Nikt nie zginął. :/ Efektem "spiorunowania" były jedynie opóźnienia.
Zawsze mnie zastanawiało, że gdy dzieje się coś ciekawego, to akurat ktoś to filmuje.
Aha, japoński na poziomie karate kyokushinkai.
Zawsze mnie zastanawiało, że gdy dzieje się coś ciekawego, to akurat ktoś to filmuje.
Właśnie nie zawsze , tylko dosyć rzadko . Gdyby każde ciekawe zdarzenie zostało przez kogoś nagrane i wrzucone do internetu , to ty byś nie nadążał przewijać tej strony .
Ehh, piorun nie uderzył w pociąg. Walnął albo w słup, albo w napowietrzną sieć trakcyjną. Wystąpiło przepięcie, zadziałały zabezpieczenia w podstacji trakcyjnej i NA CHWILĘ odłączyło zasilanie na danej sekcji - tyle. Opóźnienie rzędu kilku/nastu minut, nie wiem jak tam w Japonii ( w Polsce w ogóle wyłączyliby linię z użytku na pół roku i badali sprawę). A nawet gdyby piorun uderzył w sam pociąg: podniosłoby się napięcie na pantografach, wyłączniki w podstacji znowu by zadziałały, a prąd spłynąłby po pociągu do szyn i sieci powrotnej. Nie ma co przeżywać, z reguły urządzenia elektryczne są projektowane tak, aby tego typu atrakcje im nie zaszkodziły.
PS. Co do osób, które dziwią się że nikt nie zginął - jeśli piorun uderzy w samochód, to nic się nie stanie bo zostanie natychmiast uziemiony. W przypadku pociągu zasilanego z trakcji elektrycznej : może niektórzy nie wiedzą, ale PO pociągu cały czas płynie prąd, konkretnie po podwoziu do szyn, bo to jest biegun ujemny. Dotknięcie elementów podwozia, albo (tylko jeśli sieć powrotna jest uszkodzona) złapanie za jakiś element podwozia przy włączonym silniku grozi śmiercią (poprzez porażenie).