18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach

#grobowiec

Grobowiec przez przypadek

Salieri16000 • 2018-08-31, 23:53
6
Na farmie, pod jednym z kół ciężarówki wiozącej oliwki, zapadła się ziemia, gdy pod nią zarwał się "sufit" starożytnego grobowca:

Jednak wstał

crossdressphyxia • 2017-11-01, 21:33
287
Wskrzeszony i gotowy.

Pradawne Sekrety: Chińskie Piramidy

Cały_Idiota • 2015-03-26, 14:03
9
Piramidy i podziemne pałace.

Zwiedzanie Masońskich grobów w Polsce

UrbexHistory • 2014-08-07, 09:25
42
Tym razem zamiast iść wysoko w górę, zeszliśmy niecałe 2 metry pod ziemię. Eksplorowaliśmy podziemne ok. 60 m korytarze znajdujące się na terenie siedziby Stanisława Kostki Potockiego, założonej na początku XIX wieku w rejonie skarpy warszawskiej, na południe od Dolinki Służewieckiej w rejonie kościoła św. Katarzyny.


W niewielkiej skarpie na której znajduje się obecnie kościół i cmentarz wydrążono podziemia, będące elementem urządzenia parku. Budowla ta, to coś w rodzaju katakumb, zwana przez miejscową ludność „grobami masonów”. Nazwa nie jest bezpodstawna, ponieważ zarówno Ignacy jak i Stanisław Kostka Potoccy byli znakomitymi polskimi wolnomularzami końca XVIII i początku XIX wieku. Nie wszyscy wolnomularze żyli w zgodzie z kościołem i ostatnim miejscem ich spoczynku mogły być te katakumby." Samo ułożenie korytarzy na planie czworoboku ma związek z lożą wolnomularską, czyli miejscem spotkań masonerii.

W środku panowała niewiarygodnie wysoka wilgotność i niska temperatura, zegarek wskazał 10 °C (na zewnątrz około 30°C). Z półkolistych sklepień wyłożonych cegłą sączyła się stale woda. Nawy boczne będące miejscem na trumny i urny w niektórych miejscach, są doszczętnie zniszczone przez naturę i widać tam tylko ziemię z korzeniami. Wszystko to daje niesamowity klimat.

Piramida w Polsce

dogip • 2013-11-14, 09:06
16
Piramida w Rapie – zbudowany w 1811 w mazurskiej wsi Rapa grobowiec rodzinny pruskiego rodu baronów von Fahrenheid, zaprojektowany przez duńskiego rzeźbiarza Bertela Thorvaldsena. Charakterystyczną cechą budowli jest kształt, przypominający starożytne egipskie piramidy.



Wieś Rapa od pierwszej połowy XVIII wieku należała do rodu Fahrenheidów. Kupili ją oni od Christopha von Rap, stąd nazwa wsi. Główna siedziba Fahrenheidów znajdowała się w położonych kilkanaście kilometrów na północ Bejnunach (Beynuhnen), dziś w obwodzie kaliningradzkim, gdzie w swoim pałacu zgromadzili oni imponującą kolekcję rzeźby i malarstwa.
Starożytnym Egiptem zainteresował się właściciel majątku w Rapie, baron Friedrich von Fahrenheid. Był on zapalonym kolekcjonerem dzieł sztuki i mecenasem artystów. Ukończył uniwersytet w Królewcu, gdzie słuchał wykładów samego Immanuela Kanta. Podczas podróży po Europie odbywanej na początku XIX wieku zetknął się w Paryżu z modną wówczas, po wyprawie egipskiej Napoleona, egiptologią. Zafascynowany opowieściami o posiadających niezwykłe właściwości, monumentalnych piramidach postanowił zbudować podobną w swoim majątku. Przeznaczeniem tej budowli miało być przechowywanie doczesnych szczątków Fahrenheidów, a panujące w niej warunki miały sprzyjać mumifikacji ciał. Budowę grobowca powierzono Thorvaldsenowi, którego mecenasami byli Fahrenheidowie – ozdobił on rzeźbami m.in. park ich dworu w Rapie i pałacu w Bejnunach.




