18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach

#birdman

Mothman

sunnychris • 2013-09-20, 13:59 IGNORUJ TEMATY Z DZIAŁU "INNE CZARNOŚCI"  
209

Mothman, czyli Człowiek-Ćma to jedna z najbardziej niezwykłych zagadek, na którą można natknąć się w Stanach Zjednoczonych.

15 grudnia 1967 roku w Point Pleasant doszło do zawalenia się mostu Silver Bridge. Na miejscu zginęło 46 osób, a ciał dwojga nigdy nie odnaleziono. Kilka obserwacji Mothmana miało nastąpić tuż przed samą katastrofą. Około piątej po południu most Silver Bridge, łączący miasteczko z Ohio nagle zawalił się.

... a teraz cofinijmy się do 12 listopada 1966 roku. W pobliżu miasteczka Clendenin w Zachodniej Wirginii. Tego dnia pięciu mężczyzn na lokalnym cmentarzu przygotowywało grób do pogrzebu, kiedy nagle coś przypominającego brązową istotę ludzką sfrunęło z pobliskich drzew i przeleciało nad ich głowami. Przerażeni ludzie zarzekali się, że nie mógł być to ptak, ale bardziej... człowiek ze skrzydłami. Kilka dni potem w całym regionie zaczęły mnożyć się doniesienia o obserwacjach zagadkowego stworzenia.
Późnym wieczorem 15 listopada, dwie młode pary zauważyły to dziwne stworzenie, kiedy przejeżdżały obok opuszczonej fabryki trotylu nieopodal Point Pleasant. Istota miała wielkie oczy, ludzkie kształty, ale była większa, a na plecach spoczywały złożone skrzydła. Kiedy stworzenie ruszyło ku drzwiom fabryki, pary w panice rzuciły się do ucieczki. Po chwili znów je ujrzeli, kiedy rozłożyło skrzydła i uniosło się nad wzgórzami, podążając za samochodem młodych. Nawet kiedy pędzili ponad 100 mil na godzinę, nie mogli jej zgubić, aż do granic Point Pleasant. Zgłosili wszystko szeryfowi Millardowi Halsteadowi, ku ich zdumieniu nie tylko oni widzieli to stworzenie tej samej nocy - były jeszcze trzy obserwacje.
O 22.30 tego samego wieczora Newell Partridge, mieszkający w Salem (90 mil do Point Pleasant) oglądał telewizję, kiedy nagle ekran zrobił się czarny. Dziwny wzór wypełnił ekran i usłyszał głośne, jękliwe dźwięki dochodzące z podwórza, ich ton podniósł się i nagle wszystko ustało. To brzmiało jak rozgrzewający się generator - zeznał później. Jego pies, Bandyta, zaczął wyć i Newell wyszedł na werandę, żeby sprawdzić co się dzieje. Na zewnątrz skierował światło latarki w kierunku stodoły z sianem, gdzie zauważył dwa czerwone koła, wyglądające jak oczy lub, jak sam stwierdził, reflektory rowerowe. Według nie go na pewno nie były to oczy zwierzęcia, co jeszcze bardziej go przeraziło. W końcu pies rzucił się w kierunku gorejących oczu, nie reagując na komendy swojego pana. Partridge wrócił do domu po strzelbę, ale nie wrócił już na podwórze - za bardzo się bał. Następnego ranka po Bandycie nie było śladu. W gazecie przeczytał relację czwórki, która widziała latającego stwora obok fabryki: jedna z osób zeznała, że wiedzieli zwłoki dużego psa leżące na poboczu. Kilka minut później, kiedy wracali tą samą drogą, ciała już nie było. Newell Partridge już nigdy nie ujrzał swojego psa.
16 listopada szeryf Halstead zwołał konferencję prasową, na której czwórka świadków powtórzyła swoją relację. Halstead, znający tych ludzi całe życie, nie miał żadnych powodów aby sądzić, że kłamią. Rozgorączkowani dziennikarze, wietrzący sensacyjny materiał, obdarzyli tajemniczego potwora przydomkiem Mothman (człowiek-ćma), na cześć postaci z popularnego wówczas serialu Batman. Historia szybko obiegła cały świat.

Jeśli kogoś zainteresowały te bazgroły to polecam film
http://www.filmweb.pl/Przepowiednia
BongMan • 2013-09-20, 14:03  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (67 piw)
Podobno Mothman wziął się z klątwy rzuconej przez indiańskiego wodza, którego podstępnie zamordowali biali.
Polecam przeczytać:

Zanim nawet Człowiek-Ćma zaczął nawiedzać okolice miasteczka Point Pleasant w Zachodniej Virginii, okolice Ohio River od niemal 200 lat były uważane za nawiedzone miejsce. Wszystko z powodu pewnego człowieka, który stawił czoła przybyszom zza Wiekiej Wody i dzielnie bronił ziem swojego plemienia. Pod koniec swego życia stał się przyjacielem swoich wrogów, co jednak nie uchroniło go od zdrady i śmierci. Mimo tego zdążył na te okolice rzucić klątwę, która sprawia, że śmierć ciąży nad Point Pleasant. Okoliczni mieszkańcy mają tylko nadzieję, że gniew tego indiańskiego wodza kiedyś minie. Jego imię to Cornstalk - Łodyga Kukurydzy.

