Najebny jak szpadel. Do tego dwie baby plątały mu się pod nogami, dremteam jak ch*j, ten co biega po peronie z gwizdkiem powinien ich z buta wj***ć na tory byloby lepiej dla wszystkich.
"Mroźna zima, sobota 8 stycznia 1967 roku, godzina 4.18 w nocy. Zbigniew Cybulski wspólnie z przyjacielem Alfredem Andrysem wysiadają przy dworcu głównym i biegną, aby zdążyć na odchodzący o 4.20 ekspres „Odra” do Warszawy. Andrysowi udaje się wskoczyć do wagonu, Cybulskiego przyspieszający pociąg wciąga jaja między wagon a krawędź peronu i ciągnie jego ciało po peronie ponad 120 metrów. .." - z akt IPN.