18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach

Zawsze drugi, czyli jak szukałem pracy w urzędach

xenofantor • 2013-06-26, 14:04
Poniżej wklejam artykuł z Dziennika Wschodniego, po tagach nie znalazłem zeby tu było, a jak było spalić i zakopać, generalnie dobrze opisana historia jednego z mieszkańców Lublina, enjoy


Przez ponad cztery lata pracowałem w jednym z urzędów centralnych w Warszawie. Typowa kariera. Gdy odchodziłem, zajmowałem stanowisko starszego specjalisty w jednym z departamentów. Na dziewięć możliwych służbowych stopni urzędnika służby cywilnej, mam dwa.

Postanowiłem wrócić do swojego rodzinnego miasta. Gdy nie udało mi się przenieść do Lublina ścieżką oficjalną, nie przejąłem się tym. Pomyślałem: wystartuję w paru konkursach i szybko znajdę pracę.

To było półtora roku temu. Dziś mam za sobą dziesięć konkursów w różnych lubelskich urzędach . W większości z nich dochodzę do ostatniego etapu. A potem okazuje się, że jestem drugi.

Drugi po raz pierwszy

Kwiecień - Czerwiec 2009: Lubelski Urząd Wojewódzki szuka osoby ds. obsługi spotkań kierownictwa. Test napisałem najlepiej ze wszystkich kandydatów; na rozmowie też chyba wypadłem nieźle. Byłem drugi.

Wtedy specjalnie mnie to nie zdziwiło. Ktoś może mieć przecież gorsze kwalifikacje, ale z różnych innych względów lepiej pasować to tej konkretnej urzędniczej maszyny.

W tym czasie starałem się też o stanowisko w Departamencie Strategii i Rozwoju Regionalnego Urzędu Marszałkowskiego. Po teście byłem w pierwszej piątce. Ale przegrałem z pracownikiem sekretariatu tego departamentu. To dało mi trochę do myślenia. Ale nie na tyle, by nie próbować dalej.

Do 15 różnych urzędów wysłałem pisma z ogólną propozycją współpracy. Na połowę z nich dostałem odpowiedzi. Standardowe – że w najbliższym nie szykują się żadne wakaty.

Zadzwoniła do mnie jedna osoba: Komendant Straży Pożarnej. Powiedział, że aktualnie potrzebują księgowych i zapytał, ile mam lat. Gdy odpowiedziałem, zasugerował mi wstąpienie do służb mundurowych. Podziękowałem. To nie dla mnie.

Znów drugi

Szukanie pracy to ciężka praca. Do testu przygotowuję się około tygodnia. Pytania są dość trudne, za każdym razem dotyczą różnych ustaw. Nie startuję więc wszędzie. Wybieram stanowiska, gdzie rzeczywiście mogę coś z siebie dać.

W lipcu ogłoszono konkurs na inspektora ds. mediów w Kancelarii Marszałka. Test nie poszedł mi najlepiej. Miałem 52 proc., byłem w pierwszej siódemce. Tym razem wygrał chłopak, który był na stażu w urzędzie.

Może dla niektórych to dziwne, ale zawsze staram się skontaktować z kimś z komisji konkursowej. Jestem ciekaw, dlaczego znów przegrałem. Sprawdzam też w sieci osoby, które okazały się lepsze ode mnie. Facebook i Nasza-Klasa nie kłamią.

Teraz też spotkałem się z jednym z członków komisji. Tak dowiedziałem się, że po rozmowie byłem drugi. Znowu... Zapytałem wprost, jak mógłbym dostać się do urzędu w sposób legalny. Bo w mojej sytuacji nie mam szans na staż. Może dopiero gdybym się rozwiódł, to jako ojciec samotnie wychowujący dziecko miałbym szansę się załapać?

Próbuję nadal

Jeszcze w lipcu spróbowałem swoich sił w Urzędzie Miasta w Lublinie. Tak kiepsko przeprowadzonego konkursu nie widziałem już dawno. Miały być trzy etapy, były cztery. Nie lubię, jak w trakcie zmienia się zasady. Zresztą chyba nie tylko ja.