Pierwszą osobą złożoną w "piramidzie" była trzyletnia córka barona, Ninette, zmarła wkrótce po powrocie barona z wojaży zagranicznych i pochowana w 1811 roku. Na przestrzeni lat w grobowcu pochowano siedmiu członków rodziny, w tym w 1849 roku samego twórcę budowli.



Po przejściu majątku w Rapie w ręce innej rodziny, co stało się pod koniec XIX wieku, o piramidzie zaczęto zapominać. Położona z dala od zabudowań została zasłonięta przez las. Podczas I wojny światowej zdewastowali ją rosyjscy żołnierze. Radzieccy żołnierze w czasach II wojny światowej również poszukiwali tutaj kosztowności. Reszty dokonali Polacy osiedleni tutaj po drugiej wojnie światowej. Jeszcze na początku XXI wieku przybywający tu turyści rozgrzebywali kijami trumny. Lokalne władze zamurowały wejście do grobowca dopiero w 2010 roku.
W latach dziewięćdziesiątych XX wieku przypomniano sobie o nietypowej dla okolic budowli. Została wpisana na listę zabytków. Wnętrze uporządkowano, ustawiając trumny i układając w nich ciała, a otwarte wejście zostało zamurowane. W okna wstawiono kraty i podmurowano ściany. Od szosy zrobiono wzdłuż grobli przecinkę ułatwiającą dostęp. Obecnie trumny są zamknięte, a obiekt można oglądać jedynie przez zakratowane okienka znajdujące się po bokach i z tyłu.
Wzorowana na piramidach egipskich konstrukcja ma sklepienie wewnętrzne pochylone pod kątem 51°52', czyli identycznym jak w piramidach egipskich. Podstawa zbudowana jest z kamienia polnego, na planie kwadratu. Zewnętrzne wymiary piramidy wynoszą:
• wysokość: 15,9 m.
• długość boku podstawy: 10,4 m.
Droga ze dworu w Rapie do piramidy biegła specjalnie usypaną na bagnistym terenie groblą. Podobno wzdłuż niej, na całej długości, ustawione były rzeźby. Ciała złożone w grobowcu rzeczywiście uległy mumifikacji pomimo bardzo wilgotnego terenu.
Tak niezwykła w kształcie budowa obrosła na przestrzeni lat w kilka legend dotyczących jej powstania i historii. Jedna z opowieści głosi, jakoby powracający z podróży baron zastał martwymi siedmioro członków swojej rodziny i dla nich zbudował grobowiec w kształcie piramidy. Według tego podania, w czasie peregrynacji Friedricha miało dojść do niesnasek w rodzinie. Na wieść o rychłym powrocie męża, pani Fahrenheid zorganizowała obiad mający doprowadzić do pojednania między zwaśnionymi kuzynami. W trakcie obiadu doszło do tragedii – wszyscy biesiadnicy zatruli się śmiertelnie grzybami. Historia ta jest z pewnością nieprawdziwa – wprawdzie niektórzy z domniemanych uczestników obiadu rzeczywiście zostali pochowani w piramidzie, jednak o wiele lat później. Np. Johann Friedrich von Fahrenheid w 1834 roku, a Wilhelmine von Fahrenheid, organizatorka obiadu, w 1847 roku.
Inna, współcześniejsza już legenda, opowiadana przez niektórych okolicznych mieszkańców dotyczy braku głów u pochowanych. Według niej, w czasach, gdy grobowcem nikt się już nie opiekował, zaraza zabiła całe bydło w okolicy. Ludzie mieli podejrzewać, że leżące w piramidzie zwłoki są złymi marami, gdyż się nie rozkładają, i to one spowodowały pomór. Chcąc zwalczyć złe moce pozbawiono ciała głów. W istocie najprawdopodobniejsze jest, że zbezczeszczenie zwłok dokonało się podczas dewastacji dokonanej przez czerwonoarmistów w 1945 roku.


Zaj***ne z Wikipedii
115
Marihuana sprzed 2700 lat - najstarszy przypadek!



789 gramów ususzonych konopii znaleźli naukowcy w grobowcu mężczyzny o europejskim wyglądzie, który odkopano niedaleko Turpan (Turfan) w północno-zachodnich Chinach. Zdaniem naukowców, którzy opisali znalezisko w “Journal of Experimental Botany”, nie ma wątpliwości, że znalezione konopie miały służyć jako narkotyk.



