Nadszedł czas na materiał własny.
Częściowo mój samochód ale nie ja go prowadziłem.
Do zdarzenia doszło 18.11.2017 między 21:40 a 22:00.
Kierujący pojazdem zjechał z drogi, samochód obróciło i lewą stroną (górną częścią drzwi kierowcy oraz dachem w tych okolicach) przygrzmocił w drzewo.
Tak wygląda Peugeot 207 (zdjęcia z googli)
Zdjęcia otrzymane od pracownika Pomocy Drogowej:
Zdjęcia z parkingu policyjnego:
Miejsce zdarzenia:
Samochód nie był rozcinany przez służby ratunkowe. Tak wygląda po zdarzeniu.
Kierujący pojazdem nie odniósł żadnych poważnych obrażeń. Krwiak na głowie, stłuczone mięśnie i 4 szwy.
Poszkodowany podczas wypadku nie miał zapiętych pasów co uratowało mu życie (mimo wszystko zachęcam do ich zapinania).
Wyprzedzając słowa ekspertów:
- "Dzieciak miał miesiąc prawo jazdy" - Kierowca z dwudziestojednoletnim doświadczeniem.
- "Pewnie cisnął 200 km/h" - nie, ograniczenie prędkości na tym odcinku wynosi 100 km/h a kierowca nie jest z tych co lubią grzać ile wlezie.
- Skala zniszczeń jest tak ogromna, ponieważ pojazd w pierwszej kolejności dostał w jeden z najsłabszych punktów.
- Bezpośrednią przyczyną zdarzenia było zmęczenie.
- W zdarzeniu nie uczestniczyły żadne osoby trzecie.
Uważajcie na siebie i nie lekceważcie zmęczenia. Lepiej zatrzymać się na 20 minut na parkingu, kimnąć i przyjechać później do domu niż nie dojechać wcale.
zaintersowalo mnie to jako ze tydzien temu sam prawko zdalem. w jakich przypadkach niezapiete pasy bezpieczenstwa ratuja zycie, a w jakich odbieraja. co tutaj bylo kluczowe?
zaintersowalo mnie to jako ze tydzien temu sam prawko zdalem. w jakich przypadkach niezapiete pasy bezpieczenstwa ratuja zycie, a w jakich odbieraja. co tutaj bylo kluczowe?
Nie jestem ekspertem z dziedziny bezpieczeństwa w pojazdach osobowych ale wydaje mi się, że pasy bezpieczeństwa zwiększają bezpieczeństwo przy uderzeniach na jednej płaszczyźnie tj. w przypadkach uderzeń czołowych, z boków, z tyłu. Oczywiście przy niższych prędkościach, bo przy czołówce, gdy oba pojazdy jadą po 150 km/h to raczej nic nie pomoże.
W tym wypadku kierowca wyleciał przez zerwany dach.
Mam prawko od 7 lat, jeżdżę bardzo dużo i taka rada ode mnie - miej pokorę. Samochód nie trzyma się drogi tak jak Ci się wydaje. Po roku jazdy miałem wrażenie, że jestem super kierowcą przez co w zimę nie dostosowałem prędkości do panujących warunków i wylądowałem w zaspie. Nic się nie stało ale to był taki moment, w którym zobaczyłem, że nie ma się absolutnego panowania nad pojazdem a to uczucie bezpieczeństwa jest bardzo złudne.
Druga rzecz o której muszę wspomnieć - zmęczenie.
Często wracając po pracy lub z długiej podróży wiesz, że do domu zostało 10 km i dasz radę dojechać. Nic bardziej mylnego. Zamień się z innym kierowcą a jak nie ma takiej możliwości to zrób przerwę, przewietrz się, jak to nie pomoże to stań na parkingu i się zdrzemnij. Pamiętaj, że nie tylko Tobie może stać się krzywda ale możesz zabić jakichś przechodniów, innych uczestników ruchu, pasażerów.
radek225 napisał/a:
O k***a... Samochód wygląda jak po spotkaniu z pociągiem. Albo auto było spawane, albo 207 ma tyle gwiazdek w teście NCAP, co Tico.
Każdy samochód ma słabsze punkty w konstrukcji, aby zgniot przebiegał według założeń projektantów i w jak najmniejszym stopniu zagrażał kierowcy i pasażerom. Taki punkt znajduje się między innymi na dachu.
Poza tym, uproszczając, samochód uderzył bardziej górą a nie tak, jak zakładał producent.
No nie powiem, ładnie wybrał uderzenie... Miałem kiedyś tą nieprzyjemność, zaliczenia boku o latarnie (nie tą taką zwykła jak się teraz montuje, tylko o kawał słupa..), a następnie o dość dobry murek, troszkę szybciej niż piszesz, bo po latanii zostały tylko kable wystające z ziemi, odleciała w kierunku nieznanym... E34, wiem, wiem... j***ny pancerny wóz, chociaż już od dłuższego czasu siedzę w Japończykach, tak to ustrojstwo z M20B25 na pokładzie dawało w ch*j rady. Uratowała mi wtedy dupę, ale z niej samej został tylko silnik i reszta mechanicznych gadżetów, które później trafiły do E30. Buda spełniła swoje zadanie...