Sobotnia noc, studenci na imprezie w mieszkaniu na 9 piętrze jednego z nich.
Swoje już wypili, większość z imprezowiczów albo śpi, albo udała się do domu. Zostało kilku i wpadli na nietypowy pomysł.
Przygotowali karton, napisali na nim markerem "Misja na Marsa" i jeden z mężczyzn wszedł do kartonu, inni wynieśli go na parapet i wyrzucili przez okno. Gagarin p**rdolną na beton, krew, gówno i flaki.
Ktoś z bolku wezwał służby ratunkowe i tutaj będzie puenta.
Kiedy ratownicy medyczni zajmowali się "Panem Kleksem", policja wchodziła do mieszkania.
Ich oczom ukazał się piękny obraz, a mianowicie drugi mężczyzna wchodził właśnie do kartonu z napisem "Misja ratunkowa".
Sprostowanie. Na ten nietypowy pomysł Wpadli, ponieważ byli mocno ,,podj***ni'' różnego typu jak to potocznie jest nazywane teraz ,,substancjami naturalnymi'' bo ofc nikt nikogo cipunem nie nazywa.
Na koniec historii powinieneś jeszcze dodać że Policja znalazła u nich bodajże jeszcze 10g jakiś tablet, chyba z 5g ,,marichuaniny'' i ileś tam jakiegoś ,,przyśpieszacza'' podobno na początku imprezy tego było kilkanascie razy więcej. I historia kompletna, i podobno prawdziwa
Kiedyś piliśmy piwko z okazji pierwszych ciepłych dni wiosny na dworku, przed akademikiem w Zielonej Górze. Dookoła multum ludzi, muzyka z głośników, grille itd. - ogólnie piknikowa atmosfera. Po chwili zauważyliśmy z kumplem jak po oknach - takie niby balkonowe drzwi ale z barierką od razu na wysokości powiedzmy pasa - wspina się typek. Wspiął się na 10te piętro i żegnany oklaskami wszedł do akademika. Chwilę potem wyszedł z budynku, podszedł do grillujących kolesi i zapytał: "To co, dostanę teraz tę kiełbaskę?".