Zmarły 45-latek miał niebieskie oczy i jasne włosy. Naukowcy podejrzewają, że mógł być szamanem ludzi tworzących kulturę Gushi. Pochówki ludzi o europejskim wyglądzie są w tym rejonie Chin stosunkowo częste. Suche warunki i zasadowa gleba spowodowały, że marihuana zachowała się rewelacyjnie. Wciąż ma naturalny kolor, choć charakterystyczny aromat już dawno się ulotnił. Zdaniem uczonych jest to najstarszy udokumentowany przypadek stosowania konopii jako środka farmakologicznego.



Zespół 18 naukowców (w większości Chińczyków), który badał starożytną marihuanę, próbował zasiać ziarna, ale nie udało im się wyhodować rośliny. Ustalili za to, że znaleziony susz miał bardzo wysoką zawartość psychoaktywnej substancji THC.



Oprócz marihuany naukowcy znaleźli też w grobowcu uprząż, wyposażenie łucznicze oraz harfę. Nie natrafili jednak na nic, co wyjaśniołoby, w jaki sposób zażywano narkotyk. Jednym z największych kłopotów podczas badań było przewiezienie znalezionych konopii do laboratorium w Anglii. Walka z urzędnikami o konieczne pozwolenia zajęła naukowcom 10 miesięcy.

Jak się wydaje marihuana nie była powszechnie używana przez ludzi kultury Gushi. Znaleziono ją na razie tylko w dwóch z 500 przebadanych grobowców.


Szkoda, że nasiona nie kiełkują bo na bank byłby to złoty lek na raka :D

źródło:
Haszysz.com

DJ
Zarammoth • 2013-07-20, 20:49  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (77 piw)
kuropatwa121 napisał/a:

@Krawacik, ile Ty masz k***a lat że piszesz "żal.pl"?


Kuropatwa, ty tu nie mędrkuj, tylko bądź honorowy i wykonuj zadanie jakie ci powierzono jak obiecałeś.
http://www.sadistic.pl/uwaga-konkurs-myszki-3-vt216003.htm

Czekam na hardzie
:amused:
132
Witam wszystkich ;-)

Być może ktoś z Was słyszał już o tajemniczych, ruchomych trumnach członków rodziny Chase, które znajdowały się w grobowcu na Barbados, a jeśli nie, to zapraszam do lektury :emo:


Nad zatoką Oistins, na południowym wybrzeżu wyspy Barbados wznosi się cmentarz Christ Church. Zbudowany z wielkich, scementowanych bloków rafy koralowej grobowiec Chase'ów, o wymiarach cztery na dwa metry, był do połowy zagłębiony w ziemi. Marmurowa płyta ważąca tonę stanowiła solidne zamknięcie.




31 lipca 1807 roku znalazła się tu pierwsza trumna, jednak nie było to dla nieboszczyka miejsce spoczynku. W trumnie spoczywały zwłoki pani Thomasiny Goddard. Pochówek miał zupełnie zwykły przebieg i nic nie zapowiadało nadzwyczajnych wydarzeń. Wkrótce potem, dokładnie 22 lutego 1808 roku w krypcie umieszczono drugą trumnę. Była znacznie mniejsza, gdyż leżały w niej zwłoki dziecka - Mary Anny Marii Chase, wnuczki pani Goddard. I tym razem wszystko odbyło się jak zazwyczaj. Kiedy więc 6 lipca 1812 roku otwarto kryptę w celu pochowania w niej starszej siostry Mary Anny, Dorcas Chase, żałobnicy i grabarze stanęli jak rażeni piorunem na widok tego, co w niej ujrzeli: mniejsza trumna leżała w jednym kącie, a trumna pani Goddard była oparta o ścianę. Wyglądało to tak, jakby jakiś olbrzym dla psoty ruszył trumny z miejsca albo odsunął na bok bez należytego respektu. O sile sprawcy świadczyło to, że trumny były obite ołowianą blachą i takie zadanie nie należało do łatwych.




