Na ten filmik a konkretnie newsa natknęłam się na stronie "Wiadomości Wędkarskich"
W piątek 31/08/2012 wraz z przyjacielem Pawłem wybraliśmy się na ryby. Paweł już o 16 zarezerwował miejsce nad Wisłą w Warszawie, po prawej stronie rzeki na przeciwko Zamku Królewskiego. Ja dojechałem po pracy ok. 19-tej.
Postawiliśmy 4 wędki nastawiając się na wiślane drapieżniki. Na 3 zestawach założyliśmy żywca, a na ostatniej wędce pęczek dużych czerwonych robaków. Po 20-tej dojechał do nas jeszcze jeden kolega Michał, ale on tego wieczora musiał wracać do domu. Pogoda nie była optymistyczna, było pochmurno i zerwał się wiatr, dodatkowo na weekend zapowiadano opady deszczu. Nie zrażeni panującą aurą liczyliśmy, iż "coś trafimy". Przed północą było tylko jedno branie na mojej wędce z czerwonymi robakami, sumek był niewymiarowy i wrócił do wody. Paweł wcześniej poszedł do namiotu spać, ja pilnowałem wędek do ok. 2 w nocy bez efektu. Wstaliśmy przed 6 rano w sobotę i po około 30 minutach dzwonek zasygnalizował branie na wędce Pawła. Przynętą był żywiec - mały Kiełb. Branie nie było zbyt silne, Paweł nie śpiesząc się zaciął wędkę. Po chwili wiedział, iż coś jest na haku i podejrzewał, że to Sandacz. Kilka metrów od brzegu oczekiwana ryba mignęła nam przy powierzchni wody i wydawało się, że to jednak łeb Suma. Po kilku obrotach kołowrotka pod nogami ukazał nam się żółw. Nie mogliśmy uwierzyć w to co widzimy i przecieraliśmy oczy ze zdumienia. Szybko wyjąłem telefon i zacząłem nagrywać film. Żółw był duży i w dobrej kondycji. Zaciął się na dole pyska. Był silny i nie zamierzał się poddać. Przy próbach odhaczenia gryzł i drapał łapkami. W końcu udało się wyciągnąć haczyk i po kilku zdjęciach zwierze wróciło do wody. Przez chwilę wahaliśmy się co z nim zrobić, jednak zwierze było w dobrej kondycji i jeśli polowało to znaczy, iż wiślane warunki mu odpowiadały.
Przygoda ta utkwi w naszej pamięci na długie lata. Można stwierdzić, iż spełniło się powiedzenie Pawła, że Wisła jest rzeką nieprzewidywalną dla wędkarza i nigdy nie wiesz co możesz złowić.
To żółw żółtolicy.
Za wypuszczenie żółwia hodowlanego grozi kara grzywny do 5tyś. złotych, ponieważ są silniejsze od żółwi błotnych i zaczynają je niestety wypierać.
Panowie powinni byli oddać żółwia do zoo, a nie go wypuścić, ale podejrzewam że to z braku odpowiedniej wiedzy.
Poprawka ( po obejrzeniu filmu) to żółw żółtobrzuchy
A propo żólwia: Panowi powinni zadzwonić np na straż miej. żeby zajęli się zwierzakiem. Sprowadzanie żółwi czerwonolicych zostało zakazane ze względu na to, że bez problemu przeżywają w naszych warunkach przez co nasze rodzime żółwiki zaczynaja wymierać.
Ale po filmiku widzę, że te żółte również dają sobie rade. Powinni zakazać sprawdzania tego cholerstwa albo chociaż rejestrować i kontrolować posiadaczy tych gadów.
żółw ten nie przeżyje naszej zimy, więc wielkiego spustoszenia w ekosystemie raczej nie zrobi.
kiedyś w pewnym niewielkim karpiowym stawie pływał żółw czerwonolicy, próbowano go złapać na wiele sposobów, po wielu nieudanych podejściach olaliśmy temat, na wiosnę po żółwiu nie było śladu.
Zamiast obciąć grot haczyka obcążkami i wyjąć to pewnie poharatali żółwika. Nie dość, że pewnie mu ciężko w tej Wiśle to jeszcze będzie miał ryjek dziurawy. :/