Na szczycie wieżowca stoi facet i chce popełnić samobójstwo. Na dole zebrał się już spory tłum. Jeden z gapiów spogląda na zegarek i mówi: - Jak ten facet nie skoczy za 5 minut to się spóźnię na autobus.
To tak związane z wszechobecną znieczulicą która panuje
Na szczycie wieżowca stoi facet i grozi że popełni samobójstwo. Na dole zebrał się tłum i paczy, przyjechały służby ratunkowe i rozstawiły poduchę.
Facet stoi na krawędzi i krzyczy że skoczy.
Nagle z tłumu słychać - Zrób Backflipa !
takie sobie ooo .
Swoją drogą widziałem faceta który skoczył z 7 piętra i wylądował na dachu klatki schodowe, o dziwo służby ratunkowe stały bezczynnie skupiając się na oddaleniu "kibiców" niż na samym "akrobacie", negocjator spóźnił się 40 minut Chłop spadł na daszek, wpadli ratownicy, pougniatali go, napuchł po 4 minutach dwukrotnie z powodu krwotoku wewnętrznego, zapakowali w woreczek i po zabawie.
Gdyby nie ten komentarz o znieczulicy byłoby nawet śmieszne i piwo.
Moje doświadczenie jeśli chodzi o skoczków to:
1. W czasie studiów na wyjeździe na praktykach nocowaliśmy w jakimś hotelu w Nowogardzie Szczecińskim. Wieczorem poszliśmy w miasto (pisząc sobie na przedramionach adres i nr pokoju). Pijemy wódeczkę z tubylcami pod sklepem, a nad nami w kamienicy (3-4 piętro) jakaś imprezka. I jakiś koleś siedzi już na parapecie, a koledzy z pokoju odwodzą go od skoku. Patrzymy w górę, cholera spadnie idealnie na nas. Więc się odsunęliśmy o kilka metrów i pijemy dalej (taka znieczulica). Stety czy niestety kolegom udało się go przekonać do powrotu do wnętrza.
2. Czasy podstawówki. Chwilę się spóźniłem. Ślady od krwi na chodniku były przez długi czas. Ale w tamtym czasie nie było powszechnie dostępnych aparatów.
Anorektyk chce popełnić samobójstwo.Wj***ł się na dziesiąte piętro wieżowca i skoczył.Liczy ile pięter mu zostało:
10,9,8,7,8,9,10
-k***a ale dziś wieje
Oj, a ja widziałem jak jakiś gówniarz się rozwalił na Malcie w Poznaniu, niby z drugiego piętra na parter w środku galerii, ale też ładnie się rozkwasił we wszystkich stronach równomiernie Zdjęcia poszukam, wrzucę, bo zdążyłem porobić zanim się zebrali gapie ;D
A tak by the way - kawał mi się przypomniał o skakaniu:
Dwóch kumpli rozmawia przy piwie:
- Ty, słyszałeś, że Zdzisiek nie żyje? Pożar miał w domu.
- Ta, pie**olisz, i co - spalił się?
- Nie, na okno wylazł, na dole strażacy z rozciągniętą siatką, policja, tłum ludzi stoi i krzyczą do niego "Skacz, panie, ratuj się pan!"
- I co - skoczył?
- No skoczył.
- I nie trafił?
- Nie, no trafił. Odbił się od siatki i jak na sprężynie - jeb w górę z powrotem.
- I co - do pożaru i spłonął?
- Nie, od gzymsu się odbił i znowu na dół na siatkę.
- I nie trafił?
- Nie, no, znowu trafił i znowu jak na sprężynie - bam i odbił się z powrotem do góry. I znowu - jebs - od gzymsu się odbił.
- To spadł w końcu czy nie? Mówiłeś, że nie żyje.
- No bo nie żyje. Zastrzelili go bo ich wk***iał."