Nie musi być brudasem, wystarczy, że ma sąsiadów żuli, którzy maja małą hodowlę karaluszków, które rozchodzą się po sąsiednich mieszkaniach, j***ne mendy, człowiek stara się utrzymać mieszkanie w porządku, a takie gówno co w śmietnikach grzebie i znosi ten syf do bloku, kurrwa, wszyscy sąsiedzi są wk***ieni do granic możliwości, bo k***a jak ci syfiarze się wyprowadzili (zostali wyj***ni), to dezynfekcja ich nory trwała trzy dni, to było ponad pół roku temu, a jeszcze można spotkać jakiegoś zabłąkanego karalucha. k***a, ale w szczytowym momencie to całe stada łaziły, spod ich drzwi, przy rurkach od gazu i przez kratki wentylacyjne. Nie trzeba wcale mieć syfu, żeby mieć karaluchy. A jak ktoś napisze, że urzekła go moja historia, to ch*j mu w dupę.