Ponieważ trudno było ustalić co zaszło, w milczącym porozumieniu ustawiono trumny na swoje miejsca i postawiono obok nich nowa trumnę, następnie zamknięto komorę grobowca. Zaczęto snuć rozważania, iż sprawcami są murzyńscy niewolnicy, którzy byli traktowani przez swego pana Thomasa Chase gorzej niż zwierzęta (tak samo traktował swoją rodzinę - krążyły plotki, że Dorcas sama zagłodziła się na śmierć nie mogąc dłużej znieść kazirodczych zapędów okrutnego ojca).

Niedługo potem odbył się kolejny pogrzeb - tym razem miał zostać pochowany sam Thomas Chase. Jak łatwo się domyśleć, trumny znów zmieniły swe położenie. Trumienka Mary stała odwrócona do góry nogami, w rogu krypty. Trumna ze zwłokami Thomasiny również zmieniła położenie - stała teraz oparta o ścianę pod dziwnym kątem. Jedynie drewniana trumna Dorcas leżała na swoim miejscu, najwyraźniej nietknięta. Grabarze uporządkowali wnętrze grobowca a po wstawieniu cieżkiej, ołowianej trumny Thomasa, zasunęli ciężką pokrywę i opieczętowali wejście.

Aż do 25 września 1816 roku, wokół rodzinnego grobowca Chase'ów panowała cisza. Tego dnia jednak miał odbyć się pogrzeb Samuela Brewstera Amesa, zmarłego miesiąc po jego pierwszych urodzinach. Ponownie więc otwarto grobowiec, aby złożyć maleńką trumienkę. Oczom przerażonych robotników ukazał się straszny widok. Ciężkie ołowiane trumny były chaotycznie porozrzucane. Nawet potężna trumna Thomasa, którą musiało wnosić dziesięciu rosłych mężczyzn, leżała niedbale porzucona w kącie. Jedynie drewniana trumna Dorcas znów pozostała na swoim miejscu. Nikt już nie miał wątpliwości : to mogli zrobić tylko Murzyni! Ale czy naprawdę mogliby to zrobić i to w sposób taki, aby nikt tego nie zauważył? Ponadto Murzyni zabobonnie bali się zmarłych. Wszystko to jednak było bez znaczenia. Przed grobowcem wystawiono straże, co pozwalało sądzić, że położy to kres wszelkim profanacjom.

17 listopada tego samego roku znowu odbył się pogrzeb. Tym razem miano pochować Samuela Brewstera Seniora, przeniesionego do grobowca rodziny Chase z pierwotnego miejsca spoczynku na cmentarzu św. Filipa. Ceremonia pogrzebowa przypominała ludowy festyn. Zgromadził się tłum ludzi, przyjmowano zakłady; kto stawiał na powtórzenie się dziwnych zjawisk, ten wygrał: w grobowcu znów panował chaos. Musiały działać tam tak gwałtowne siły, że trumna pani Goddard, która jako pierwsza "mieszkanka" grobowca była na nie najdłużej narażona, została rozbita na kawałki. Tak dalej być nie mogło - zabrano się do badania grobowca. Zbadano centymetr po centymetrze i niczego nie stwierdzono: ściany, podłoga, sufit, płyta zamykająca wejście, wszystko było w nienagannym stanie, nawet mysz nie mogła by się prześlizgnąć.

Sprawa stała się na tyle poważna, że zainteresował się nią sam gubernator wyspy Barbados, sir Stapleton Cotton, lord Combermre. Uznał, że tak dłużej być nie może i kiedy zmarła kolejna osoba z rodu Chase'ów, Thomasina Clarke, gubernator przybył na pogrzeb w towarzystwie czterech asystentów, aby na własne oczy przekonać się, ile jest prawdy w plotkach o przeklętym grobowcu. Po uniesieniu płyty nagrobnej okazało się, że trumny znowu zostały porozrzucane po krypcie. Tym razem przegniła trumna pani Goddard rozpadła się i aby ją ponownie położyć na miejsce, trzeba było ją wzmocnić, oplatając drutem. Gubernator przejął komendę. Polecił asystentowi dokładnie sprawdzić ściany, sufit i podłogę krypty, aby przekonać się, czy nie ma tak jakiegoś tajnego przejścia. Nie było żadnych śladów. Następnie rozkazał ułożyć trumny we właściwych pozycjach, a następnie rozsypać cienką warstwę drobnego piasku z plaży. Dzięki temu, każdy kto wejdzie do kryty, będzie musiał zostawić ślady. Ślady na piasku zostaną też, jeśli trumny przesuwa woda gruntowa, zalewająca rodzinny grobowiec. Kolejne dyspozycje Combermere'a dotyczyły marmurowej płyty zakrywającej wejście do grobowca. Polecił dokładnie ją przymurować, a następnie na miękkim jeszcze cemencie on sam, jak również kilku innych szacownych obywateli, odcisnęli swoje pieczęcie. "Teraz uczyniliśmy wszystko co w ludzkiej mocy, aby żaden intruz nie mógł dostać się do krypty, nie zostawiając po sobie śladów" - orzekł gubernator.

