Chyba, że to Niemcy...
Ostatnia akcja z tego filmu przypomniała mi pewne zdarzenie.
Otóż, wiele lat temu gdy mieszkałem gdzie indziej miałem kilka owczarków belgijskich.
Na okolicy zaczęły ginąć rasowe psy. ch*j wie po co psa kraść ale to nieistotne.
Którejś nocy siedzę sobie na schodkach przed chałupą i popijam piwko.
Widzę w półmroku od latarni, jak w rogu działki ktoś próbuje przeleźć przez płot.
Akurat tego dnia wymieniałem koła i jeszcze nie schowałem gratów.
Złapałem rurę od kół, taką solidną, hydrauliczną z 70 cm długości.
Bardziej na przestrach niż z zamiarem trafienia po ciemku rzuciłem nią w typa.
Usłyszałem piękny odgłos jak lot mojej rury został zahamowany jego łbem.
Po czym jęk, upadek z płotu i szybko oddalające się kroki.
Więcej tej nocy nic się nie działo.
Rano idę zobaczyć a tam plama krwi i ścieżka z tejże.
Niestety po jakichś 30 metrach trop się urwał.
Najzabawniejsze było jak tego samego dnia, jedna z bab w sklepie się skarżyła, że w nocy jej męża pobili, jak na spacer poszedł.
Tylko, że pręga ciągnąca się znad lewego oka, przez nos na prawy policzek wybitnie świadczyła o kontakcie z rozpędzoną materia nieorganiczną.
Takim to przypadkiem okazało się, że "sąsiad" dorabiał sobie wieczorami do pensji.