chyba byłem wtedy w akademiku UW przy Żwirki i Wigury. O północy postanowiliśmy przejść przez wszystkie 7 pięter i napić się z każdą napotkaną grupą bawiących się ludzi. Potem już niewiele pamiętam...
Pamiętny sylwester u kuzyna jak byliśmy dzieciarnią, spalony śmietnik przez fajerwerki, rozj***ny łeb przez piłkę do baseballa odbitą kijem. To były czasy k***a.
Sylwester 99/00. Oglądaliśmy z towarzystwem niemieckie pornusy na VHS - min. Pompująca Irena - klasyk. Od cholery chłopów i tylko dwie dziewczyny, które raczej nie były zachwycone takim doborem repertuaru. Przy tym trochę alkoholu, a po północy spacerek i kupa pijanych znajomych po drodze.
Mój pierwszy prawdziwy sylwester. Całkiem nieźle nam wyszła ta impreza - jak na takich małolatów.