Ponowne otwarcie krypty.

18 kwietnia 1820 roku, czyli ponad dziewięć miesięcy po zaplombowaniu krypty Chase'ów, gubernator Combermere przebywał na plantacji Eldridge, zaledwie kilkaset metrów od grobowca. Jadł właśnie kolację z przyjacielem, Robertem Bowcherem Clarkiem. Obaj panowie, chcąc nie chcąc poruszyli temat zagadki "ruchomych" trumien z grobowca. Gubernator oświadczył, że od pogrzebu pani Clarke minęło chyba wystarczająco dużo czasu i że pora sprawdzić, w jakim stanie znajdują się pieczęcie i trumny. Wezwano miejscowego pastora, wielebnego Thomasa Ordersona. Kiedy dowiedział się, w czym rzecz, zgodził się wziąć udział w wyprawie do grobowca. Trzech mężczyzn wyruszyło w kierunku cmentarza. Po drodze Boecher Clarke wziął do pomocy kilku swoich robotników. Grupa liczyła więc już kilkunastu ludzi. Po kilku minutach marszu dotarli na miejsce. Gubernator, pastor i plantator dokładnie sprawdzili stan pieczęci, odciśniętych przed dziewięcioma miesiącami w cemencie. Były nienaruszone, wobec czego Bowcher Clarke kazał robotnikom usunąć cement i odsunąć marmurową płytę. Kiedy wejście do krypty stanęło otworem, mężczyźni zajrzeli do wnętrza. Trumny znowu były porozrzucane. Na piasku rozsypanym na podłodze nie było żadnych odcisków stóp, nie było też śladów działalności wody. Podłoga, sufit i ściany były nienaruszone. Niegdysiejszy kawalerzysta, który nie cofał się przed doborowymi oddziałami Napoleona, musiał w końcu przyznać się do porażki. Nakazał opróżnić grobowiec, a znajdujące się w nim szczątki pochować w innym miejscu. Od tego czasu krypta rodowa Chase'ów do dziś stoi pusta.

Siły nieczyste?

Co sprawiało, że trumny w krypcie na Barbados ciągle się przemieszczały? Początkowo podejrzenie padło na miejscowych bandytów, którzy w jakiś sposób potrafili dostać się do grobowca znienawidzonego rodu Chase'ów i demolowali wnętrze powodowani żądzą zemsty. Jednak doświadczenie przeprowadzone przez gubernatora dowiodło, że do środka nie mógł się dostać żaden człowiek, nie pozostawiając śladów włamania, tak więc hipoteza ta upadła. Z tych samych względów odrzucono także teorię, zgodnie z którą trumny przesuwały się pod wpływem wody zalewającej grobowiec. Poza tym, w żadnym z pobliskich grobowców trumny nie ulegały przemieszczeniu. Brano tez pod uwagę możliwość wystąpienia lokalnego wstrząsu podziemnego, jednak musiałyby to być bardzo ograniczone i wyjątkowo regularne wstrząsy. Ruchy skorupy ziemskiej powinny tez przecież spowodować inne zniszczenia, lub chociaż być odczuwalne w okolicy, a niczego takiego wówczas nie zanotowano. Rozważano też możliwość działania złośliwych duchów - poltergeistów oraz telekinezy. Wśród miejscowej ludności krążyły natomiast pogłoski, jakoby za dewastację grobowca odpowiedzialni byli wyznawcy voodoo. Bez wątpienia w grobowcu Chase'ów działo się coś tajemniczego, jednak nikt nie potrafił w przekonujący sposób wyjaśnić dziwnej wędrówki trumien. Być może nie bez znaczenia był tu fakt, iż historia rodu Chase'ów pełna była przemocy, morderstw i samobójstw. Tak tragiczne wydarzenia, jak twierdzą znawcy przedmiotu, mogą przyczyniać się do powstania zjawisk określanych jako paranormalne. Mimo prawie dwóch stuleci, które już upłynęły od opisanych tu wydarzeń, zagadka rodzinnego grobowca Chase'ów nie doczekała się rozwiązania a opróżniona i stojąca otworem krypta do dziś przyciąga badaczy zjawisk nadprzyrodzonych.

