Mój profesor chemii nieorganicznej twierdzi że to raczej rozpraszanie energii pękających wiązań wodorowych mających swój wkład w energię sieci krystalicznej. Energia ta odpowiada zakresowi światła widzialnego.
Weźcie sobie rolkę zwykłej taśmy samoprzylepnej, takiej biurowej tyou "scotch". Odlepiajcie ją z rolki w zupełnych ciemnościach. W miejscu, w którym taśma traci kontakt z poprzednim zwojem zobaczycie delikatne rozbłyski. Mechanizm tego zjawiska nie został do końca wyjaśniony, wiadomo jednak, że odpowiada za niego zjawisko zwane kwantowym tunelowaniem. Tak, drodzy sadole. W momencie rozdzielania warstw taśmy wytwarza się pomiędzy nimi różnica potencjałów i kiedy znajdą się one w pewnej od siebie odległości elektrony "przeskakują" pomiędzy tymi powierzchniami. Nie robią tego jednak zwyczajnie "rozpychając się" pomiędzy atomami powietrza, tylko właśnie zgodnie z mechanizmem tunelowania kwantowego. Efektem tego jest emisja kwantu światła, który można zaobserwować gołym okiem.
Dalczego tak się dzieje... w sumie jeszcze dokładnie nie wiadomo. Okazuje się, że banalne akcesoria potrafią dostarczyć twardy orzech do zgryzienia.
Loaloa pedale wypadałoby tylko dodać, że przy okazji wykonywania twojego eksperymentu spora część promieniowania będzie w zakresie promieni X.
A prawda, prawda. Tylko, że ilość tego promieniowania jest o rzędy wielkości mniejsza od tego, co każdego dnia otrzymuje człowiek z samych tylko źródeł naturalnych. Gdyby było inaczej tacy na przykład pakowacze w fabrykach masowo zapadaliby na chorobę popromienną.