Był rok 1996, w tamtych czasach na wrocławskim Trójkącie można był dostać w mordę. Mój kumpel spieszył się na pociąg i postanowił skrócić sobie tamtędy drogę (godzina 18, zima). Ni stąd ni zowąd na jego drodze wyrosło trzech łobuzów-meneli. Pech chciał, że kumpel (Fredu) był wtedy ubrany w nowe levisy 501 (wtedy cena ponad 100 zł, co było sumą duża dla nastolatka), które były obiektem pożądania wszystkich grup młodzieży (nawet punków). Szef bandy nie omieszkał zorientować się w co ubrana jest jego ofiara i nakazał zdjęcie spodni (na szczęście do gwałtu nie doszło) i przejęcie ich jako łupu. Fred w samych majtkach (grudzień) stał w bramie, herszt bandy w geście wspaniałomyślności oddał mu swoje stare, zasyfione tygodniami niemytą dupą spodnie. Fredu z obrzydzeniem ubrał te łach i ruszył w drogę wk***iony. Jakież było jego zdziwienie kiedy włożył rękę do kieszeni, pod obsmarkaną chustką znalazł 400 zł, zwinięte w rulon. Karma działa.
okraść złodzieja, tak żeby tamten nawet się nie zorientał praktycznie patrząc mu w oczy i jeszcze być tego nieświadomym... majstersztyk! pogratuluj kumplowi
haremario - a byłeś kiedyś na trójkącie mądralo ? Popylam tą dzielnicą codziennie i uwierz, że co tydzień spotykam zakrwawiony chodnik albo zarzyganą ulice .... Pomijając już to, że pan mietek pije moje zdrowie winiakiem za 2,50
na trójkącie nic się nie dzieje i kiedyś i teraz , dzielnica jak każda inna
Noooo. Pamiętam jak rozmawiałem z laską w czasie szkoły średniej. Wydawała się całkiem spoko. Słowo do słowa - okazało się, ze mieszkała na Traugutta. Ciągnę temat mówiąc, że to dziwne, że taka dziewczyna mieszka na tak paskudnej dzielnicy. Nie jeden stamtąd już nie wyszedł. Wiadomo - bajera. Ona mi na to z uśmiechem, że to głupi ludzie tak sądzą, bo nie znają tych rejonów. Jest zajebiście, jak siedzi z kolegami pod biedronką i Ci napie**alają "leszczy" jak nie chcą oddać 1zł z wózka. Nie, nie żartowała.
Ja pie**ole, tam do tej pory jest niezła patologia. Nic chyba jednak nie pokona ul.Kleczkowskiej. Najdłuższa w mieście. Wchodzisz i wychodzisz po 25 latach
Następnie z bocznej uliczki, przedzierając się przez zaspy, wyjechał stary, zaśniedziały Autosan z kołami oblepionymi miazgą śnieżną, z którego wysiadł gruby kierowca, chwilę stał w milczeniu, po czym zaczął z wolna klaskać, coraz szybciej i szybciej, w oknach pozapalały się światła, wychylili domownicy i wszyscy jednogłośnie zaczeli wyklaskiwać rytm z piosenki Rubika.
Traugutta to przede wszystkim patologia, bieda i menele. Ale ciekawe wydarzenia mają miejsce teraz na Śródmieściu, ulica Wyszyńskiego, Nowowiejska, tak jak kolega wyżej napisał Kleczkowska i okolice Nadodrza Generalnie jak w każdym mieście, są miejsca w które lepiej nie zaglądać gdy się ich nie zna, a tym bardziej w nocy Ale historia trójkąta żyje swoim życiem, dzisiaj to już nie to samo co kiedyś (tak tak, znam z legend i opowiadań m.in rodziców to co było kiedyś)
Hahaaha, trojkat dzielnica jak kazda inna, najlepszy dwocip dzisiejszego dnia, pozdrawia absolwent IVLO przy ulicy Swistackiego , na szczescie mialem sporo kumpli z Lukasiewicza i Komuny Paryskiej wiec czulem sie w miare bezpiecznie. Noz noszony za paskiem do szkoly kazdego dnia troche tez pomagal.
Chodziłem do szkoły w ok. trójkąta, mieszkałem potem na Nadodrzu (razem jakieś 4 lata) i nic, wliczając nocno-poranne powroty przez kwadraty i obstawione bramy. Jedyna sytuacja, kiedy spotkałem się na Nadodrzu z dresami była raczej zabawna. Wracając z koleżanką do mojego mieszkania mieliśmy już przechodzić przez bramę, kiedy wyszło z niej dwóch dresów. ch*j tam, zdarza się, uciekać nie będziem. Dres podchodzi do mnie i pyta czy to moja dziewczyna i czy może dotknąć jej włosów (koleżanka miała wygoloną na jeża część głowy nad uchem). Chwilowa konsternacja, zestaw moich odpowiedzi "nie i tak", po czym "ja, zajebiście, dzięki, dobranoc" od dresa.