Hehe dzisiaj jak do roboty szedłem rano pod kościołem cyganka stała z kartonikiem wieszczącym o chorym 7-letnim synu. Oczywiście cygański agresywny styl żebrania. Lecz nie przewidziała tego, że po chwili podszedł do niej (na moje oko ok.7-letni chłopczyk) z paczką cheetosów i coś zaczął pie**olić po romsku (nie wiem co, dla mnie to jakby indyk zagulgał). Trochę samobója sobie wbiła, powinna mieć 2 kartki, jedną o chorym synu, drugą o córce, w zależności z kim na żebry idzie, żeby takiej lipy nie powtarzała. nununu cyganko, moich pieniędzy nie dostaniesz