18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach

Zamach na Kutschere

BongMan • 2012-02-01, 14:37
Jedna z największych i najbardziej pechowych akcji AK.
Cytat:

Jego nazwisko stało się synonimem strachu dla Polaków. Każdy jego rozkaz oznaczał śmierć kilkuset osób. W końcu 12 odważnych ludzi postanowiło wziąć odwet. Ten poranek stał się początkiem prawdziwej męki…

Poranek 1 lutego 1944 r., Aleje Ujazdowskie. Dziewczyna zawiesza pelerynę na ręku i przechodzi przez jezdnię. To pierwszy znak dla reszty oddziału. Za chwilę z rąk żołnierzy polskiego podziemia zginie "kat Warszawy", Franz Kutschera.

Zasadzają się na niego już po raz drugi. Wiedzą, że samochód z Kutscherą jeździ tą trasą prawie codziennie. Ale cztery dni temu nie jechał.

Trzeba było zdać i ukryć broń, rozejść się po domach i znów czekać w olbrzymim napięciu na następną szansę... W międzyczasie wypadł z akcji zastępca dowódcy, "Żbik" (Jan Kordulski), postrzelony na ulicy przez niemieckiego żandarma. Zamiast niego pojawiają się w oddziale dwaj nowi bojowcy – okaże się niebawem, że ta zmiana będzie mieć poważne konsekwencje.

Cofnijmy się tu o kilka miesięcy by wyjaśnić, kim jest człowiek, na którego czekają żołnierze specjalnego oddziału AK "Pegaz" (przeciw-gestapo). Za co polskie państwo podziemne wydało na niego wyrok?

Porządki Kutschery – codzienna gra ze śmiercią

Norman Davies określał go mianem "wschodzącej gwiazdy SS". Parę miesięcy wcześniej sam Himmler mianował go szefem SS i policji w dystrykcie warszawskim. Kutschera, niespełna 40-letni Brigadeführer (odpowiednik generała brygady), zaskarbił sobie jego zaufanie nie tyle przez udział w kampanii francuskiej, co przez bezwzględne obchodzenie się z ludnością cywilną na podbitych przez Niemców terenach.

Wyróżniał się brutalnością zarówno w oddziałach antypartyzanckich Ericha von dem Bacha-Zelewskiego, które działały na terenie ZSRR, jak i na stanowisku szefa SS i policji w okupowanym Mohylewie (dzisiejsza Białoruś). To stamtąd ściągnięto go do Warszawy. Miał spacyfikować miasto, w którym Niemcy czuli się coraz mniej bezpiecznie.

Moment nie był przypadkowy. Parę dni po jego nominacji Hans Frank – generalny gubernator – podpisał specjalne rozporządzenie o „zwalczaniu zamachów na niemieckie dzieło odbudowy w Generalnym Gubernatorstwie”. W poprzednich latach terror miewał różne natężenie – teraz miał się stać codziennością. Z punktu widzenia okupanta Kutschera był właściwą osobą na właściwym miejscu.

Co się zmieniło wraz z jego przybyciem do Warszawy? Zaczęły się egzekucje ludzi przypadkowych. "Można było wyjść po mleko do najbliższego sklepiku i nie wrócić już do domu. Można było zostać wygarniętym z restauracji, sklepu, kościoła, z własnego mieszkania. Życie zamieniło się w codzienną grę ze śmiercią" – pisał historyk Tomasz Strzembosz.

Na tropie bezimiennego kata

Ginęło na rozkaz Kutschery po kilkaset osób tygodniowo. Nazwiska rozstrzelanych wyczytywano przez uliczne "szczekaczki", podając jednocześnie dla wzmocnienia efektu listy kolejnych zakładników, którzy mieli zginąć w razie powtórzenia działań skierowanych przeciw okupantowi. Te oczywiście się powtarzały, więc hitlerowcy rozstrzeliwali dalej.

