18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
topic

Sławne zboczki

frankenstein • 2014-02-14, 12:06
1 Wolfgang Amadeusz Mozart

Karierę tego genialnego muzyka przerwała przedwczesna śmierć. Wolfgang Amadeusz Mozart zmarł w wieku zaledwie 36 lat, pozostawiając po sobie takie dzieła, jak Wesele Figara czy Czarodziejski flet. Pozostawił też żonę Konstancję, która w ciągu dziewięciu lat małżeństwa urodziła szóstkę dzieci.

Było coś jeszcze – listy. Ich lektura wskazuje na to, że kompozytora fascynowały nie tylko nuty, ale też drugi koniec układu pokarmowego. Obsesją Mozarta były odbyty, a jego zainteresowania, o których wspominał m.in. w liście do matki, obejmowały zarówno puszczanie gazów, jak i fantazje na temat wypróżniania się do nosa kobiety.

Wszystkim zachwycającym się lekkością i wdziękiem Eine kleine Nachtmusik warto przy okazji przypomnieć, że Mozart jest również autorem kompozycji zatytułowanej Leck mich im Arsch, czyli Wyliż mi dupę.



2 Jan III Sobieski

Polski król nie bez powodu był nazywany przez swoich wrogów Lwem Lechistanu. Na jego koncie poza słynną odsieczą wiedeńską jest seria świetnych zwycięstw. Jednym z najbardziej błyskotliwych była kampania w 1672 roku.

Sobieski, mając do dyspozycji 3 tys. wojska, rozgromił w serii bitew co najmniej dziesięciokrotnie silniejszych Tatarów, uwalniając przy okazji kilkadziesiąt tysięcy jeńców. Ten podziwiany przez całą Europę wódz miał jedną słabość: królową Marysieńkę, czyli Marię Kazimierę d’Arquien, z którą ożenił się zaledwie miesiąc po śmierci jej poprzedniego męża.

Długie miesiące spędzane w oddali od żony musiały być dla polskiego króla dużym wyzwaniem. Dlatego wracając do domu, zwykł uprzedzać małżonkę o rychłym przybyciu. Na tę okazję Marysieńka miała się szczególnie przygotowywać: zgodnie z życzeniem króla nie myła się przez kilka dni


3 Benjamin Franklin

Jeden z ojców założycieli Stanów Zjednoczonych podobno jest autorem powiedzenia, że na świecie pewne są tylko śmierć i podatki. Być może właśnie dlatego jego podobizna zdobi studolarowy banknot – Franklin należy zatem do elitarnego grona trzech wybrańców, którzy choć nie byli prezydentami, zostali uwiecznieni na amerykańskiej walucie.

Twórca amerykańskiej państwowości miał poza puszczaniem latawców w czasie burzy również inne osobliwe upodobania: pociągały go starsze kobiety.

I o ile w latach jego młodości nikogo nie dziwiło, że uganiał się za milfami, to wraz z wiekiem preferencje Benjamina Franklina zaczynały dziwić nawet jego znajomych. Tłumacząc zamiłowanie do starszych prostytutek, Franklin mia powiedzieć:

One potrafią być wdzięczne.

zawalone wiadomo skąd

Więcej w komentarzach jak wyjdę z roboty :)

Blgn

2014-02-14, 12:25
Dawaj Pan.

fr...........90

2014-02-14, 13:12
Więc może dzisiaj na hardzie też znajdzie się nie jeden wybitny umysł :p

BongMan

2014-02-14, 13:14
Franklin był mądrym człowiekiem. Milfy są spoko, ale tak do 40.

pisage

2014-02-14, 13:55
Tak mi się przypomniało a propos Franklina.
Co mają wspólnego linoskoczek i gość, któremu 80-cio latka robi loda?
Obaj myślą: "Nie patrz w dó!"

