Bóg patrząc na grzeszną Ziemię zauważył zły stosunek społeczeństwa do lekarzy. Chcąc podnieść reputację całego personelu medycznego, zszedł na Ziemię i zatrudnił się jako lekarz w przychodni rejonowej. Pierwszy dzień pracy, siedzi w izbie przyjęć, przywożą mu sparaliżowanego chorego (20 lat na wózku inwalidzkim).
Bóg wstaje, kładzie choremu na głowę swoje dłonie i mówi: - Wstań i idź!
Chory wstaje, wychodzi na korytarz. Na korytarzu tłum oczekujących, wszyscy pytają:
- No i jak nowy doktor?
- Doktór jak doktór, k***a nawet ciśnienia nie zmierzył...
To racja, że jest zły stosunek do lekarzy w społeczeństwie. Jak się nie uda uratować, to wina lekarza, jak uda to kompletny brak wdzięczności.
Był taki przypadek, niemal tragiczny. Jednak lekarzom udało się uratować pacjenta. To rodzina zamiast podziękować lekarzom, poszła dać na kościół i dziękują Janowi Pawłowi II, bo ciotka Hela się o uzdrowienie do niego modliła o0