18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach

W poszukiwaniu diagnozy

hrust • 2013-06-07, 12:08
Chciałem się z wami podzielić historia jaka obecnie się dzieję w moim życiu i wrażeniami o naszej „służbie zdrowia”.
Pisane w emocjach :)

UWAGA DŁUGIE!

Historia zaczęła się jakieś 2 tygodnie temu i dzieje się do dzisiaj w miejscowości X.

Wracam sobie w niedziele do mieszkania, na weekendzie miałem imprezę firmową w innej miejscowości. Z wyjazdu wracam skacowany i wymęczony jak „koń po westernie”, ale w drodze powrotnej pocieszam się, że moja luba czeka na mnie na mieszkaniu i że sobie z nią wypocę kaca :D
Wchodzę do domu – myślę sobie pewnie w kuchni siedzi obiad mi gotuje, a tu zonk, nie ma jej. Wołam, szukam, nie ma niewiasty. Patrzę w sypialni, a tam jakiś kołtun pościeli na łóżku się rusza i jeszcze wydaje jakieś dźwięki!
- heeeeeejj wróóciiiiłeśś…. – dobiega jak z zaświatów. Toż to głos mej wybranki, ale jakiś taki przydżumiony.
- no jestem, co Ci jest?
- gorączkę mam i źle się czuję.
- ile masz tej gorączki? zażyłaś coś?
- 39 stopni i tak zażyłam .
- aha to dobrze, śpij sobie – i na tym rozmowa się zakończyła. Poszedłem do kuchni coś wszamać i walnąłem się później koło niej z zamiarem udania się w kimono. Ciężko mi było zasnąć bo rozgrzana była jak nigdy – szkoda, że nie z mojego powodu.

I tutaj dochodzimy do sedna sprawy:

Kolejne dni nie przynosiły poprawy, ba było jeszcze gorzej spuchły jej węzły chłonne i wyglądała jak chomik – dla mnie śmieszne dla niej mniej, więc w końcu przestałem się śmiać i jej mówię:
– do lekarza – no i poszła.

Poszła… ale do ośrodka z NFZ:
Przy rejestracji kolejka – standard zawsze tak jest, ktoś chce się wpie**olić w kolejkę też norma, teraz najtrudniejsze trzeba rozmawiać przy okienku, tam siedzi stara pukwa zmęczona życiem bo cały czas robi łaskę, że z kimś gada. No i zaczynają się hasła typu:
- czego? A do kogo? A jest pani zarejestrowana ? – nie k***a po to stoję przy okienku!
- a bo to trzeba deklarację wypełnić i wybrać lekarza
- ale ja tutaj jestem pierwszy raz nie znam lekarzy (zmieniliśmy miasto)
- to niech sobie pani wybierze kogoś z listy – Tak jeszcze wtrącę, po jakiego ch*ja są te deklaracje ja się pytam? i komu to potrzebne? No nie ważne, wpisała jakąś panią doktor idzie do kolejki. Tutaj się dopiero zaczyna, na krzesełkach sam geriavit – już wiadomo gdzie jeżdżą ciągle w tych autobusach i tramwajach, zagadują – chcą usłyszeć historię twojego życia. Z grzeczności i szacunku coś tam opowiada. Przychodzi do wizyty:

Lekarka stara baba jedna z wielu w przychodni : badanie typu: „boli panią noga? – tak – to nie ruszać” w końcu pada wyrok – grypa – antybiotyk i Polopiryna. Polopiryna? Z mojego doświadczenia ch*ja warta no ale dobra.

Minęły 2 dni jest jeszcze gorzej (niech żyje Polopiryna! - nic gorączki Ci nie zbija) idziemy na pogotowie tam jakiś śliczny młody doktorek. Opowiadamy co się dzieję, że nic nie pomaga, że może jakieś skierowanie na badania, cokolwiek? Badanie było… się zaczęło tak, że dał jej termometr i wyszedł na 10 min rwać pielęgniarki – noż k***a! Wraca, jest diagnoza (Eureka!) - ma pani gorączkę! Przepisał NOWY antybiotyk – tamten odstawić i zmienił Polopirynę (hurra!) na coś innego.

