18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
topic

Zbrodnia UPA w Podkamieniu

DarkSlayer • 2013-10-29, 19:51
Gdy na podolskich wzgórzach ludzie wybudowali kościół i klasztor, diabeł wściekły, że będzie się tam głosić chwałę Bożą, porwał z karpackich szczytów ogromną skałę i zamierzał zrzucić ją na świątynię. Gdy leciał, zapiał kur i szatan upuścił głaz na wzgórze tuż obok kościoła.Ludzie sprowadzili do Podkamienia słynący łaskami obraz Matki Boskiej. To jeszcze bardziej rozsierdziło diabła. Nie ustawał on w wysiłkach, by święte miejsce zniszczyć. Sprowadzał najazdy tatarskie, liczne wojny. Mimo zniszczeń, miasteczko i klasztor, rzec można sposobem cudownym, trwały i rozwijały się. Miejsce to zaczęto nazywać „Podolską Częstochową”. Stąd wzięła się nazwa miasteczka – Podkamień.Ale nadeszły dni straszne, jakie jeszcze nie bywały. Bestia wyszła z czeluści i wydała ludziom wojnę. Brat wydawał brata na śmierć i ojciec swoje dziecko; powstały dzieci przeciw rodzicom i o śmierć ich przyprawiały.

12 marca 1944 roku, w Dzień Pański, diabeł dopiął swego. Jego hordy wdarły się do klasztoru i pod okiem Podkamieńskiej Pani wymordowały zakonników i chroniącą się za murami ludność. Grasowały w całej okolicy. Tego dnia w pobliskich Palikrowach spełnił się apokaliptyczny obraz rzek czerwonych od krwi. „Ktokolwiek kiedyś będzie szedł lub jechał z Podkamienia do Palikrów, nich zatrzyma się przy cmentarzu (...) a potem, idąc dalej, niech przy moście spojrzy w lewo, tam nad rzeczkę, dwieście metrów od miejsca, gdzie (...) lała się polska niewinna krew, a rzeczka krwią płynęła.”(Zbigniew Iłowski)

Pani Podkamieńska repatriowała się do Wrocławia. W opuszczonym przez Nią miejscu nowy pan-szyderca umiejscowił szpital psychiatryczny. Dzisiaj po grobach podkamieńskich męczenników kręcą się w charakterystycznych strojach pensjonariusze psychuszki. Do pełnego szczęścia zabrakło diabłu tylko zburzenia świątyni. Mikołaj Falkowski tak opisuje to miejsce:

„Podkamień przyciąga uwagę niczym widmo na wzgórzu. Pięknie zlokalizowany, lecz zrujnowany, otoczony kamiennymi murami, nie pozbawiony śladów zaciętych walk, kryje w sobie mroczne tajemnice z lat II wojny światowej. Atmosfera spowijająca to wzgórze wciąż przeraża wspomnieniem ludobójstwa i widocznymi śladami sowieckiego barbarzyństwa.”

Ojciec Józef Bocheński, dominikanin, światowej sławy filozof, mający związki z Podolem, pisał we wspomnieniach: „Europa, nasza Europa – kończy się w Podkamieniu. Myślę, że kogoś, kto przeżył te wydarzenia, nikt nie nabierze na historyjki o Europie aż do Urala…”.

Bocheński mylił się – tego dnia w Podkamieniu i Palikrowach nie skończyła się Europa - skończył się cały świat.