Pierwsze dwa etapy przeszli wszyscy. Kolejny to rozmowa po angielsku, ale... nikt z członków komisji nie podjął się jej przeprowadzenia. W końcu poproszono kogoś z zewnątrz. Na pytanie, czy znam jakichś dziennikarzy z Lublina, odpowiedziałem zgodnie z prawdą: nie, ale skompletowanie pełnej listy zajmie mi kilka dni. Moja odpowiedź nie zadowoliła komisji. Trudno... Konkurs wygrał pracownik biura prasowego kancelarii Prezydenta.

W sierpniu się trochę podłamałem, ale złożyłem papiery do Centrum Promocji Województwa Lubelskiego. Po teście byłem w pierwszej piątce. Zresztą jako jedyny mężczyzna. Tym razem pracę dostały dwie dziewczyny, które wcześniej pracowały w Lubelskiej Regionalnej Organizacji Turystycznej. Pewnie miały wyższe kwalifikacje. Powoli przestawałem się temu wszystkiemu dziwić.

Nie poddaję się

Końcówkę wakacji miałem ostrą. Najpierw konkurs na starszego referenta w Lubelskim Urzędzie Skarbowym. W teście z ustaw dostałem 25 punktów na 30. Powoli zaczynałem traktować to wszystko jak sport.

Czekając na rozmowę kwalifikacyjną z naczelnikiem spisałem nazwiska osób, które wchodziły do pokoju. Wszystkie dziewięć. Wyobraźcie sobie jak się zdziwiłem, gdy pracę dostał ktoś, kogo nawet na tych rozmowach nie było! W papierach pewnie jest w porządku, bo mógł przecież przyjść drugiego dnia, prawda?

Nie mówię, że jestem świetny. Nie można być dobrym we wszystkim. Chodzi o coś zupełnie innego.
We wrześniu starałem się o posadę w kuratorium. Wydawało mi się, że to stanowisko stworzone dla mnie: podobnymi rzeczami zajmowałem się już w Warszawie. Ale, niestety, komisję bardziej interesowało to, że jestem urzędnikiem służby cywilnej. Zaczynam mieć wrażenie, że bardziej mi to przeszkadza niż pomaga. Taką osobę trudniej zwolnić, trzeba jej też więcej płacić.

Ze stażystą nie wygrasz

W rekrutacji prowadzonej przez Komendę Miejską Policji i lubelski oddział Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad poległem już na pierwszym etapie. Nie przeszedłem dalej, chociaż spełniałem wymogi formalne. W dyrekcji pracę dostała osoba, która od dawna pracuje na tym stanowisku. Łatwo było to sprawdzić na stronie internetowej GDDKiA.

Znów próbuję w kancelarii marszałka. Tym razem na stanowisko ds. organizacji pracy Marszałka i członków Zarządu. Z planowanych dwóch etapów rekrutacji zrobili trzy, ale – co tam – powoli zacząłem się przyzwyczajać. Po teście zostało pięć osób. Wśród nich pewna pani stażystka. Od razu wiedziałem, że wygra.

Gdy czekaliśmy na korytarzu, powiedziałem tym, którzy najbardziej liczyli na ta robotę, by nie cieszyli się na zapas. Bo skoro wśród nas jest stażysta, to już wszystko wiadomo. Oni byli tacy, jak ja pół roku wcześniej. Pełni nadziei, ambitni i naiwni.

Siadłem przed komisją. – Zawsze przegrywam ze stażystami. Czy teraz będzie tak samo? – zapytałem. Ktoś mi odpowiedział: Proszę próbować dalej. Więc spróbowałem. Ale już tylko raz.

Drugi, bo nie z Kraśnika?

