Przychodzi żołnierz do dowódcy:
- Chciałbym prosić o dzień przepustki.
- Dlaczego?
- Moja żona, która służy w innej jednostce, właśnie dostała awans na sierżanta.
- No i co z tego?
- Chodzi o spełnienie marzenia każdego żołnierza.
- Czyli?
- Chcę złapać sierżanta za szmaty i wyr*chać w dupsko.
Chyba bym się zesrał ze śmiechu jakbym był w wojsku i rozkazy miała by wydawać mi kobieta! Sierżant musi wzbudzać postrach i szacunek, być jak surowy ojciec, niedoścignionym ideałem jest Sierżant Hartman z "Full Metal Jacket" a istota, w mundurze która krwawi przez 5 dni a nie umiera nie jest w stanie wzbudzić niczego innego poza salwą śmiechu. Albo erekcją
a ja z kolei będąc w wojsku natknąłem się na jedną chorążycę i dwie kapralinie, kobieta porucznik to prawdopodobniejszy widok bo po najch*jowszych studiach można się zgłosić na 10 miesięcy na szkółkę oficerską po której mamy p*zdowatych oficerów i kobiety "dowódców".
Widzę najwięcej komentarzy od zawodników, którzy wojsko znają z Call of Duty, albo battlefielda. Na ch*j pie**olicie o temacie, który was nigdy nie dotyczył? A rozumiem, bo tacy z was twardziele, którym ciężko się pogodzić z faktem, że kobieta może być w czymś lepsza? zarówno w CSAiU i w SPWL współpracowałem z kobietami i jakoś nie stanowiło dla mnie problemu wykonanie polecenia od starszej stopniem. Wręcz bym powiedział, że wprowadzały taki uśmiech na twarzy. Często poza pie**oleniem o głupotach z kompanami, można było porozmawiać na inne tematy. A czy poszedłbym z nią na misje? Skoro zostałaby na nią dopuszczona to jak najbardziej. Kiedyś powtarzano, że w wojsku są niemożliwe tylko dwie rzeczy, wyr*chanie sprzątaczki i przewracanie hełmu na lewą stronę. Sprzątaczek się nie r*chało, bo ich nie było, teraz już są, tak samo jak kobiety w armii, a więc pozostaje współpracować, albo zwolnić się ze służby.