A to przebieg zbrodni:

Według relacji ks. Józefa Burdy o. Marcin Kaproń, który w sobotę, 11 marca 1944 był w gminie w Podkamieniu w sprawie urzędowej, usłyszał od woźnego, że szykuje się napad na klasztor. Po powrocie do zabudowań nakazał on zamknięcie bram. Faktycznie, tego samego dnia pod murami klasztoru pojawił się oddział podający się za partyzantkę radziecką (inne świadectwo – za oddział SS walczący z banderowcami) i zażądał wpuszczenia do klasztoru oraz wsparcia w postaci żywności. Dowodzący obroną klasztoru spuścili posiłek na linach, a na żądanie domniemanych partyzantów sowieckich wysłali do nich delegację, która jedząc go razem z oblegającymi miała udowodnić, że jedzenie nie jest zatrute. Delegaci zostali wypuszczeni tego samego dnia, rozpoznali oni, że oblegającymi są Ukraińcy z UPA. Sprawiło to, że obrońcy tym bardziej postanowili nie opuszczać klasztoru i w miarę możliwości umocnili jego bramy i okna. W tym czasie wewnątrz murów obiektu przebywało na stałe co najmniej 300 polskich cywilów. Pod osłoną nocy część ludności wymknęła się z klasztoru.
Następnego dnia, 12 marca, wobec kolejnej odmowy otwarcia bram, oblegający zaczęli ostrzeliwać klasztor i rąbać siekierami furtę. Powstrzymały ich jednak strzały z dwóch posiadanych przez Polaków karabinów maszynowych. Wówczas dowództwo ukraińskiego oddziału zażądało opuszczenia budynków przez wszystkich ukrywających się tam Polaków, z wyjątkiem zakonników, obiecując wypuścić ich wolno. Kiedy Polacy zaczęli wychodzić z klasztoru, upowcy otworzyli ogień. Powstało ogólne zamieszanie, w którym napastnicy przedarli się do wnętrza klasztoru.
W dalszym toku wydarzeń zamordowanych zostało ok. 100 Polaków, nie licząc osób ukrywających się poza klasztorem na terenie Podkamienia[4]. Ciała ofiar były porzucane w miejscu zabójstwa lub wrzucane do klasztornej studni. Części osób udało się przetrwać w kryjówce na strychu.
Mienie klasztorne, stanowiące jedno z najbogatszych zbiorów precjozów i dzieł sztuki na ówczesnych Kresach, było przez kilka dni sukcesywnie i pedantycznie łupione, aż do zupełnego jego rozgrabienia, według kapłanów który ocaleli z tej rzezi skarby zrabowane przez Ukraińców sięgnęły kilku milionów dolarów. Pogromy przeniosły się także na teren miasteczka, gdzie trwały jeszcze przez kilka następnych dni. Bojówki banderowskie penetrowały zabudowania, ogrody i zagajniki, poszukując ukrywających się Polaków. Ewa Siemaszko szacuje, że w miasteczku zginęło więcej ludzi niż w samym klasztorze[2].
Osoby ocalałe z klasztoru podkamieńskiego (ks. Józef Burda, Paulina Reissowa) podawały liczbę ok. 150 zabitych. Publicysta Jacek Borzęcki relacjonując odsłonięcie pomnika ofiar mordu na portalu Wspólnoty Polskiej, mówił o ponad 120 ofiarach[5]. Wszystkie relacje brały jednak pod uwagę jedynie zabitych w samych zabudowaniach klasztornych. Ewa Siemaszko szacuje całkowitą liczbę zabitych w Podkamieniu na 400-600 osób[2]. H. Różański, H. Komański i Sz. Siekierka podają liczbę ok. 600 zabitych, pisząc zarówno o zamordowanych w samym klasztorze, jak i w czasie próby ucieczki z niego. Ci sami autorzy wskazują na związek między wycofaniem się UPA z Podkamienia a wejściem do miejscowości Armii Czerwonej, które nastąpiło 19 marca. Twierdzą też, że obok oddziału UPA w napadzie na klasztor brała udział 14 Dywizja Grenadierów SS.