Specjalista ds. edukacji – to stanowisko w Urzędzie Statystycznym byłoby dla mnie idealne. I kontakt z ludźmi, i służba cywilna. Po zdanym teście trzeba było zrobić prezentację. Temat bardzo ogólny: statystyka. Zależało mi na tej pracy, postanowiłem zrobić najlepszą prezentację, jaką potrafię. I... znów byłem drugi. Tym razem przegrałem z kobietą spod Kraśnika.

Wydaje mi się, że to kolejna prawidłowość. W lubelskich urzędach pracę znajdują zwykle osoby pochodzące z dwóch regionów: z okolic Kraśnika i Chełma. Ciekawe...

Napisałem wtedy do Szefa Służby Cywilnej w Polsce. O tym, że stanowiska tworzone są pod konkretne osoby, a w trakcie trwania konkursu zmienia się jego zasady.

Nie chodziło mi o to, by komuś zaszkodzić. Raczej o to, by trzymać się ustalonych z góry reguł. Mam za sobą szkolenia, na których wiele się mówiło o podnoszeniu jakości pracy czy etyce w służbie publicznej. W Lublinie te zasady są łamane.

Wszelkie podręczniki o szukaniu pracy też można wyrzucić do kosza. Nie ma sensu profesjonalnie pisać CV, skoro rzadko kto je czyta? (mam za sobą dziesięć różnych rozmów kwalifikacyjnych, pytanie o rzecz z CV padło raz). Znajomość języków? A po co, jeśli członkowie komisji przeważnie nie potrafią tego sprawdzić.

Odpowiedź z Warszawy dostałem dość szybko: Nie są w stanie w każdej komisji posadzić obserwatora z zewnątrz. Tak się dzieje tylko na konkursach na wyższe stanowiska w służbie cywilnej.

Jak na Lublin

Dlaczego tak się uparłem? Bo zawsze, bardziej niż pieniądze, liczyło się to, co robię. Zawsze też chciałem pracować w administracji. Nawet pracę magisterską pisałem o etyce pracy w urzędzie. Nigdy też nie zależało mi na kasie.

W Warszawie zaczynałem od 1100 zł na rękę. Po 4,5 roku zarabiałem 4 tys. zł. Tutaj wystarczyło, bym na początek dostał 1500. Do tego przysługuje mi 700 zł dodatku dla urzędnika służby cywilnej (pracodawca wykłada z tego tylko 200 zł – resztę pokrywa ministerstwo). Razem to 2200. Przyzwoicie jak na Lublin.

Rok temu wydawało mi się, że wracam do Lublina z jakimś doświadczeniem. Ale pozycja "praca w stolicy” w CV wcale mi nie pomogła. Okazało się, że w Lublinie hasło "Warszawa” działa jak płachta na byka. Tylko że to nie jest tak. Znam siebie, wiem jak pracuję. Jestem ambitny, ale potrafię grać drugie skrzypce.

Czym jest dla mnie ten wywiad? Pożegnaniem z administracją.


źródło: http://www.dziennikwschodni.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20110304/MAGAZYN/952456900

Imper3838

2013-06-27, 15:29
k***a tyle płacą urzędnikom, za sranie w stołki? Za tak niepotrzebną pracę tyle kasy? Socjalizm w pełnym wydaniu. Dajemy pracę i kasę tam gdzie nie jest potrzebna.

va...........ro

2013-06-27, 15:31
@Prokurator Widzę, że nie to Ty nie rozumiesz, więc pozwól, że Ci wytłumaczę. Urzędników w Polsce jest więcej niż potrzeba - racja. Rozumiem Twoje rozgoryczenie, lecz chyba nie pojmujesz faktu, iż w Polsce większość obstawionych stołków owych urzędników została na zasadzie kolesiostwa i nepotyzmu. To przez to biurokracja się rozszerza, gdyż ich nieudolność (przysłowiowy "szwagier" nie załatwi lepiej i szybciej sprawy niż wykształcona w tym kierunku osoba) sprowadza władze to zatrudniania kolejnych osób i rozłożenia obowiązków, które mogła zrobić jedna doświadczona i obyta osoba - na kilka (praktyka wskazuje na kilku znajomych). Reasumując sprawę zamiast załatwić od ręki poprzez jedną zaradną osobę załatwia się od 6-8 rąk kilku ludzi, którzy odsyłają papiery do siebie nawzajem przez własną nieudolność.
A teraz do sedna- to, iż facet ten nie zamierza pracować za marne grosze "byle gdzie" - nie dziwię się temu. Po to uczył się zawodu - po to zdobywał wykształcenie, aby objąć należyte stanowisko, które nie zostało obstawione przez dwie, czy trzy inne osoby, które znały prezesa..