Co gorsza: terror najwyraźniej przynosił skutek, bo liczba napadów na Niemców zaczęła spadać. Przywódcy polskiego podziemia stanęli przed poważnym dylematem. Powstrzymując się teraz od wystąpień przeciw okupantowi, mogliby oszczędzić warszawiakom kolejnych represji. Z kolei likwidacja odpowiedzialnego za dotychczasowe zbrodnie zadziałałaby znakomicie na ducha obywateli, ale mogłaby poskutkować kolejną falą egzekucji.

Zdecydowano w końcu, że tysięcy ofiar nie można pozostawić bez odpowiedzi. Ale najpierw trzeba było ustalić, kim jest "kat Warszawy". Bo na wielkich ulicznych plakatach z nazwiskami rozstrzelanych podpisywał się tylko funkcją – "dowódca SS i policji". Nadal brakowało nazwiska.

Hitlerowskiego dygnitarza namierzył "Raysk"” (Aleksander Kunicki) – szef wywiadu oddziału specjalnego „Agat” (anty-gestapo, później przemianowany właśnie na "Pegaz"). Któregoś dnia "Rayski" zauważył nieznanego wysokiego oficera w skórzanym płaszczu, wysiadającego z reprezentacyjnego opla przed siedzibą SS i policji w Alejach Ujazdowskich.

Potem okazało się, że samochód z tajemniczym pasażerem zajeżdża w to miejsce regularnie. Podejrzenia "Rayskiego" zestawiono wkrótce z innymi informacjami wywiadu – tak cel przestał być anonimowy. Na początku roku 1944 r. mieszkanie Kutschery przy al. Róż było już pod stałą obserwacją. Niebawem Kedyw (Kierownictwo Dywersji) Komendy Głównej AK zadecydował: wykonać wyrok jak najszybciej.

Dwanaścioro mężnych ludzi

Rozkaz wydał z samej góry płk. Emil Fieldorf "Nil" – dowódca Kedywu. Jego wykonanie powierzono I plutonowi oddziału "Pegaz". Kierować samą akcją miał 22-letni Bronisław Pietraszewicz "Lot".

Droga "Lota" do tego miejsca była charakterystyczna dla losów większości jego podwładnych. Zaczynało się od tajnego nauczania w ramach PET, poprzez mały sabotaż i harcerskie Szare Szeregi, aż do walki z bronią w ręku w Grupach Szturmowych. "Lot" brał wcześniej udział w kilku udanych akcjach, ale w tej po raz pierwszy miał samodzielnie dowodzić.

Wraz z "Misiem" (Michał Issajewicz, kierowca) i "Kruszynką" (Zdzisław Poradzki) to on miał wykonać wyrok na Kutscherze. Do tego doszło czterech ludzi ubezpieczenia, dwóch kierowców – w sumie dziewięciu żołnierzy – i trzy łączniczki. Nieoczekiwanie rankiem, przed drugim podejściem do akcji, okazało się, że brakuje choćby pistoletu dla "Alego" (Stanisław Huskowski). Dostał teczkę pełną granatów.

Dowódca zdejmuje kapelusz i to jest sygnał do kolejnych ruchów. Klamka zapada.

1 lutego, chwilę przed dziewiątą rano, wszyscy są na swoich pozycjach. Czekają, aż pojawi się cel. Pierwszy znak daje "Kama" (Maria Stypułkowska-Chojecka): samochód z Kutscherą wyjechał spod jego domu. "Dewajtis" (Elżbieta Dziębowska) wyjmuje z teczki białą torebkę. Hanka (Anna Szarzyńska-Rewska), stojąca na rogu parku Ujazdowskiego, odbiera sygnał i przekazuje go "Lotowi".

Łączniczki wywiązały się z zadania – teraz czas na strzelców. Dowódca zdejmuje kapelusz i to jest sygnał do kolejnych ruchów. Klamka zapada.

Likwidujemy, odpowiadamy ogniem… nie odskakujemy?