crystaldragon

2014-02-14, 15:32
Co za bzdety,
"Mozart jest również autorem kompozycji zatytułowanej Leck mich im Arsch, czyli Wyliż mi dupę"
Leck mich im Arsch oznacza "pocałuj mnie w dupe" a nie "wyliż mi dupę"


frankenstein

2014-02-14, 16:43
crystaldragon napisał/a:

Co za bzdety,
"Mozart jest również autorem kompozycji zatytułowanej Leck mich im Arsch, czyli Wyliż mi dupę"
Leck mich im Arsch oznacza "pocałuj mnie w dupe" a nie "wyliż mi dupę"



znasz niemiecki ... a ble!

ciąg dalszy

Stanisław Leszczyński

„Był to ogień piekielny, karzący za rozpustę” – tak o wypadku, który doprowadził do śmierci byłego polskiego króla, pisał francuski jezuita Menoux. Co zdaniem Francuza wywołało interwencję sił nadprzyrodzonych?

Stanisław Leszczyński nie miał szczęścia: królem Polski był krótko, z przerwami i bez większych osiągnięć. Brak sukcesów w polityce ten słynący z pobożności władca wynagradzał sobie z nawiązką w sypialni, co barwnie opisuje Ludwik Stomma w książce „Życie seksualne królów Polski i inne smakowitości”.

Nie wdając się w szczegółowe wyliczenia, Leszczyński, który po wygnaniu z Polski osiadł w podarowanej przez króla Francji Lotaryngii, umilał sobie czas niezliczonymi romansami. Poza Katarzyną Dorotą Ossolińską przez jego sypialnię przewinęły się zastępy bliższych i dalszych kuzynek, a gdy Stanisław odczuł pewne znużenie ich obecnością, przerzucił się na arystokratki lotaryńskie, zgodnie z panującą modą sadzając obok żony swoją osobistą faworytę. Jak podaje Ludwik Stomma:

Polak – odnotowuje jeden z gości na lotaryńskim dworze – nie mógł się markizy nachwalić, iż była zawsze chętną i sztuk kobiecych znała więcej niźli miał straży”. Dodajmy dla ścisłości, że przybocznych dragonów było dwustu dwudziestu.


Stanisław Leszczyński erotomanem był nie mniejszym niż jego rywal w walce o koronę Rzeczypospolitej Obojga Narodów – August II Mocny. Była to jednak erotomania zupełnie innego rodzaju. O ile witalny i bezceremonialny August ciskał po prostu kobiety do łoża, nie czekając nawet aż szepną słodkie słówko „tak”, o tyle dworski i intelektualnie misterny Stanisław uważał, że należy im najpierw nabajerować. Oczywiście obu monarchom niezwykle pomagała w podbojach ich pozycja służbowa. August nie starał się nawet tworzyć pozorów, że o tym nie wie, i był głęboko przekonany, że powolność dam dworu (nie wspominając już o mieszczkach czy chłopkach) jego seksualnym zachciankom należy do ich rudymentarnych obowiązków. Leszczyński uważał zapewne tak samo, udawał jednak przed damą i przed sobą, że tron i złoto nie mają z tym nic wspólnego. August jawnie kpił sobie z religii i wskazań moralistów, Stanisław otaczał się jezuitami i był gorliwym, wręcz bigoteryjnym katolikiem. Dlatego też erotyczne dzieje Stanisława Leszczyńskiego są nam dużo bliższe. Modlić się żarliwie, budować kościoły, a jednocześnie uznawać te tylko przykazania, które nam akurat dogadzają; mizdrzyć się i romansować nawet wtedy, kiedy obie strony od dawna wiedzą, o co chodzi; potem wyspowiadać się i z czystym już sumieniem przystępować do wesołych grzeszków... – Toż to Polska właśnie. W tym sensie i w tej dziedzinie był więc Stanisław przykładnym wyrazicielem narodowego ducha.

