Kubal z żoną siedzieli na werandzie. Wieczór był ciepły i cichy... i wtedy Kubal zaproponował: - Słuchaj, a może byśmy się napili jakiegoś winka? Żona, która już zbyt wiele nie spodziewała się po swoim mężu przyjęła propozycję z ochotą i... pewną nadzieją. Kubal zszedł do piwnicy i przyniósł zakurzoną butelkę. Otarł ją trochę z kurzu i pojawił się napis KONJAK. - Koniak? Może być i koniak! Po trochu wypili całą butelkę i wtedy spełniły się nadzieje żony Kubala: - Słuchaj, a może teraz byśmy się pokochali...? Kochali się przez godzinę, potem drugą i trzecią, potem całą noc, potem całą dobę, druga dobę i trzecią... W końcu żona mówi do Kubala: - Słuchaj, co właściwie było w tej butelce? Kubal odnalazł butelkę, dokładnie wytarł ją z kurzu i pojawił się napis: - KOŃ JAK NIE MOŻE WTEDY WLAĆ ŁYŻKĘ NA WIADRO...