PA...........SM

2013-10-30, 02:25
To były piękne dni :) Jak to czytam to nawet mi ch*j staje :) Dzięki za materiał do walenia konia :*

Dymekx

2013-10-30, 21:17
@up a rozżarzony pręt ci w lewacką dupkę :D

cz...........00

2013-10-30, 21:32
Zbrodnie UPA w Bieszczadach stanowią po dziś dzień "białą plamę". Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że ukraińscy nacjonaliści na ich obszarze także mordowali Polaków, a ich działalność była jednym z głównych powodów do przeprowadzenia przez władze polskie akcji "Wisła". Rzezie Polaków zaczęli jeszcze w 1944 r. Każda miejscowość, w której mieszkali, spłynęła krwią. Zbrodnie te były przedłużeniem akcji depolonizacyjnej, przeprowadzonej na Wołyniu i Galicji Wschodniej, która w myśl kierownictwa OUN-UPA miała doprowadzić do oczyszczenia z polskiego elementu tzw. "ukraińskiego terytorium etnograficznego". Bieszczady w strategii UPA odgrywały bowiem określoną rolę. Miały stać się dla niej swoistą naturalna twierdzą, będącą zapleczem dla całej jej działalności na "Zakerzoniu". Tu w leśnych ostępach planowała ona urządzić swoje bazy szkoleniowe, szpitale, szkoły podoficerskie i oficerskie i ośrodki mobilizacyjne, do których mieli ściągać ochotnicy i przechodzić przeszkolenie przed wcieleniem do oddziałów bojowych. Bieszczady pełniły w ich strategii jeszcze inną rolę. Wyciągając wnioski z I wojny światowej jej dowódcy liczyli, że w przypadku wybuchu II wojny światowej poprzez nie pójdzie w kierunku Związku Sowieckiego część alianckiej ofensywy. W 1915 r. rosyjski generał Brusiłow został zatrzymany przez Austriaków na stokach Chryszczatej. UPA chciała utrzymać "drożność" tego odcinka i dlatego zamierzała przekształcić masyw Chryszczatej w potężna twierdzę.
Zaczęło się w Serednem

Realizacja tych planów i utrzymanie w tajemnicy miejsc lokalizacji budowanych bunkrów, obozów wojskowych i wszelkich umocnień wymagało usunięcia z rejonu Bieszczad ludności polskiej. Ta bowiem mogła także poznać szczegóły ich struktur organizacyjnych.

Pierwsza ze zbrodni została dokonana przez UPA we wsi Seredne Małe położonej niedaleko Polany, na zboczach pasma Otrytu. W marcową noc z 29 na 30 marca 1944 r. banda UPA zamordowała 16 mieszkańców tej niewielkiej wioski, zamieszkałej przez szlachtę zagrodową. Ich zbiorowy grób znajduje się na cmentarzu w Polanach. W następnych latach ta sama banda wymordowała Polaków ze wsi Podkaliszcze. Po kilku dniach wyrżnęła kilka innych wiosek. Zmusiło to Polaków do tworzenia oddziałów samoobrony. Bracia Pawłusiewiczowie z Ługu k/ Soliny założyli oddział , który utworzył bazę na górze Jawor, w którym chroniły się najbardziej zagrożone polskie rodziny. Członkowie oddziału likwidowali też działaczy OUN przygotowujących kolejne pogromy.
Pogrom w Baligrodzie

10 lipca 1944r. w lesie pod Baligrodem UPA zamordowała 23 mieszkańców Średniej Wsi. 6 sierpnia 1944r. sotnia Burłaki dokonała napadu na Baligród, działając według przećwiczonego na Wołyniu scenariusza . Pod kościołem upowcy wyłapywali Polaków stanowiących elitę osady. Robili to według przygotowanej listy. Wśród zamordowanych był m.in. : naczelnik sądu, notariusz, urzędnik sądowy, leśniczy, piekarz, weterynarz, maszynista tartaczy itp. W sumie upowcy zabili 42 osoby. Ofiar ludności polskiej byłoby więcej, gdyby nie przyszedł jej z pomocą kilkunastoosobowy oddział żołnierzy słowackich. Licząca ponad 200 osób banda natychmiast się wycofała. Upowcy nie prezentowali bowiem zbyt wielkiej wartości bojowej. "Waleczność" wykazywali przede wszystkim w mordowaniu bezbronnej ludności. Istnieją poważne przesłanki, że zbrodnię w Baligrodzie sprowokowali księża greckokatoliccy.