oczywiście czekam na opór odnośnie mojego wywodu i dalsze przekomarzanie się, że urzędników powinno się wywalić. Owszem - powinno. I zastąpić ich pracownikami urzędu z prawdziwego zdarzenia, a nie "urzędniczkami". Zaraz również ktoś pewnie zacytuje również moją wypowiedź i wklei słynną ostatnio "maść na ból dupy", żeby zebrać kilka piwek- dla tej osoby - jesteś żałosny, wypij je wszystkie bo i tak Ci w niczym nie pomogą. Dziękuję

Dobrutro

2013-06-27, 15:41
Do roboty w fabryce, a nie na plecach ludu robotniczego pasożytuje kolejny urzędas. Poganiaczy i "mędrców" mamy dość.

Prokurator

2013-06-27, 15:46
@vanarturro Dlaczego miałbym dalej się z Tobą sprzeczać skoro napisałeś to samo co ja jedynie innymi słowami? Zgadzam się z Twoim postem w 100% urzędy są potrzebne, problemem jest właśnie kolesiostwo i nepotyzm, oraz produkcja stanowisk bądź urzędów które nie są potrzebne - Centrum Promocji Województwa Lubelskiego, inspektor ds. mediów w Kancelarii Marszałka, Specjalista ds. edukacji – to stanowisko w Urzędzie Statystycznym WTF? czy na prawdę potrzebne są te etaty do prawidłowego funkcjonowania województwa ? nie wydaje mi sie

@Dobrutro Kolejny mondry w stylu komuno wróć

Zet.

2013-06-27, 16:05
Moja dziewczyna dzisiaj się obroniła z administracji.... Nie wiem czy jej to pokazywać :)

~tip.top

2013-06-27, 16:07
Zet. napisał/a:

Moja dziewczyna dzisiaj się obroniła z administracji.... Nie wiem czy jej to pokazywać :)


świetnie... może teraz zostać administratorem parkingu u mnie na osiedlu :amused: niech mi podeśle CV :D

mare30ks

2013-06-27, 16:23
pozatym smierdzi tu tania prowokacja. starszy specjalista oile sie orientuje to juz calkiem niezla i powazana fucha. nie zaden 2 stopien w karierze, oile sie znam jest: podreferendarz, referendarz, specjalista, starszy specjalista z czego 2 pierwsze to typowe popychadla od czarnej roboty ktorym na codzien pot sie leje po dupach od roboty.
jezeli typ rzucil robote w wawie za 4 kola zeby szukac u siebie w wyp*zdowie za 2 z pocalowaniem reki to musi byc jebniety i dobrze mu tak.

swiderr

2013-06-27, 16:25
Na hucie w moim mieście, która za niedługo będzie ogłoszona jako huta do upadku w latach świetności pracowało 5000 osób, z czego 4 lub 5 pełniło funkcje kierownicze. Dzisiaj, po wielu falach zwolnień (gł. prywatyzacja, "kryzys"), pracowników zostało ok. 1500 osób (a szykują się kolejne zwolnienia), w tym ponad 100 kierowników. Są nawet takie wydziały, w których jest tylko dyrektor i kierownik, a nie ma żadnego "zwykłego robola". To jest dopiero magia.

mare30ks

2013-06-27, 16:28
@up to jest wlasnie to kurestwo ktore trawi ten kraj

czytalem pare lat temu ze w jakiejs kolejowej chyba spolce na powiedzmy 100 pracownikow (liczb nie pamietam, przytaczam tylko ogolny stosunek) bylo 40 fizycznych i 60 kierownikow i innych dyrektorow. rece opadaja

do1009

2013-06-27, 17:00
Cytat:

Miałem 52 proc., byłem w pierwszej siódemce.


