Studiowałem z takim jednym fumflem. Chłop miał łeb jak sklep, zajebiście mądry. Kiedyś tak idziemy ulicą na piwo czy tam na kebaba i o mi opowiada, że kiedyś jeździł na turnieje, a teraz to dawno nie grał, pewnie się opuścił. A ja mu mówię, że ja tez trochę grałem, wujek mnie coś tam uczył. Na to on do mnie: 'No to możemy zgrać'. 'No, ale nie mamy szachownicy'. A on się na mnie popatrzył z politowaniem i mówi: 'A na ch*j nam szachownica?!'. Taki łeb z niego był...