W małym amerykańskim miasteczku facet otworzył sklep, w którym sprzedawał wyłącznie trąbki i broń. Któregoś dnia do sklepu wchodzi jakiś obcy klient, przechadza się po sklepie, rozgląda... i po chwili pyta:
– Jak panu idzie ten dziwny biznes?
– Dziwny? Dlaczego dziwny?
– No bo sprzedaje pan tylko trąbki i broń.
– I co z tego?
– No dobrze, to niech mi pan chociaż powie, czego sprzedaje pan więcej – trąbek czy broni?
– A tak po równo. Za każdym razem, jak klient kupi trąbkę, to po paru dniach któryś z jego sąsiadów kupuje broń.
nie. po prostu wziąłem tak bardzo losowy kawał z losowych czeluści internetu, skopiowałem by sprawdzić czy tu już był, a skoro widzę ze go nie było nawet to się niezmiernie bardzo cieszę że otrzymuję za to tak bardzo wirtualne piwa.