W tamtych czasach trzeba było mieć cholerne jaja ze stali, aby odważyć się zagrać skecz tego kalibru - choć może Wam się to teraz wydać dziwne, Laskowik i spółka naprawdę wtedy ryzykowali naśmiewając się z panującego ówczas ustroju. W ich występach wręcz czuć to podniecenie, tą presję, czuć strach przed konsekwencjami, na jakie stale się narażali występując przed szeroką publiką. W dzisiejszych czasach ''kabareciarze'' mogą sobie pozwolić prawie na wszystko, mamy wszak gwarantowaną konstytucyjnie wolność wypowiedzi, ale wtedy - za komuny - jedno nieodpowiednie słowo mogło cię naprawdę słono kosztować. I za to należy się tym ludziom uznanie: za odwagę, upór i bezczelność w walce z socjalizmem.
Furronica - nie zgodzę się. Władza wolała, żeby ludzie się pośmiali, anizęli dyskutowali, denerwowwali się, to taki wentyl bezpieczeństwa...
Owszem, Mati, masz sporo racji - czego zresztą najlepszym dowodem jest fakt, że ich występy były jednak emitowane przez całkowicie podporządkowaną rządowi telewizję - ale zauważ, że motywem przewodnim niemal każdego skeczu TEY jest cięta krytyka panującego wówczas ustroju, obnażająca jego potworne zakłamanie i zmuszająca widza do przemyśleń - a tego ówczesny rząd starał się unikać jak diabli, cenzurując wszystko co mogłoby go postawić w złym świetle.