Studentka przychodzi do sali profesora, nikogo poza nią i psorem nie ma, zamyka drzwi za sobą, przysuwa się do niego i słodkim głosikiem tak rzecze:
- Zrobiłabym wszyyystko, żeby zdać ten egzamin... - i przysuwa się jeszcze bliżej do profesora i tym razem szepcze mu do ucha:
- Zrobiłabym wszszszyyystko...
Na to profesor pobudzony:
- Naprawdę wszystko?
Ona mruga słodkimi oczkami, kokieteryjnie poprawia włosy i mruczy:
- Tak, wszyystkooo...
Na to psorek równie słodko na uszko do niej mówi:
- Aaa... pouczyłabyś się może trochę?
Taka mi się historia jednej studentki przypomniała.
Był egzamin. Dziewczyna bardzo chciała zdać, bo przedmiot trudny i niska zdawalność. Poszła więc po egzaminie do prof. i dała mu się bzyknąć (to co robili pewne w 100% nie jest). Po wszystkim zostawiła mu indeks. Następnego dnia szczęśliwa poleciała po odbiór tegoż indeksu. Po wyjściu od profesorka chciała sprawdzić czy dobrze się wpisał. Otwiera i patrzy, a tam wpisu nie ma tylko złożone 100zł.
Gościówa nie zaliczyła koła z matmy na pierwszym roku i tłumaczy się że jest w ciąży itd. Na co doktor odpowiedział jej:
Jakby pani tak często rozkładała książke jak nogi to by pani zdała
Gościówa nie zaliczyła koła z matmy na pierwszym roku i tłumaczy się że jest w ciąży itd. Na co doktor odpowiedział jej:
Jakby pani tak często rozkładała książke jak nogi to by pani zdała
Ot taka anegdota
my mieliśmy takiego profesora jak się usprawiedliwiało u niego koleżankę, że jej nie ma, bo jest w ciąży, to on mówił, że jeśli nie z nim, to go to nie obchodzi