Ziemie Zachodniej Wirginii już przez Indian były uważane za nawiedzone miejsce. Lokalne legendy i podania pełne są duchów, nawiedzonych miejsc, tajemniczych świateł i dziwnych stworzeń. Dlatego kiedy pojawiły się pierwsze doniesienia o Mothmanie, złowieszczym Człowieku-Ćmie, wiele osób wcale nie było tym zdziwione - doskonale pasowało to do reputacji tych ziem. Jak już wspomniałem w artykule o tym fenomenie, niektórzy badacze (jak John Keel) uważają, że te okolice stanowią coś w rodzaju okna między wymiarami, gdzie paranormalne siły mogą się nagle pojawiać i znikać. Tak było z samym Mothmanem, który przez 13 miesięcy straszył mieszkańców, by zniknąć tak nagle, jak się pojawił. Inni wskazali na krwawe wydarzenia, które miały tu miejsce ponad 200 lat temu...

Kiedy około 1770 r. amerykańscy osadnicy zaczęli swoją migrację na zachód, napotkali na silny opór konfederacji siedmiu plemion: Shawnee, Delaware, Miami, Mingo, Illinois, Wyandot i Ottawa. Shawnee byli najsilniejsi, a dowodził nimi sławny i szanowany powszechnie wódz nazywany Keigh-tugh-gua (ang. Cornstalk, czyli Łodyga Kukurydzy). Około 1200 wojowników zjednoczonych plemion starło się z podobną liczbą żołnierzy osadników nad Ohio River, w miejscu nazwanym przez białych Point Pleasant. Nie było mowy o wyrównanej walce - osadnicy dysponowali bronią palną. Tego dnia w walkach zginęło 140 białych i ponad dwa razy tyle Indian. Aby ochronić się przed kolejnymi atakami, przy połączeniu rzek Ohio i Kanawha wybudowano fort.

Wódz Cornstalk w końcu zrozumiał, że musi zawrzeć pokój z białymi. W 1777 r. Brytyjczycy zaczęli podburzać Indian, aby ci zaatakowali zbuntowane kolonie. Ponownie konfederacja plemion zebrała się nad rzeką Ohio z zamiarem zdobycia fortu. Jedynie Cornstalk oraz wódz Delawarów, Czerwony Jastrząb, byli przeciwko walce. 7 listopada wyruszyli do fortu z poselstwem. Powiedzieli kapitanowi Arbuckle, który dowodził garnizonem, że tylko oni przecistawiają się zamiarom ataku u boku Brytyjczyków. Obawiał się jednak, że inne plemiona zmuszą go do tego, żeby wraz ze swymi ludźmi ruszył do walki. Słysząc to, Arbuckle wziął ich jako zakładników. Inne plemiona nie chciały narażać życia tak znamienitych wodzów i nie zaatakowały. Więźniowie byli bardzo dobrze traktowani, pomogli osadnikom w sporządzeniu map okolic. Mówi się też, że Amerykanie nauczyli się wiele od wodza Cornstalk, który był znakomitym taktykiem i strategiem. Jego nauki pomóc miały potem osadnikom wygrać wiele potyczek z Anglikami, pomimo miażdżącej przewagi liczebnej wroga. 9 listopada syn wodza Cornstalk, Ellinipisco, przyszedł do fortu aby odwiedzić ojca. Jego także uwięziono.

Następnego dnia miał miejsce przykry incydent. Dwóch żołnierzy, którzy wyszli poza obręb fortu aby zapolować na jelenia, zostało zaatakowanych przez Indian. Jednemu z białych udało się zbiec do fortu. Wzburzeni koledzy zabitego ruszyli do więzienia, z zamiarem dokonania samosądu, mimo że przecież więźniowie nie mieli z incydentem nic wspólnego. Wódz Cornstalk stanął przed nimi z taką godnością, że napastnicy na moment zwątpili. Po chwili jednak nienawiść wzięła ponownie górę nad rozsądkiem i otworzyli ogień z muszkietów. Wódz plemienia Shawnee dostał osiem kul, zanim upadł. Jego syna również zastrzelono, a innego więźnia uduszono. Czerwony Jastrząb zginął od noży.