Kiedy opel z Kutscherą mija ul. Szopena, na Alejach Ujazdowskich zajeżdża mu drogę samochód prowadzony przez "Misia". Niemiecki kierowca włącza żółty reflektor, żądając zwolnienia pasa, ale "Miś" nie ustępuje. Oba wozy to hamują, to ruszają, w końcu stają naprzeciw siebie. Niemal pod budynkiem dowództwa SS i policji.

"Lot", który zdążył już podejść na odległość kilku kroków, pruje do Kutschery z pistoletu maszynowego. Poprawia jeszcze nadbiegający z drugiej strony ulicy "Kruszynka". Razem z "Misiem" wyciągają żywego jeszcze esesmana z tylnego siedzenia i to "Miś" dobija go strzałem z parabelki.

Teraz muszą znaleźć dokumenty – to warunek uznania akcji za skuteczną. Ale papierów nigdzie nie ma. Biorą to, co jest: teczkę i pistolet. Tymczasem wkracza do gry ubezpieczenie. "Olbrzym" (Henryk Humięcki), "Juno" (Zbigniew Gęsicki) i "Cichy" (Marian Senger) ostrzeliwują ze stenów budynki i posterunki wroga. Niemcy po kilkunastu sekundach odpowiadają coraz bardziej skoordynowanym ogniem.

To właściwy moment dla "Alego". Tyle że "Ali" nie może otworzyć teczki. Szarpie się z zamkiem, a innej broni oprócz granatów nie ma. Poddaje się. Biegnie w kierunku samochodów czekających na odskok oddziału na rogu Szopena.

"Lot" dwa razy obrywa w brzuch. W kanonadzie nikt nie słyszy, jak ciężko ranny dowódca zarządza odwrót, a nie ma już przy nim "Alego", który mógłby powtórzyć rozkaz. Wycofuje się "Miś", ale dostaje w głowę – krew płynie po twarzy, choć to tylko draśnięcie. Mniej szczęścia mają "Cichy" i "Olbrzym": pierwszego kula trafia w brzuch, drugiego – w płuco.

Droga przez mękę i pułapka na moście

Wreszcie cały oddział odskakuje. Do samochodu "Bruna" (Bronisław Hellwig) trafiają zdrowi: "Kruszynka” i "Ali”. "Sokół" (Kazimierz Sott) zabiera do mercedesa rannych. Dosiada się jeszcze na pl. Bankowym "Dokto" aks (Zbigniew Dworak), który ma odstawić rannych do szpitala Maltańskiego.

Tam jednak nikt na nich nie czeka, a lekarz dyżurny odmawia przyjęcia zamachowców, tłumacząc się brakiem chirurgów i wyposażenia niezbędnego do operacji. "Misia" można opatrzyć i wypuścić. "Olbrzym" nie wymaga zabiegu, więc trzeba mu tylko zapewnić dokumenty. Ale "Lot" i "Cichy" potrzebują operacji natychmiast. Wybór pada na szpital Przemienienia Pańskiego. Już w trakcie zabiegu pojawiają się tam policjanci.

"Sokół" i "Juno" mają ukryć podziurawiony kulami samochód. Ale popełniają błąd, próbując wrócić na drugi brzeg Wisły trasą, którą uprzednio przywieźli rannych. Na moście Kierbedzia wpadają w zasadzkę. Skaczą z przęsła mostu do Wisły, gdzie w końcu obu dosięgają kule.

Kiedy Niemcy wyłowią ciała, okaże się, że "Sokół" popełnił był kolejny błąd: miał przy sobie prawdziwe dokumenty. W jego mieszkaniu miała się odbyć odprawa po akcji – teraz jego rodzice mieli być nie tylko poinformowani o śmierci syna, ale też jak najszybciej ewakuowani z lokalu. Podjęto też decyzję o zabraniu "Lota" i "Cichego" ze szpitala, zanim dotrze do nich gestapo.