Same asy widzę kandydują do urzędów.

lolo555

2013-06-27, 17:04
Potwierdzam tę ch*jnię w "branży", stanowiska są tworzone ch*j wi po co (te "lepsze" stanowiska) szczególnie w szeroko pojętej administracji. Pracują tam ludzie bez kompetencji, języków, wykształcenie to jeśli trzeba wyższego to jest to jedna ze słabszych prywatnych uczelni w regionie, oczywiście licencjat, ale co, warunki formalne spełnia. Miałem kiedyś np. taką przygodę z kierownikiem administracyjnym pensja netto ok 5.000 + dodatki typu 13 i 2 nagrody roczne minimum, to to co wiedzą szeregowi pracownicy. Miałem spięcie odnośnie terminu dostarczenia zwolnienia lekarskiego tzw. L4. Baba sobie wymyśliła że mam 2 dni na to kiedy ustawa wyraźnie mówi że 7 na osobiste dostarczenie, ew. nadanie w placówce pocztowej w tym terminie, a jeśli dojdzie po 15 to mnie to nie powinno obchodzić. Face to face oczywiście morda głośno co ja sobie wyobrażam itp że sobie bimbam itp więc jak jej mówię o tych powyższych okolicznościach i niech sobie to sprawdzi w Kodeksie Pracy. I teraz sedno: jak dla mnie taki kieronik adm. powinien mieć w 1 szufladzie kodeks z zaznaczonymi najistotniejszymi sprawami w jego zakresie obowiązków, typu wymiar urlopu itp a ona wrzuca w net hasło kodeks pracy i kurna zaczyna sie bujać po moneyach, pl czy innym onecie i nic nie potrafi otworzyć. TO mają być kwalifikacje?!!!!

co do tematu powyżej sprawa komisji, ZAWSZE są to wybrane osoby z małej GRUPY WYBITNIE lojalnych itp, u mnie w robicie każdy konkurs to farsa, zawsze dostaje się ten co ma się dostać. Co śmieszniej mamy taki program biurowo adresowy, tzn . wpisuje w wyszukiwarkę nazwisko jakiegoś urzędnika i wyświetla mi wizytówkę gdzie pracuje w jakim wydziale, tel. na biurko itp. Tak się śmiesznie składa że 95% tych wygranych konkursowiczów ma nazwisko funkcyjnych, mowa tutaj w całości o jako zakładzie pracy jakieś 900 osób , podam tylko że Wrocław.

a co do jeb..nia mnie za bycie urzędasem, powiem jedno, ci stołkowi mają bajlando, a szarzaki orają i overtimy za free.

seb44

2013-06-27, 17:56
@swiderr

Huta w Częstochowie jest w prywatnych rękach, nie opłaca się to zwalniają, taniej jest na Ukrainie - trudne? Trzeba było patrzeć kogo się wybiera, bo gdyby wyżej był ktoś inteligenty takie strategiczne zakłady, to nigdy w łapy banderowskiego ścierwa by się nie dostały.

pi...........ja

2013-06-27, 18:10
A ja dziś obroniłem licencjat na razie z administracji na naszym lubelskim UMCS i takie żale mnie nie ruszają.

pemb

2013-06-27, 20:40
@zygmuntor
Nie po to kończył studia żeby zapie**alać na budowie.

xenofantor

2013-06-27, 21:01
pietras_ja napisał/a:

A ja dziś obroniłem licencjat na razie z administracji na naszym lubelskim UMCS i takie żale mnie nie ruszają.



daj nam znać o swojej pierwszej pracy w zawodzie, o ile nie masz wyuczonego wcześniej zawodu odbieracza telefonu w call centre