I tak umierając na ziemi w wypełnionym dymem pomieszczeniu, wódz Cornstalk rzucił swoją legendarną klątwę: Byłem przyjacielem człowieka pogranicza. Wiele razy ocaliłem jego i jego ludzi przed krzywdą. Nigdy nie prowadziłem z wami wojny, tylko broniłem naszych wigwamów i ziemi. Odmówiłem przyłączenia się do waszych wrogów o bladych twarzach, noszących czerwone kurtki. Przybyłem do fortu jako przyjaciel, a wy mnie zamordowaliście. Na moich oczach zamordowaliście mojego młodego syna... Za to niech klątwa Wielkiego Ducha spadnie na te ziemie. Niech zostanie zniszczona przez naturę. Niech zniszczona będzie nawet nadzieja. Niech siła ludzi zostanie sparaliżowana przez plamy naszej krwi.

Po wypowiedzieniu tych złowieszczych słów wyzionął ducha. Zwłoki Indian wrzucono do rzeki Kanawha. Zrobiono tylko wyjątek dla wodza Cornstalk., którego pogrzebano nieopodal fortu Point Pleasant. Ale nawet po śmierci nie zaznał spokoju. Kilkakrotnie przenoszono jego szczątki, które w latach 50-tych XX wieku złożono w aluminiowym pudełku w parku Tu-Endie-Wei, obok grobu pionierów, z którymi walczył, a w końcu się zaprzyjaźnił. Na cześć wodza wzniesiono pomnik o wysokości 12 stóp.

Inny pomnik o wysokości 86 stóp, stojący w Point Pleasant, postawiony ku czci poległych w bitwie w 1774 r. (w której klęski doznał Cornstalk i jego sojusznicy), przyciąga w niewytłumaczalny sposób pioruny. Jeszcze przed odsłonięciem pomnika, 21 lipca 1909 r. w piękny, bezchmurny dzień błyskawica uderzyła w dźwig montujący monument. 4 lipca 1921 r. piorun uderzył ponownie, uszkadzając poważnie całą konstrukcję. Pomnik odbudowano i stoi do dzisiaj, ale ludzie szepczą cicho między sobą i oczekują, kiedy klątwa wodza ponownie da znać o sobie. A przez 200 lat wiele tajemniczych wypadków wskazuje na to, że Cornstalk nie wybaczył swoim mordercom:

1880 r. - cały kwartał miasta staje w płomieniach.
6 grudnia 1907 r. - najtragiczniejsza katastrofa górnicza w historii USA, w Monongah, Zachodnia Virginia. 310 górników zginęło.
Lipiec 1944 r. - tornado w okolicy Point Pleasant zabija ponad 150 osób.
Grudzień 1953 r. - 6 mężczyzn ginie podczas eksplozji na barce
15 grudnia 1967 r . - zawalenie mostu Silver Bridge, 46 ofiar śmiertelnych. Wiele osób łączyło ten wypadek z zagadką Mothmana.
Sierpień 1968 r. - katastrofa lotnicza w pobliżu lotniska Kanawha, 35 zabitych.
14 listopad 1970 r. - kolejna katastrofa lotnicza, samolot rozbija się w górach niedaleko Huntington, Zachodnia Virginia. 75 zabitych.
1972 r. - wylewa rzeka Kanawha. Pędząc przez 18-milowy kanion zmiata z powierzchni ziemi całe miasteczka, zabija ponad 120 osób.
Marzec 1976 r. - Do więzienia hrabstwa Mason wdziera się mąż kobiety skazanej za zabójstwo ich malutkiej córeczki. Ma ze sobą walizkę wypełnioną materiałami wybuchowymi. Potężna eksplozja budzi w nocy całą okolicę. Oprócz małżonków ginie trzech funkcjonariuszy.
Styczeń 1978 r . - Pociąg towarowy transportujący toksyczne chemikalia wykoleja się w Point Pleasant. Źródła wody pitnej zostają skażone, studnie zostają opuszczone.
W kwietniu tego samego roku 51 mężczyzn pracujących w elektrowni na wyspie Wilow ginie, kiedy zawala się na nich rusztowanie.

Ile z tych katastrof można wyjaśnić racjonalnie? Niektórzy mieszkańcy nawet upadek lokalnego handlu przypisują klątwie indiańskiego wodza. Nie da się ukryć, że okolice Point Pleasant zdają się być magnesem przyciągającym niewyjaśnione wydarzenia. Osądzenie całej sprawy pozostawiam Czytelnikom. Ostatnio klątwa jakby osłabła, od czasu kiedy upłynęło 200 lat od śmierci wodza. Obecnie miasteczko znane jest głównie z powodu zagadki Człowieka-Ćmy. Może to i lepiej? Najwyraźniej Cornstalk zasnął w spokoju...

Birdman uliczny grajek

Pener • 2010-05-28, 03:09
128
Pozytywna nuta :spoko:
Satrahuart • 2010-05-28, 07:21  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (25 piw)