U psychologa:
- Wszyscy moi znajomi się żenią i mają dzieci, a mi się kompletnie nic nie chce. Co jest ze mną nie tak?
- To nic takiego, po protu ma pan mózg i umie go używać.
Hahahahaha dobre, dobre .... nooooot.
Po latach bycia w małżeństwie i posiadania dzieci powiem krótko: szkoda, że nie ochajtałem się, jak moi rodzice, wcześniej.
Czasy chlania, ćpania i zabawy uważam za czasy stracone bezpowrotnie.
Wy też gówniaki to kiedyś zrozumiecie
Na łożu śmierci leży 80-latek - kochany mąż, ojciec i dziadek. Dookoła zebrała się cała rodzina. Żona, wszystkie dzieci, wnuki oraz kilkoro prawnucząt. Wszyscy w milczeniu wpatrują się w sufit tudzież w podłogę, czekając na zbliżającą się chwilę... Nagle ciszę przerywa dziadek i rzecze:
- Zdradzę wam swój największy sekret... Ja naprawdę nie chciałem się żenić i zakładać rodziny. Miałem wszystko: szybkie samochody, piękne kobiety, sporo przyjaciół i kasę na koncie. Ale pewnego wieczoru znajomy rzekł do mnie:
- "Ożeń się i załóż rodzinę bo nie będzie ci miał, kto podać szklanki wody, kiedy będzie ci się chciało pić na łożu śmierci."
Od tego momentu słowa te nie dawały mi spokoju. Postanowiłem radykalnie zmienić swoje życie i ożenić się. Skończyły się wyskoki z kolegami na piwo. Teraz wyskakiwałem tylko do nocnego po gerberki dla was, dzieci moje. Wieczorne dyskoteki z dziewczynami, zamieniły się w wieczorne oglądanie seriali z żoną... Pieniądze z konta zostały roztrwonione na fundusze inwestycyjne dla was kochane dzieci. Swawolne dni sprzed małżeństwa odeszły jak wiatr... I teraz, kiedy leżę na łożu śmierci ...
- Wiecie co?
- Co? - wszyscy zdumieni wpatrują się w staruszka.
- Nie chce mi się pić!
Single, wege, ateiści, crossfitowcy - wszyscy niby postępowi i nowocześni, ale jednak wciąż czujący potrzebę udowadniania "normalsom", że oni i ich życie jest lepsze. Z kim jest coś nie tak?