Faktem jest, że nie każdy musi mieć 6-pak, czy talię osy - bo każdy ma jakąś tam swoją zdrową zawartość tkanki tłuszczowej zapisaną w organizmie. No ale to co sie teraz dzieje, to jest jakiś k***a horror. Spora część otyłych to pieprzone kaleki. JAK można się tak zapuścić, że spadający portfel na ziemie staje się wyzwaniem - pękną spodnie na dupie, czy nie, pokonam fałdę tłuszczu i się schylę, czy nie?
Ci wszyscy sapiący po 3 stopniach w tramwaju, czy nie mogący wejść na piąte piętro zniszczyli sobie życie ... jedzeniem. JEstem w stanie zrozumieć osoby, którym nie chce się chodzić na siłkę, czy biegać, żeby zrzucić jakieś śmieszne 3-4 kg, ale 20kg nadwaga to już jest powód, żeby zrobić wszystko, aby schudnąć.
Nie bez winy jesteśmy my, dorośli (no przynajmniej część z sadoli). Jak się z dzieciakiem w nagrodę chodzi do McDonald's, albo na pizzę to potem nie ma się co dziwić, że dzieciaki żrą na potęgę. W końcu to coś dobrego. I jak się k***a załatwia lewe zwolnienia na WF, albo nie zmusza berbecia do ruchu, też jesteśmy winni.
Mens sana in corpore sano - w zdrowym ciele, zdrowy duch. Albo - poranne ćwiczenia i walenie konia, dadzą ci zwinność małpy i siłę słonia - przysłowie dla tych którzy jeszcze nie r*chają. We większości lamerskie niewytrenowane cioty piszą, że r*chania nie ma w liceum, czy na studiach. Jest, tylko trzeba o to zadbać zawczasu.
Wystarczy czasem się napizgać i polatać po mieście 48h, drogi interes, ale zawsze sie zrzuci 2-3 kg . Chociąz to kwestia indywidualna, jeden traci 2 drugi 4 kilo.