Tutaj napiszę, że na necie zacząłem szukać co jej może być i mi wyszło po objawach, że to może być mononukleoza, takie gówno co to na to nie ma lekarstwa można tylko zbijać gorączkę, aż się organizm sam wyleczy i uodporni.

Kolejne 2 dni dalej ch*jnia, ja już powoli wytrzymać nie mogę i mówię:
- idź do prywatnego zapłacimy i będziemy mieć pewność czy to mono!
- zadzwonię do mamy – tutaj nastąpił u mnie opad wszystkich części ciała.

Mamusia złota kobieta kazała iść znowu do tej przychodni do tej samej co na początku pani doktor! No złota rada od złotej kobiety. A ta moja głupia – chyba od tej gorączki – poszła! Pani doktor nie chciała słuchać o mononukleozie(podejrzewam, że ostatni raz spotkała się z tą nazwą na studiach w 1921 roku) wypisała skierowanie do laryngologa na spuchnięte węzły chłonne i zapisała 3 kolejny już antybiotyk i uwaga POLOPIRYNĘ! Kuuurrrwaaa mać!

Na następny dzień u pani laryngolog (udało się bez kolejki dostać - cud):
- nie wiem co pani jest – przynajmniej szczera – ale to na pewno nie mononukleoza to się zaczyna od anginy – hmm... taka ciekawostka nigdzie o tym nie wyczytałem w necie, ale co tam może internet się myli, przecież to nie pierwszy i nie ostatni raz.

Kolejny minął dzień, moja lepsza połówka żyje od jednej tabletki do drugiej, a gorączka ciągle jest. Teraz to się wk***iłem już nie na żarty na moją wybrankę, że uparta i nie chce iść prywatnie, w końcu po burzliwych pertraktacjach poszła.

110 zł wizyta + 30 zł badanie krwi i moczu. Wynik: podejrzenie mononukleozy i skierowanie do szpitala.

Przyjęli nas w ten sam dzień. Uważam to za sukces, już tłumaczę dlaczego, w przeszłości moją bratową 2 razy w tym samym, samiusieńkim szpitalu nie chcieli przyjąć: raz jak było zagrożenie dla ciąży (prawie poroniła), drugi raz jak praktycznie przestała widzieć na oczy przez zakażenie bakterią – w obu przypadkach miała skierowanie, no ale co zrobić – taki szpital.

Muszę powiedzieć, że absurd jaki nas spotkał przy rejestracji był zaskakujący. Musieliśmy łazić w tę i z powrotem między budynkami wydziałów dobre kilkadziesiąt metrów, a chciałbym napomknąć, że ona(ta chora moja luba) już była tak osłabiona, że prawie ją niosłem. Dlaczego tak chodziliśmy?
Bo ja głupi myślałem, że jak się ma skierowanie na odział zakaźny to trzeba iść na ten odział. No ale uwaga - NIE! Najpierw trzeba iść na SOR, wejść do poczekalni, gdzie siedzą ludzie z przeróżnymi chorobami zakaźnymi i się zarejestrować KOMPUTEROWO i wrócić na oddział (Dlaczego tego nie można zrobić na oddziale? do dziś nie wiem.)Tak sobie myślę – no dobra my jakoś pójdziemy, ale jakby ktoś był sam i praktycznie mdlał to co wtedy? Albo jakby nie miał nogi? Eee… na pewno by pomogli… NA PEWNO?!

Mała dygresja: jak stałem przy okienku jakaś babka zwróciła uwagę dyskretnie pielęgniarce, że pan, który jest strasznie żółty i ma żółtaczkę, siedzi w poczekalni i wszystkiego dotyka, może zarazić dzieci i innych dlatego powinno się go trochę odizolować, pani pielęgniarka jej powiedziała, że się nie da – to jest szpital i trzeba się z tym liczyć. Myślę sobie nie wiem, nie znam się, nie odzywam.

Już wtedy powoli ch*j mnie strzelał i zaczęło mnie kłuć coś tak z tyłu czaszki i pod językiem, i jakoś tak ręka mi lata, i nóż się w kieszeni otwiera. Zachowałem jednak spokój jak to robią mnisi tybetańscy.

