Dwaj brytyjscy artyści Jamie Wardley i Andy Moss wybrali się na plażę w Normandii wraz z ekipą wolontariuszy uzbrojonych w szablony sylwetek martwych żołnierzy. Wykonali ponad 9000 "odbitek" upamiętniających żołnierzy poległych w czasie "D-day".
@up
jeśli będziesz potrafił dorobić ideologię do grabienia liści oraz powiążesz to z jakimś dramatycznym wydarzeniem w historii to na pewno znajdzie się grupa chętnych.
Chyba nawet nie musiał. Wydaje mi się, że doskonale zdawali sobie z tego sprawę, co dodało jeszcze symboliki temu przedsięwzięciu. Mimo tego, że czas minął i żołnierzy, którzy tam zginęli już nie ma, to pamięć o nich pozostaje nadal wśród żywych...
@maniek1710 błagam ciebie, na wpół spalona stodoła miała dla Niemców większy priorytet niż ten śmieszny skrawek lądu. Rzucili do zajęcia tego odcinka podrzędny oddział podrzędnego pułku i nawet im Panzer II nie dali do pomocy. Na dodatek bohaterski dowódca chciał skapitulować już po 3 godzinach No i ta wspaniała historyjka jak to Schleswig-Holstein walił po naszych dzielnych wojakach z Westerplatte z 300mm dział. Szkoda tylko, że jak się później okazało, okręt był zbyt blisko i wszystkie pociski przeleciały nad Westerplatte, co najwyżej kosząc czubki drzew... ch*jowy dałeś przykład.
Co do samej Normandii, to jest to jedno z najmniejszych zwycięstw w czasie wojny. Na froncie wschodnim byle starcie oznaczało 15 000 zabitych ludzi, a tu jedna bitewka, w której Niemców było jak na lekarstwo, a jest celebrowane tak jakby to była rocznica wyzwolenia Stalingradu
PS: czy wiecie, że więcej Niemców zginęło w czasie próby zdobycia "Domu Pawłowa" niż w czasie zajęcia i obrony Paryża?
No może i ładny gest, ale po lądowaniu tempo natarcia było śmieszne. Brytyjczycy jedno miasto zdobywali ponad miesiąc, dopiero jak Pattona dopuścili to tempo wróciło do normy, zresztą podobnie było pod Anzio i podczas operacji torch, małe grupki trzymające w szachu całe armie.
Rommel umiał się bawić z brytyjczykami, w afryce też dał pokaz, jak drewnianymi czołgami szturmował pozycje brytoli.