Gehenna rannych trwała, bo odmawiano ich przyjęcia w kolejnych placówkach. "Lotowi" i "Cichemu" najprawdopodobniej nie można było pomóc, ale nim pierwszy znalazł się w szpitalu Wolskim, drugi zaś w Maltańskim, kolejne przewozy po Warszawie przysparzały im niewysłowionych cierpień.

Wdało się zapalenie otrzewnej, transfuzje krwi nie mogły już pomóc. "Lot" umarł niemal dokładnie trzy doby od akcji, "Cichy" przeżył jeszcze dwa dni. Zaufani lekarze musieli jeszcze tuszować na ich zwłokach faktyczne przyczyny śmierci, by nie wzbudzić podejrzeń Niemców.

200 milionów za Hitlera czyli pokłosie

Wieść o zamachu rozeszła się po Warszawie błyskawicznie. Jedna z najgłośniejszych akcji Kedywu zakończyła się sukcesem, okupionym jednak straszliwą daniną krwi. Śmierć poniosła przecież blisko połowa uczestników zamachu (choć żaden z nich na miejscu). Zawiodła organizacja opieki lekarskiej dla ciężko rannych.

Osobny dramat przeżywał "Ali" – najpierw nie ze swojej winy nie dostał broni, a potem jego pech sprawił, że akcja przeciągnęła się ponad miarę i przybrała tak dramatyczny obrót. Po śmierci "Lota" "Ali" objął chwilowo dowodzenie I plutonem, ale był jedynym uczestnikiem akcji, którego nie przedstawiono po niej do odznaczenia bojowego.

"Katowi Warszawy" Niemcy organizują pożegnanie z trumną na lawecie. Ulice miasta i domy na trasie przemarszu konduktu zostają opróżnione. Okupant żąda krwi: nazajutrz po zamachu na Kutscherę ginie w Alejach Ujazdowskich 100 rozstrzelanych osób, a w ruinach getta – kolejne 200. Ale terror wkrótce osłabnie. To ostatnie tak masowe egzekucje przed powstaniem warszawskim.

"Mistrzowską robotę i odwagę" oddziału "Lota" chwalą w swoich wewnętrznych dokumentach nawet okupanci. "Na taki wyczyn mogła się zdobyć tylko świetnie zgrana organizacja" – pisze jeden z niemieckich oficerów.

Niemcy nakładają na ludność Warszawy gigantyczną kontrybucję: 100 mln zł. Przedłużają godzinę policyjną. Ale wzrost morale ludności stolicy jest odczuwalny. Na Nowym Świecie na jednym z plakatów-obwieszczeń ktoś dopisuje: "100 milionów kontrybucji zabrał nam Kutschera – 200 chętnie damy, ale za… Hitlera".


Pamiętajcie - szwab nigdy nie był i nie będzie naszym przyjacielem...

marcinsud

2012-02-02, 15:34
@kroplowa to dlaczego bohaterowie opisani w tym wątku ratowali tych złych Żydów i chowali ich po piwnicach skoro groziło to natychmiastową egzekucją?

A już wiem TVN ich zmanipulował.

//BTW TVN jest ch*jowy.

kroplowa

2012-02-02, 16:04
Polacy mają za miękkie serce na krzywdę innych, bynajmniej mieli.. Wiem o tym, że wielu polaków pomagało żydom, przechowywało ich w kanałach, organizowało zbiórki żywności. Ale nie zapomnij, że naród żydowski będący poza tą całą opresją, w innym kryją, nie pomagał swoim rodakom. Polecam książkę Tadeusza Bednarka "Obowiązek silniejszy od śmierci". To nas zgubiło, co widać po tym jak nas wszyscy w koło dymają.

po...........cz

2012-02-02, 16:32
@Prostowoczy
Wiem, że był Austriakiem, ale to chyba nie powód by całą winę za 5 mln trupów zwalić na niego, a niewinnych jak owieczki Niemców wynieść na outaże?

