Wraca wieczorem dwóch kumpli z imprezy. Stanęli pod płotem, aby nieco odwodnić organizm. Jeden już leje, drugi cały czas grzebie w rozporku.
- Ty, czego nie lejesz, tylko się tam grzebiesz...
- A, dać coś babie do ręki, to nigdy na miejsce nie odłoży...
dwoch zuli nak***ia tanie wina na lawce w parku, po jakims czasie standardowo czas na zrobienie miejsca nastepnemu mozgojebowi...
staneli pod jednym drzewem (bez pedalskich podtekstow, zapewniam ze stali w bezpiecznej odleglosci itp)
i leja, leja, leja... niby nic, ale jeden leje tak cichutko, praktycznie zadnego nawet szmeru - drugi z kolei nak***ia jak grzmoty niagary, wszedzie sie wszystko rozpryskuje i halas starszny...
i tak leja leja leja... ten glosny, wk***iony niemalze pod koniec nie wytrzymal i zapytal
-jak ty to robisz ze lejesz tak ze nic nie slychac?
-normalnie, leje po spodniach..
-a nie szkoda ci spodni???
-nie...
-jak to k***a??
A mi się przypomniał taki:
Leje dwóch kolesi pod blaszany płot, jeden pyta drugiego:
-czemu tak cicho lejesz?
-bo leje po spodniach
-nie szkoda ci spodni?
-nie, bo leję po twoich