Przy wejściu na odział stoi ochroniarz, ale niech was nie zmyli nazwa, on jest raczej odźwiernym bo niczego broń boże nie ochrania ani nic, tylko drzwi otwiera. Nie pyta się co wnosisz w torbie, plecaku, walizce, niczego nie sprawdza, nie legitymuje – zaufanie to podstawa, szczególnie w dzisiejszych jakże spokojnych latach.
Na mojej lubej przeprowadzono wywiad środowiskowy: co? gdzie? kiedy? i z kim? Ja stałem się jej mężem (najszybszy sakrament), żebym mógł się czegoś dowiedzieć o jej stanie i żeby nie było problemu z wizytami i poszliśmy wszyscy do jej nowego lokum.

Z plusów chodzenia po szpitalu: nie trzeba teraz nosić na butach worków, reklamówek czy kondomów – jak byłem poprzednio to jeszcze był obowiązek, więc myślę – rozwój!

Sale jak za PRL: 3 łóżka, jedno zajęte przez panią z WZW typ C (widocznie można mieszać chorych z różnymi chorobami zakaźnymi), szafki takie sprzed wojny – czyli tak samo jak x lat temu – tutaj brak rozwoju. Przy łóżkach nie ma przycisków do wzywania pielęgniarek bo po ch*j! Przecież można w nocy po ciemku z buta iść do ich pokoju, no albo się trzeba drzeć. Aaaa i jeszcze szmaty pod oknami bo przeciąg i na łóżku koło okna lepiej nie spać bo ciągnie.
Łazienka w pokoju – luksus. Jest też telewizor na złotówki, no ale co można w polskiej tv oglądać?

Zostawiłem ją tam bidule i do domu poszedłem pierwszy raz od kilkunastu dni się wyspać. Przezornie sprawdzam godziny odwiedzin: od 15.00 do 19.00? czemu tak nie wiem? Ludzie którzy pracują do 16, 17 to się nie nabędą ze swoimi bliskimi no cóż nie wnikam (Dzień później się okazało, że panie pielęgniarki przymykają oko na te godziny więc nie jest aż tak źle).

Przedwczoraj miała testy czy ma mononukleozę czy nie. Wyszedł negatywnie, ale pani doktor mówi, że to o niczym nie świadczy i może mieć mono. WTF? To co to za test? Nie wiem, nie znam się, nie odzywam.
Odwiedzam ją, pocieszam chce się czegoś dowiedzieć co jej jest i tu kolejna niespodzianka: lekarz który ją prowadzi może mi powiedzieć, a jego nie ma i będzie jutro. Dobra jest ok. 17 godzina może miała na rano. Coś mnie jednak tknęło i się pytam pielęgniarki:
- to pani nie wie co jej jest?
- no nie… – k***a sobie myślę, to skąd ma wiedzieć co jej może podać albo czego nie dawać?
Moja mnie ciągnie za rękaw bo wie, że zaraz zacznę coś głupiego mówić i idziemy do sali.

Później jak już poszedłem dzwoni do mnie luba w nocy, żebym jej termometr przyniósł. Co k***a?! Drewno do lasu będę nosił? Majaczy – pewnie z gorączki. Okazało się, że nie! Nie chcieli jej dawać leków bo im elektroniczny termometr nie pokazywał gorączki – tutaj kolejna niespodzianka jak się okazało później musiał być zepsuty bo miała 38 „z kreskami” i natychmiast wtedy jej coś dali na zbicie temperatury, zaraz po tym jak zaczęła się trząść pod pościelą z zimna i gorączki (Pościel składa się z koca - rocznik 95 i koca - rocznik 85 zawiniętego w poszewkę - ciepełko).

Kończąc, wczoraj znów u niej byłem i o dziwo dalej się kontrolowałem, chyba tylko dla niej, no ale muszę też oddać, że zaczęli się nią lepiej opiekować bo chyba stwierdzili, że nie udaje.
Dzisiaj jakąś godzinę temu lekarz powiedział – mononukleoza czyli internet się nie mylił i my też dobrze zakładaliśmy. Mimo wszystko wolelibyśmy grypę.
Poczekam jak wyjdzie i pójdziemy do tych wszystkich lekarzy, a zwłaszcza pani doktor z ośrodka NFZ i pani laryngolog, żeby im trochę gwoździa zabić, że można się bardziej przyłożyć i słuchać pacjenta co ma do powiedzenia, w końcu tu chodzi o zdrowie ludzi.

