedawno (przy okazji nader hojnego szastania premiami), że sejm jest jak zakład pracy. Nie słyszałem żeby jakikolwiek zakład pracy nie miał w swoim regulaminie zakazu spożywania alkoholu. Natomiast w sejmowej kantynie (chyba) można zakupić alkohol. Nie znam się, ale jeśli zwykły robotnik za przebywanie w pracy pod wpływem zostanie z niej zwolniony, to taki poseł czy posłanka (czy poślęcie jak ten osobnik posługujący się dokumentami wystawionymi na nazwisko Anna Grodzka) powinien stanąć przed Trybunałem Stanu, bo skoro po kielichu nie można (w myśl przepisów) wykopać rowu to co dopiero mówić o uchwalaniu prawa! I dołożyłbym do tego dożywotni zakaz sprawowania funkcji publicznych.
w tym Kraju aby było naormalnie trzeba dyktatora niestety...gościa który nie będzie się pie**olił tylko ucinał łapy za machlojki i działanie na szkode Polski i Polaków...
Powinno się przed sejmem ustawić bramki i wartownikowi wręczyć alkomat. Tak jest na budowach w tym kraju. Wypiłeś - nie jesteś w stanie normalnie pracować. Do tego jeszcze 500 zł kary.