Przeciwieństwa często się przyciągają. Tron, polityczne znaczenie i w pewnej mierze fortunę zawdzięczał Leszczyński królowi Szwecji Karolowi XII, który go fascynował i w którym był na swój sposób zakochany. Karol gardził kobietami i potrzeby płciowe zaspokajał w lupanarach lub gwałcił w rowach przydrożnych przypadkowe wieśniaczki, nie zwracając przy tym najmniejszej uwagi na ich wiek i urodę. Wiecznie brudny, niezmiennie okrutny, nieprawdopodobnie wytrzymały na dolegliwości fizyczne. Analfabetą nie był, ale wyniesione ze szkół umiejętności wykorzystywał wyłącznie do odczytywania raportów i pisania rozkazów. Pił nad miarę, lecz nie miewał kaców. Spał byle gdzie, jadł byle co. Nade wszystko jednak brzydził się intelektualistami, których uważał za wydelikaconą hołotę marnującą czas na absurdalne abstrakcyjne dyskusje. Do sztuki miał stosunek najzupełniej obojętny, acz usłużny dziejopis szwedzki twierdzi, że lubił dźwięk wojskowych trąbek. Jednym słowem – menel w koronie. Że zachwycił się nim Stanisław Leszczyński? Ten fakt, owszem, można jeszcze zrozumieć. Włącza się on bowiem w wielowiekową tradycję polską zwieńczoną uwielbieniem tuzów narodowej literatury dla Jana Himilsbacha, a obecnie Andrzeja Stasiuka.

Dlaczego jednak Karol szczerze polubił Stanisława? Sądzić można, że w jakiś sposób imponowali sobie nawzajem. Stosunek do kobiet nie był tu bez znaczenia. Podczas którejś ze wspólnych biesiad jedna z dam polskich czyniła królowi szwedzkiemu dość jednoznaczne i natrętne awanse. Ów przyciągnął ją do siebie, podniósł spódnicę i dał takiego klapsa w pośladki, że plask rozległ się po sali, po czym kazał nieszczęsną wyrzucić za drzwi. Leszczyński siedział porażony aktem tak bezprzykładnego chamstwa. Chciałby może nawet zaprotestować, ale w głowie kiełkowała mu rozpaczliwa myśl: – Jakże ja też chciałbym z niejedną babą tak postąpić, ale przecież nigdy, przenigdy się na to nie poważę. Ze wstydem przyznać musiał przed sobą, że Szwed zamiast wzbudzić obrzydzenie swoim postępowaniem, spotężniał w jego oczach. Paradoksalnie, w ich wzajemnych stosunkach Karol okazywał się delikatniejszy. W prezentach słał swojemu polskiemu sojusznikowi i przyjacielowi księgarskie białe kruki. A Stanisław jemu? Też książki...

Śmierć fizyczna Karola XII byłaby śmiercią polityczną dla Stanisława Leszczyńskiego, gdyby nie zaślubiny władcy potężnej Francji Ludwika XV z córką polskiego ekskróla, a teraz już zbankrutowanego tułacza – Marią Leszczyńską. Bajka o Kopciuszku niekiedy się jednak sprawdza. Tutaj pozwólmy sobie na drobną dygresję. Wobec rychłego przyjazdu narzeczonej postanowiono wtajemniczyć Ludwika w tajniki gry miłosnej. Wybrana dama pokazywała mu specjalnie na tę okazję narysowane obrazki ukazujące kolejne fazy miłości pasterza do pasterki, przy czym w rolę pasterki wcielała się zaraz potem nasza dama, tłumacząc Ludwikowi za pomocą rąk, ust i innych części ciała, że zawód pasterza nie jest taki trudny i nawet król posiąść może jego arkana. Lekcje okazały się nad wyraz skuteczne, gdyż po nocy poślubnej 15 września 1725 r. mógł szambelan dworski zameldować Stanisławowi, iż zięć złożył jego córce trzynaście (sic!) dowodów miłości, a mogłoby ich być więcej, gdyby nie msza poranna, w której Jego Królewska Mość musiał uczestniczyć.