Wcześniej jeszcze, ukraińska banda napadała na Lutowiska. W dniach 20-22 VII wymordowała pięć polskich rodzin. Wyrżnęłaby więcej, ale po pierwszym napadzie 18 VII 1944 r. niemal cała ludność polska opuściła miejscowość, chroniąc się w Ustrzykach i Lesku.
Siekierami w Mucznem

16 sierpnia banda UPA operująca w rejonie Lutowisk wymordowała w leśniczówce w Mucznem znajdującej się na terenie dzisiejszego Nadleśnictwa Górny San 74 osoby, które uciekały tam przed rzeziami z rejonu Sambora. Uczyniła to wyjątkowo brutalnie i bestialsko, mordując Polaków przy pomocy siekier, wideł i kos.

Zbrodnie te spowodowały, że ludność polska uciekała z Bieszczadów, widząc, że jeżeli pozostanie, to także padnie ofiarą siekiery lub w najlepszym razie kuli. Południe Bieszczad zostało praktycznie całkowicie oczyszczone z Polaków. Usuwaniu Polaków sprzyjał fakt, że w ówczesnym czasie w Bieszczadach nie działały żadne ośrodki władzy. Niemcy nie kwapili się do bronienia ludności polskiej, ani też nie prowadzili śledztw w sprawie mordów na nich dokonanych. Dlatego też tylko część z nich jest znanych. Tam gdzie upowcom udało się zlikwidować wszystkich świadków, ich zbrodnie pozostały nieznane.

"Chryń" w Myczkowcach

Przejęcie Bieszczad pod kontrolę polskiej administracji w niczym nie poprawiło bezpieczeństwa ludności polskiej. Tworzona ad hoc milicja nie była w stanie przeciwstawić się terrorowi UPA. Nie miała ona ani mundurów, ani broni. UPA, co wynika z meldunków ich dowódców, traktowała ich jako "cywilne bandy". UPA starała się też ograniczyć jej formowanie, mordując zarówno milicjantów, jak i ich rodziny, paląc jednocześnie należące do nich zabudowania. Bardzo często likwidowali przy okazji resztki Polaków. Mord taki miał m.in. miejsce w Myczkowcach i Solinie. Pierwszego napadu na pobliskie miejscowości dokonano w październiku 1945 r. Zamordowano wtedy w Myczkowcach jedenastu, a w Solinie 15 Polaków. Miesiąc później banda ponownie uderzyła na Myczkowce, mordując kolejne szesnaście osób. Operacja ta miała na celu oczyszczenie tej miejscowości z Polaków. Kontrolująca ten teren sotnia "Chrynia" traktowała tę wieś jako jedną z baz zaopatrzeniowych i wypoczynkowych. W niej członkowie bandy nabierali sił po akcjach i leczyli rany. Tu także uczestniczyli w nabożeństwach w cerkwi greckokatolickiej. Podobnie było w innych wsiach kontrolowanych przez struktury UPA.

Dopiero wysiedlenie ludności ukraińskiej i odcięcie UPA od baz zaopatrzenia sprawiło, że w Bieszczadach przestano mordować Polaków.

A politycy szczegolnie ci z prawej strony ciagle trabia o przyjazni polsko-ukrainskiej......

Raskolnikow

2013-10-31, 19:46
Niestety, nie udalo sie przez stulecia zakorzenic w nich kultury ani nawet czlowieczenstwa. Potrzebuja stale silnego, polskiego króla z twardym buzdyganem do ujarzmiania tych krnabrnych jednostek.

polslav

2013-11-04, 09:22
@PANxxxBDSM pewnie ukraiński szczurze studiujesz w Lublinie lub innym polskim mieście. Skoro tak cieszą ciebie te zbrodnie... to jak to mówi przysłowie czym wojujesz od tego zginiesz - twoje dni są policzone