Moja luba musi jeszcze siedzieć w tym szpitalu przez kilka dni, bo jej siada wątroba, a ja? Ja jestem za prywatną służbą zdrowia.

P.S. Ta historia jest prawdziwa albo ja mam halucynacje z niedożywienia.

hrust

2013-06-07, 20:20
Cytat:

Nic śmiesznego, normalka w przychodniach, zwłaszcza w mniejszych miastach.



to miasto ma koło 1 mln ludzi :P

@Ęmi
własnie dlatego szybko przestała brać antybiotyki bo to sensu nie było, czemu przepisywali nie wiem...

------
Info z dzisiaj
z pracy do niej zadzwonili, dlaczego tak długo chora jest... jak wyjaśniła, że ma mono to się jej kierowniczka przyznała, że sporo było tego ostatnio u nich w firmie - taka mała epidemia. Pewnie z roboty przytargała.

podobno 90% osób przechodzi tą chorobę bezobjawowo.. mieliśmy pecha.

Dzięki za dobre przyjęcie tekstu - nie wiedziałem czy bedzie to zjadliwe

buer2008

2013-06-07, 20:36
Niestety kolego kiedy po wszystkim pójdziecie już do tych poprzednich lekarzy zabić im ćwieka stracicie czas. Lekarz ma w głębokim poważaniu co się do niego mówi i jest nieomylny. Nawet jak utnie komuś łeb w wypadku to kiedy on mówi, że to był zawał to tak jest i go nie przekonasz. Święte krowy, relikt komunizmu.

GrzesMk4

2013-06-07, 20:47
gościu skad Ty sie urwałes? nie byłeś nigdy u lekarza żadnego ? doczytałem tylko do połowy bo znam doskonale takie coś. Mam nadzieję ze Twoja luba ma się dobrze i jej przeszło.

A ja od siebie dodam że ostatnio u swojego rodzinnego byłem (już prawie dziadek) wyszło że mam przyspieszoną akcję serca więc bez żadnych badań przepisał lek na zwolnienie serca. Poszedłem do innej lekarki, od razu badania krwi i potas na granicy migotania komór. Tak się k***a znają te stare ch*je

sulik

2013-06-07, 21:23
tylko debil moze byc za prywatna sluzba zdrowia, toc to totalny wyzysk obywateli. najlepsza sluzba zdrowia jest w szwajcarii pozniej kraje skandynawskie a ameryka? dwudzieste ktores miejsce. kazdy mysli ze tam medycyna jest rozwinieta mega ale prawda jest taka ze statystyki zanizaja osoby nie chodzace do lekarza+ chwalenie sie osiagnieciami w rzadkich przypadkach medycznych. nie martwcie sie w drodze jest juz ustawa redukujaca koszyk swiadczen nfz i dajaca mozliwosc dodatkowego ubezpieczenia za pieniadze, jakby juz tego nie mozna bylo zrobic

!Timon

2013-06-08, 00:10
@sulik

A publiczna służba zdrowia to nie wyzysk obywateli bo przecież płacą za nią krasnoludki.

fistachu

2013-06-08, 00:57
@black88
umrzesz jako k***a

dobranoc sadistic
kolejny user sp***ala od faszystowskiego regulaminu

Inżynier321

2013-06-08, 00:59
Szlachta w kolejce postać musiała, też mi ból wielki i nowość.....
Powiem ci tak, nie narzekaj bo mogli twej Lubie rączki upie**olić jakby halucynacji z niedożywienia dostali.
Polopiryna-> aspiryna - lek tak ch*jowy, że jak dasz pigułkę niemowlakowi to umrzeć może. Na dobrą chorobę żadne nie pomoże jak organizm za słaby.
Moja przygoda z pogotowiem wyglądała tak żę gdy miałem 8 lat i gorączkę 40 stopni to pijana lekarka dyżurna próbowała mnie czopkami nakarmić, więc myślę że tak całkiem źle nie miałeś.
A mogli pawulonem poczęstować.....