Wróćmy jednak do Leszczyńskiego. Teść króla Francji nie mógł być byle kim – jakimś wprawdzie utytułowanym, ale w rzeczywistości wygnańcem bez grosza. Oddano mu więc w dożywotnie panowanie (pod ścisłą jednak kontrolą Wersalu) księstwo Lotaryngii. Miłą tę synekurę wykorzystywał Stanisław na trzy sposoby. Po pierwsze, mógł wreszcie oddać się, za francuskie pieniądze, swojej ulubionej dobroczynności – budował przytułki, szpitale, szkoły. To dlatego na cokole jego pomnika w Nancy czytamy: „A Stanislas le bienfaisant, la Lorraine reconnaissante” – „Stanisławowi dobroczyńcy, wdzięczna Lotaryngia”. Po drugie, miał nareszcie czas na poświęcenie się pracy pisarskiej. Pisze Józef Feldman: „Religijność jego, pogłębiona i uszlachetniona rozległą lekturą i własną pracą duchową, wyrażała się niejednokrotnie w pięknych wskazaniach”. W „Głosie Wolnym” składa Leszczyński swoje wyznanie wiary w następujących słowach: „Każdy będzie dobrym statystą, byle był dobrym chrześcijaninem. Bóg prawodawca każe być sprawiedliwym, cnotliwym, każe osobliwie zwierzchności słuchać, bliźniego kochać, podlejszemu nie czynić żadnej krzywdy”. Po trzecie, bez przeszkód zanurzyć się już mógł w rozpuście i najlubieżniejszych amorach.

Poważny problem. Polski model katolicko-seksualny zakłada bowiem pewne minimum pruderii. To się robi, ale o tym się nie mówi. Przed przystąpieniem do akcji zdmuch*je się świecę. Grzech popełnia się z jednonocnej może, ale jednak miłości. Dopóki więc, w pierwszych tygodniach pobytu w Lunéville, spoczywała w pościeli królewskiej Katarzyna Dorota Ossolińska znająca nadwiślańskie reguły gry, nic nie zakłócało harmonii. Podobnie, gdy zastąpiły ją kolejne kuzynki Stanisława. Kiedy jednak postanowił on przerzucić się na słynące z urody i inteligencji arystokratki lotaryńskie, rzecz zaczęła się komplikować.

Stanisław Leszczyński przybył oto do Francji w szczytowym okresie rozwoju prądu intelektualno-erotycznego zwanego dziś libertynizmem. Żeby być na fali, trzeba było nie tylko kopulować, ale w wyrafinowany sposób, nie pomijając nazwisk i najintymniejszych szczegółów, opowiadać o alkowianych przygodach. Prześcigano się w wynajdywaniu nowych figur i perwersji. Markiza N. wiadomo – woli od tyłu, wicehrabia L. niezdolny jest do niczego, jeśli partnerka nie zdzieli go przedtem parę razy pejczem. Bez tego typu rewelacji rozmowa przy stole stawała się nie tylko nudna i pozbawiona pieprzyku, dużo gorzej – stawała się niemodna. Tymczasem Stanisław, z całym kompleksem prowincjusza, niczego bardziej nie pragnął, niż być właśnie en vogue. Nie tylko stać się Francuzem, ale ich jeszcze prześcignąć. Łatwo powiedzieć, kiedy spetryfikowana pruderia stawia opór i paraliżuje szare komórki. Jednak jak trzeba, to trzeba. Na początek, co w Rzeczypospolitej byłoby rzeczą niesłychaną, bierze sobie Leszczyński oficjalną faworytę. Będzie ona zasiadać do stołu obok ślubnej żony i zabawiać ją opowieściami, że ostatniej nocy jej mąż spisał się ponad wszelkie oczekiwania. Polska część dworu z zażenowaniem spuszcza oczy, francuska rozwesela się i dopytuje o szczegóły. Jezuici niczego oczywiście nie dosłyszeli.

