Rzeka Raba, niedzielne leniwe popołudnie, dzieciaki się taplają, ojce walą browary, mamuśki się prężą na srodku toni stoi wędkarz... nagle zza zakrętu powolutku, płynąc nienaturalnymi drgająco-zygzakowatymi r*chami pojawia się ponton (do góry dnem) płynie, cała plaża powoli zaczyna zwracać uwagę... po jakimś czasie dopływa do wędkarza, ten z ciekawości podnosi to dziwo - a z dziwa ulatnia się radioaktywna chmura weeda i 3 ziomków lekko przyduszonych, zdziwionych, i nie wiedzieć czemu - uśmiechniętych.