Też o tym pomyślałem. Chodzić codziennie ze siekierką, bo 1-2 razy w życiu zdarzy się sytuacja z agresywnym psem/Sebixem na dzielni? to bez sensu, ja to ryzykant jednak jestem, jak dobiłem prawie do 50-tki to sam nie wiem, bo nawet gazu przy sobie nie noszę.
Pewnego razu mój boxer był tak narwany czysta iskra więc wyszliśmy na spacer po czym mi się zerwał ze smyczy i znalazłem go 150m dalej w krzakach jak dusił jakiegoś mieszańca pieska małego. Psa nie udało się uratować, a mój boxer mimo, że dostał mocarną gałęzią w plecy i próbowałem go z całej siły oderwać to j***ny miał szczękościsk ( podobno normalne u tych ras) i nie szło sk***ola z całej siły odgonić - myślę, że jedyną opcją to właśnie w kark czymś ostrym ( taka natura i instynkt mordercy, który w nich jest uśpiony do tej j***nej iskry energii co im w łeb strzeli z Nienacka po zapachu) pamiętam z tym boxerem jeszcze jedna akce, jak w karczycho wjechał bernardynowi większemu sk***ielowi, to tak samo w ruch szły miotły i kije, jedynie bernardyn ode mnie jak dostał w plery to puscił mojego boxera i ugryzł mnie w udo i to tak na 2cm kłami 4 piękne ślady mam do dzis ,,
Zawsze mnie zastanawia dlaczego w takich sytuacjach ludzie nie próbują od tyłu złapac psa i wydrapac mu oczy. Przeciez od razu by j***ny odpuscił z bólu. Uduszenie też by zadziałalo. Mocno zacisnac dzwignie i piesek odpływa po paru sekundach.