Sieję terror w mojej placówce, odpytując trzecioklasistów ze słówek - konkretnie z wyposażenia domowego. Pośród kilkorga nieszczęśników obdarzonych moim błogosławieństwem znajduje się Wituś - chłopiec, którego największym szkolnym osiągnięciem było jak dotąd kopnięcie piłki mniej więcej w kierunku bramki na lekcji wychowania fizycznego. No więc, zawiesza się rzeczony Wituś na słowie oznaczającym po angielsku regał na książki. Widząc w jego oczach desperackie błagania o pomoc, udzielam tejże:
- Jak sobie przypomnisz, jak jest 'książka' po angielsku, przypomnisz sobie też to słowo, bo zaczynają się identycznie.
I tu w oczach Witusia pojawia się iskierka nadziei. Widząc to, pytam:
- Przypomniałeś sobie?
- Tak!
- No więc?...
@wajona zadziwia mnie Twój tok myślenia.
Wieś to właśnie spolszczone imiona - jak crosscośtam napisał, a nie tradycyjne polskie, (czy tam słowiańskie) imiona. Zdecydowanie wolałbym Stanisław, Zdzisław czy Tadeusz niż jakieś poj***ne Ivett czy Sandra (mam nadzieję, że zdrobnienia są Twoje i nikt nie nadaje ich jako imienia dziecku). Sądzę, że dla Ciebie te imiona są przestarzałe po prostu, masz skojarzenia z PRLem, trudno. Dla mnie takim imieniem jest np. Henio spod budki z piwem
Ale spoko, podejrzewam, że w Twoim wieku myślałem podobnie, nie wyobrażałem sobie jak można teraz dziecko Antonim nazwać - bo mi się z moim pradziadkiem kojarzyło chyba - a obecnie znajomy ma małego Antosia i w sumie podoba mi się. Żeby było śmieszniej brat cioteczny nazwał córkę Julka - zupełnie jak moja prababcia, chociaż to imię nie bardzo mi podchodzi (zwłaszcza w momencie wejścia marketu Jula - podobnie jak (też od niedawna wśród znajomych) Mikołaj czy Marcel...
Jako, że z żoną właśnie powoli zaczynamy myśleć o dziecku moimi faworytami są Dobrawa i Mieszko (zajebiście marzą mi się bliżniaki, a ponoć są szanse ) bo na Dobromira żona się nie chce zgodzić Ewentualnie Daniel. Znam też i Dobrawę i Mieszka z mojego pokolenia (30+) i od zawsze te imiona mi się podobały.
A naprawdę ch*jowymi imionami z którymi się spotkałem jest Longina (ciocia Lonia, ale i koleżanka tak ma) czy Kunegunda (też znajoma mój rocznik). Kunegunda niszczy system na maxa, nie wiem czy coś to przebije Chyba, że Hermenegilda... No ale to już nie wiem co trzeba w głowie mieć żeby tak dziecko nazwać (chyba, że ma się nazwiisko Czartoryski, to może i by pasowało).
Pozdrawiam.
Szymon Witold
(fakt, że o Witoldzie niewiele osób wie, ale raczej nie widzę sensu w drugim imieniu i podaję je tylko w urzędowych dokumentach
@Modyf, sam sobie odpowiedziałeś zdaniem "może np. Henio spod budki z piwem" - mnie właśnie z tym kojarzy się Zdziś i Staś, reszta była imionami popularnymi w PRL-u, które dziś noszą ludzie po 50. i 60. roku życia, wg. mnie takie imiona nie nadają się dla dziecka w dzisiejszych czasach. Chociaż oczywiście przyznaję rację, że faktycznie już wolę Stasia i Zdzisia niż "Dżesikę" czy "Wanesę" :/ Takie imiona jakiś mają sens, gdy jedno z rodziców nie jest Polakiem, a dziecko nie będzie wychowywać się w Polsce, ale na pewno nie gdy dziecko będzie urodzone w kraju z dwojga polskich rodziców i będzie się nazywać "Dżesika Kowalska"... PS - mój narzeczony też ma na imię Szymon
@DiscoJerzy - byłeś Ty w Skandynawii kiedyś? Jeśli tak to na pewno nie nazwałbyś tutejszych facetów "wielkimi, potężnymi i silnymi"
Wszelkie jessici, sandry i tym podobne "ostentacyjnie zachodnie" to najczęściej dzieci skrajnej patologii.
Ot, chce sobie podbudować ego nazywając dziecko "po amerykańsku".
@ wajnona, "Dżesika Kowalska" to jeszcze nic. Słyszałam nazwisko "Jessica Spyrka", "Jesika Wojtanowska" (pisownia oryginalna, chodziłam z laską do klasy) i "Wirginia Klatka". To dopiero patola.