Gdyby nie panowie fetyszyści, skupujący nawet największy syf, to rynek zafajdanej bielizny tak bujnie by się nie rozwijał. Nie jest to tylko biznes japoński, bo polskie studentki i nie tylko, również w ten sam sposób sobie dorabiają. Dla mnie to jest obrzydliwe, ale jak widać niektórych to cholernie kręci.