Podziało mi się coś ch*jowego na lekcji i zabrali mnie do szpitala. Leżę sobie pierwszy dzień, drugi, trzeci i zdążyłem zajarzyć, że szpital ma własnego księdza, co to sobie on codziennie obchodzi wszystkie sale, udziela komunii i spowiedzi. Czwartego dnia pobytu dopisali nam dziadka. Po południu do sali wchodzi ksiądz i pyta się go czy się nie chce wyspowiadać. A dziadek z przerażeniem na twarzy: k***a.. to już tak źle ze mną? Nie mogłem się pozbierać ze śmiechu z pół godziny.
Podziało mi się coś ch*jowego na lekcji i zabrali mnie do szpitala
Zastanawia mnie, co się mogło stać na lekcji, że zabrali cię do szpitala. I to na kilka dni. Dostałeś ataku padaczki? Dostałeś książką po głowie od kolegi? Cyrkiel ci się wbił w tyłek? A może jeszcze coś innego?