Pr...........zy

2012-02-02, 17:01
@poskramiacz
Ja nikogo na oŁtarze nie wynoszę tylko stwierdzam fakt, że hitler był Austriakiem

po...........cz

2012-02-02, 17:27
Ależ ja nigdzie nie stwierdziłem, że nie był Austriakiem :roll:

jedrzej152

2012-02-02, 17:50
Specjalnie zalogowałem się żeby dać Ci piwo ... A Polaczki jak Polaczki kłócić się muszą, co widać powyżej ...

Miranda

2012-02-02, 18:19
Zajebisty materiał! Podzielam prośbę kaiela!
Jeśli jest o tym jakaś książka napisana w takim tonie jak powyżej, to biegnę pędem do księgarni!

Hauer88

2012-02-02, 18:22
marcinsud napisał/a:

@kroplowa to dlaczego bohaterowie opisani w tym wątku ratowali tych złych Żydów i chowali ich po piwnicach skoro groziło to natychmiastową egzekucją?

A już wiem TVN ich zmanipulował.

//BTW TVN jest ch*jowy.




Ratowali tylko po to by teraz w imieniu tych żydów inni żydzi z Ligi Przeciwko Zniesławieniu żądali od Polaków odszkodowań za II wojnę światową i po Ty by nijaki Gross pisał że podczas wojny Polacy byli gorsi dla żydów niż Niemcy za Hitlera.

Zapewne również po to by potem tychże bohaterskich żołnierzy po wojnie skazywali i zabijali komunistyczni żydowscy sędziowie, prokuratorzy, wojskowi i członkowie PZPR, oto część morderców Polskiego podziemia po zakończeniu II Wojny Światowej:

Cytat:

Józef Feldman (ur. 14 stycznia 1913 w Warszawie) - polski prokurator, polityk i żołnierz żydowskiego pochodzenia, pułkownik Wojska Polskiego, zastępca Naczelnego Prokuratora Wojskowego do spraw szczególnej wagi (2 listopada 1950 - 29 lipca 1955), członek PZPR.
Wikipedia

Marcin Dancyg - sędzia. http://collections.yadvashem.org/photosarchive/en-us/5377613.html

Salomon Morel (ur. 15 listopada 1919 w Garbowie, zm. 14 lutego 2007 w Tel Awiwie) – funkcjonariusz aparatu bezpieczeństwa w PRL, oskarżony o zbrodnie przeciwko ludzkości. pochodził z rodziny żydowskiej.
Wikipedia

Roman Romkowski - właściwie Nasiek (Natan) Grinszpan-Kikiel (vel Natan Grünsapau–Kikiel)[1], Feliks, Ernest, Jaszka (ur. 22 maja (16 lutego) 1907, zm. 1 lipca (12 lipca) 1968) – działacz komunistyczny, funkcjonariusz aparatu bezpieczeństwa Polski Ludowej[2]. Pochodził z rodziny żydowskiej, syn Stanisława i Marii z domu Blajwajs.
Wikipedia

Jakub Berman (ur. 23 grudnia 1901 w Warszawie, zm. 10 kwietnia 1984 w Warszawie) – polski działacz komunistyczny pochodzenia żydowskiego, wiceprezes Rady Ministrów, poseł na Sejm Ustawodawczy oraz na Sejm PRL I kadencji, członek Komisji Wojskowej Biura Politycznego KC PZPR, nadzorującej Ludowe Wojsko Polskie od maja 1949[1].
Wikipedia

Mieczysław Mietkowski - właśc. Mojżesz Bobrowicki[1] (ur. 15 lub 25 listopada 1903 w Białymstoku, zm. 27 kwietnia 1990 w Warszawie) – polski polityk i żołnierz pochodzenia żydowskiego, funkcjonariusz organów bezpieczeństwa Polski Ludowej, wiceminister bezpieczeństwa publicznego, generał brygady.
Wikipedia