Kiedy Pamela Wilson chciała zejść do wnętrza grobowca, coś ostrzegło ją, żeby tego nie robiła. Postanowiła jednak wykonać zdjęcie swojego towarzysza na tle grobowca. Kiedy film został wywołany, okazało się, że Simon zniknął, a zamiast niego na zdjęciu pojawiła się niewyraźna sylwetka kobiety. Zdjęcie poddano komputerowej obróbce w wyniku której w miejscu, gdzie powinna być głowa, pojawiła się naga czaszka.



Wolna energia?

Jedna z teorii parapsychicznych mówi, że kiedy umiera osoba młoda - zwłaszcza w wyniku morderstwa lub samobójstwa - uwalnia się nadwyżka energii psychicznej. Dwie trumny w grobowcu Chase'ów zawierały szczątki małych dzieci: Samuela Brewstera Amesa i Mary Chase. Samuel Chase Senior został zabity w czasie powstania niewolników w 1816 roku, a Dorcas Chase popełniła samobójstwo. Porównując mroczną zagadkę krypty Chase'ów z klasycznymi przypadkami aktywności poltergeista można zauważyć dość wyraźne podobieństwa. Dorcas i jej ojciec mieli kłopoty z osobowością - skrajne emocje, które nimi rządziły, mogły po ich śmierci spowodować zwiększoną aktywność poltergeista. Również niezwykle chaotyczny sposób, w jaki porozrzucane były trumny, przypomina efekty tego niezwykłego oddziaływania bezosobowej energii.

Magiczne grzyby?

Według jednej z hipotez, trumny w grobowcu mogły być spychane przez grzyby, o których wiadomo, że czasami podnoszą i kruszą nawet ciężkie płyty chodnikowe. Jednak w grobowcu nigdy nie znaleziono śladów takich grzybów. W latach 70-tych grupa studentów z uniwersytetu w Cambridge zaintrygowanych tajemnicą krypty z Barbados, przeprowadziła następujący eksperyment: w szafce w sali wykładowej umieszczono wielkie purchawki, aby sprawdzić, po jakim czasie grzyby ulegną całkowitemu rozkładowi. Okazało się, że po upływie pół roku grzyby wciąż były w doskonałym stanie.

Spisek masonów?

Wśród wielu szczególnie wymyślnych hipotez pojawiła się i taka, która o bezczeszczenie miejsca wiecznego spoczynku rodziny Chase'ów posądzała Obcych. Według zwolenników tej teorii, Obcy zdalnie przesuwali trumny, żeby zbadać ludzkie reakcje na niezwykłe zdarzenia, wymykające się jakiemukolwiek "ziemskiemu" wyjaśnieniu. Inna teoria głosiła z kolei, że cała zagadka jest jedynie intrygą loży masonów. Zgodnie z tymi spekulacjami, lord Comberemere wraz z braćmi ze swojej loży, z sobie tylko znanych powodów postanowił wymyślić i puścić w obieg tajemniczą opowieść o trumnach, które same się poruszają. Jednak wobec licznych dowodów oraz relacji świadków na temat poruszających się trumien hipotezę tę można z całą pewnością odrzucić.

Niestety nie będzie "więcej zdjęć w komentarzu" bo ich zwyczajnie nie jest dużo.

Grobowiec Faraona

mattemattic • 2010-04-28, 22:04
10
"Czasami jak się ktoś dobrze zrobi, to nie wie co robi..."