Pierwszą oficjalną faworytą Stanisława Leszczyńskiego zostaje w Lunéville markiza Maria-Françoise-Catherine de Beauvau--Craon Boufflers, zwana przez całe otoczenie Madame de Volupté – Zmysłowa Dama. Na tak entuzjastyczny przydomek trzeba było sobie doprawdy w epoce francuskiego libertynizmu ciężko i rozkosznie zapracować. Stanisław był już wtedy „otyły, siwobrwisty, z zębami zniszczonymi i sczerniałymi od tytoniu, nieco słabowity, lecz zawsze do miłości chętny”. Ona, o dwadzieścia pięć lat młodsza, była mu szczerze oddana (co nie znaczy wierna) i kiedy jego chęci nie szły w parze z możliwościami fizycznymi, potrafiła go zaspokoić „ustami albo ręką”. „Polak – odnotowuje jeden z gości na lotaryńskim dworze – nie mógł się markizy nachwalić, iż była zawsze chętną i sztuk kobiecych znała więcej niźli miał straży”. Dodajmy dla ścisłości, że przybocznych dragonów było dwustu dwudziestu.

W 1749 r. zmarła Katarzyna Opalińska, co przesunęło Boufflers do roli nieformalnej żony. Nie chcąc uchodzić za świętoszka, zaangażował więc Stanisław kolejną faworytę. Oprócz tego cenił sobie krótkie seanse z pannami służebnymi, szczególnie wtedy, gdy przyglądała się im markiza. Seks konserwuje, więc dożył Leszczyński (wciąż sprawny) lat osiemdziesięciu dziewięciu. A żyłby zapewne dłużej, gdyby nie ogień z kominka, który zapalił na nim szaty i śmiertelnie poparzył.

„Był to ogień piekielny, karzący za rozpustę” – pisał potem jezuita nazwiskiem Menoux. My mu jednak nie wierzymy. Był to po prostu głupi wypadek. Skądinąd w Jaśle jest liceum imienia Stanisława Leszczyńskiego. Jeśli młodzież weźmie sobie do serca przykład patrona szkoły, to będzie się jej żyło i miło, i grzesznie. Bo jednego od drugiego rozdzielić się nie da.


Winston Churchill

Winston Churchill zapisał się w historii jako niezłomny mąż stanu. Gdy Niemcy podbili niemal całą Europę, a część angielskich polityków skłaniała się do kompromisu z Hitlerem, Churchill obiecał Brytyjczykom jedynie krew, pot i łzy prowadzące do zwycięstwa.

Powszechnie znana była słabość Churchilla do cygar i whisky. Mniej znana okazała się jego skłonność do chodzenia nago. Churchill paradował na golasa przy wielu okazjach. Znana jest anegdota, gdy podczas rozmowy z prezydentem Stanów Zjednoczonych wyszedł z wanny, stwierdzając, że przed sojusznikiem nie ma nic do ukrycia.

Nie był to odosobniony przypadek. Na spotkanie z nagim Churchillem narażeni byli ministrowie, dowódcy czy politycy, o czym wspomina m.in. ówczesny szef brytyjskiego wywiadu MI6 Stewart Menzies.


Polecam szczególnie "Życie seksualne królów Polski i inne smakowitości"

Hangman108

2014-02-15, 00:50
@crystaldragon Lecken znaczy lizać, więc tłumaczenie dosłowne jest poprawne. Odpowiednikiem polskiego ,,pocałuj mnie w dupę" jest ,,leck mich am Arsch", a tytuł kompozycji to ,,Leck mich im Arsch".

Jack Daniel's

2014-02-15, 01:23
Akurat to o Sobieskim, to jest prawdziwą historią Napoleona i Józefiny.
Aha, zapomniałeś dodać, że zaj***ne z joemonstera.