lith

2013-06-08, 02:45
Rozumiem, że jak ma się kontakt ze szpitalem raz na kilka lat to można być w szoku. Nasz system opieki zdrowotnej pozostawia wiele do życzenia i niestety nie da się wszystkim zapewnić wszystkiego, bo kasy sie nie rozmnoży. Jakiś rażących uchybień w Twoim przypadku nie widzę, jak na nasze realia. Lekarze w tym samym czasie pewnie mieli wiele poważniejszych przypadków, więc na nich pewnie poszło więcej siana. Jak sam wspominasz w mono mogli najwyżej gorączkę zbijać (i od samego początku aspirynę/polopiryne dostała). Nie wiem co jej zdiagnozowali, że dali antybiotyk, ale nawet jeśli niepotrzebnie to tragedii przecież nie ma... gorzej jakby nie dali kiedy potrzebny. Tak jak znajomemu, który nie mógł się doprosić antybiotyku i skończyło się to dość poważnie (sepsa). Z dwojga złego jednak zdecydowanie wolałbym być w Waszej sytuacji. To, ze na miejscu nie zdiagnozowano dość rzadkiej choroby, która nie daje specyficznych objawów i nie stanowi bezpośredniego zagrożenia dla życia... i to jeszcze takiej, której się przyczynowo leczyć nie da - to obiektywnie patrząc nie powód, żeby od razu robić zadymę... większe tragedie widział świat. Jak nie było poprawy trzeba było wrócić za jakiś czas... chyba, ze rzeczywiście jakiś niekompetentny babol... tez bywa... jak wszędzie... wtedy jak najszybciej zmieniać. Absolutnie nie jest to atak z mojej strony. Po prostu punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. W służbie zdrowia można znaleźć wiele patologii, ale w Twoim opisie się niczego takiego nie doszukałem, żeby aferę z tego robić. Mogliście trafić dużo gorzej, serio :) Pozostaje życzyć powrotu do zdrowia.

A co do diagnozy przez internet... czego nie wpiszesz to i tak będzie to nowotwór :P

edit:
Nigdy tam nie byłem, ale po opisie: to nie Krk? :mrgreen:

kasia978

2013-06-08, 13:28
Piwo dla !Timona.

Najgorsze, jak ludzie, którzy się nie znają, jak autor, robią z siebie specjalistów. Takim trzeba z 10 razy wytłumaczyć i tak prawdopodobieństwo średnie. Już pomijam, że wszyscy myślą, że żóltaczka to choroba. A załócenie powłok i twardówek może pojawiać się u osób z nawet niewielkim podwyższeniem bilirubiny, jak w niektórych niegroźnych w przebiegu chorobach genetycznych, kamicach, marskości alkoholowej albo jak ktoś się nażre Paracetamolu. A jeśli chodzi o wirusy zapalenia wątroby to już chyba dokładnie ci wytłumaczono.

Jeśli chodzi o ciągłe mierzenie temperatury, lekarz nie może ufać pacjentowi, który nie odróżnia stanu podgorączkowego od gorączki.
W takim razie po co ludzie kończą medycynę i zostają lekarzami? Może otwórz swój gabinet znachorski i lecz za pomocą google? Skoro tak szybko udało ci się postawić odpowiednią diagnozę, wyczuwam talent pokroju House'e.

Jak to nam mówią na studiach, przyszły teraz ciężkie czasy dla lekarzy. Teraz to zawód pogardzany (np. przez autora wątku), ludzie tylko czekają, by oczernić albo wyciągnąć odszkodowanie. I nie powinniście mieć pretensji, że lekarz broni swojego tyłka. To wina systemu, a nie jego. Wy w swojej pracy też musicie przestrzegać wszystkich przepisów, by chronić swoje dupsko.

A to, że dorabiają sobie prywatnie? Chyba nikt nie oczekuje od fryzjerki by strzygła za darmo ani od informatyka, by za darmo naprawił kompa. Ale wg was lekarz pownien być wolontariuszem.





ojojoj

2013-06-08, 14:23
kurestwo pie**olone. dziwie sie ze ludzie nie wysadzaja tych szpitali.