Michał Drzewiecki - właściwie Maurycy Aron Holzer[1] (ur. 4 maja 1912 w Krakowie, zm. 31 stycznia 2004 w Sztokholmie) – funkcjonariusz organów bezpieczeństwa Polski Ludowej. Urodzony w rodzinie pochodzenia żydowskiego w Krakowie.
Wikipedia

Lola Potok - http://archiwum.rp.pl/artykul/116507_Lola_Potok_i_inni.html

Konrad Świetlik - (ur. 15 września 1911 Kolebiatino/ Koliubiakino, gubernia moskiewska, zm. 4 września 1998 w Warszawie) – generał brygady WP, członek Komitetu Centralnego PZPR.
Wikipedia

Józef Światło - pierwotnie Izaak Fleischfarb[1] (ur. 1 stycznia 1915 w Medynie koło Zbaraża, zm. 2 września 1994 w Stanach Zjednoczonych[2][3]) – wysoki funkcjonariusz Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, m.in. wicedyrektor Departamentu X MBP. Obawiając się czystek[4] po aresztowaniu Ławrientija Berii w 1953, uciekł na Zachód podczas podróży służbowej do Berlina Wschodniego. Urodził się w Medynie koło Zbaraża w żydowskiej rodzinie Gabriela Fleischfarba, magazyniera w młynie.
Wikipedia

Józef Różański - właśc. Józef Goldberg, po wojnie używał zarówno imienia Jacek, jak i Józef (ur. 13 lipca 1907 w Warszawie, zm. 21 sierpnia 1981 w Warszawie) – prawnik, oficer NKWD i MBP, poseł na Sejm Ustawodawczy; brat Jerzego Borejszy. Urodził się w Warszawie w rodzinie żydowskiej, jako syn działacza syjonistycznego i redaktora naczelnego syjonistycznej gazety Hajnt Abrahama Goldberga[1]
Wikipedia

Józef Czaplicki - właściwie Izydor Kurc (ur. 31 sierpnia 1911, zm. 26 czerwca 1985 w Warszawie) – funkcjonariusz aparatu bezpieczeństwa Polski Ludowej, oficer (pułkownik) Ludowego Wojska Polskiego. Urodzony w rodzinie pochodzenia żydowskiego.
Wikipedia

Anatol Fejgin - (ur. 25 września 1909 w Warszawie, zm. 28 lipca 2002 w Warszawie) – polski działacz komunistyczny żydowskiego pochodzenia, wysoki funkcjonariusz aparatu bezpieczeństwa PRL, zbrodniarz stalinowski. Urodził się w Warszawie w rodzinie żydowskiej, jako syn Mojżesza i Marii z domu Kacenelebogen.
Wikipedia

Adam Humer - (właśc. Umer[1], ur. 27 kwietnia 1908[2] w Camden (USA), zm. listopad 2001 w Warszawie) – polski funkcjonariusz służb bezpieczeństwa, oficer śledczy w stopniu pułkownika, zbrodniarz stalinowski. Urodził się w chłopskiej rodzinie o niemieckich korzeniach. W czasie studiów należał do organizacji studenckiej "Funk" oraz Związku Akademickiej Młodzieży Socjalistycznej. Członek Komunistycznego Związku Młodzieży Zachodniej Ukrainy, Wszechzwiązkowego Leninowskiego Związku Młodzieży Komunistycznej, PPR i PZPR.
Wikipedia



Lista jest o wiele dłuższa http://www.raportnowaka.pl/news.php?typ=news&id=187&page=0

GuessWhoo

2012-02-03, 00:48
Jeżeli kogoś najdzie chęć, polecam książkę "Byli żołnierzami Parasola". Ładnie opisane nie tylko akcje ale też członkowie Agatu, Pegazu, i Parasola.

Tomikchomik1

2012-02-03, 01:46
A po wojnie, dowódca kedywu, gen. Nil (Emil Fieldorf), został powieszony przez Bolszewików, min. "za zdrade ojczyzny"...;/

Kmieciu91

2012-02-03, 14:33
artykul jest skopiowany z onet.pl zaraz Cie acta dopie**oli