Chłopak chciał mieć umięśnione ciało. Znalazł "kołcza dietetyka", który przekonał go, że najpierw musi przytyć ostro, a potem rzeźbić sylwetkę. Nie powiedziałby mu chyba albo nawet nie poprawiał, że nie chodzi o masę tłuszczową i że dieta w celu nabrania masy jest inna niż ta, aby zostać zwykłą ulaną k***ą. Koleś oczywiście nic nie wiedział, uwierzył trenerowi i zaczął tyć, nawet dumnie dokumentować zmiany. Po wrzuceniu tego zestawienia skasował bloga, pojawiła się tylko informacja, że pozywa trenera i jego firmę za brak obiecanych efektów. Obiecano mu wymarzoną sylwetkę w trzy miesiące po nabraniu masy, podobno od roku nie może zrzucić kilogramów i wygląda tak jak na ostatnim zdjęciu.
Uważajcie na tych weekendowych dietetyków po dwutygodniowych kursach, ale przede wszystkim - myślcie!
Ale i tak nie ogarniam tego. Nie ogarniam jego toku rozumowania. Myślał, że jak się utuczy to magicznie później mięcho mu wyrośnie?
Jakby to tak działało to większość hamerykańców nie miałaby otyłości tylko wyglądaliby jak młody Arnold.
Zresztą nie wiem co on wpie**alał i w jakich ilościach ale przez 3mc aż tak się roztyć to na prawdę potrzeba w ch*j samozaparcia.
Ostatni znany nam skuteczny sposób na odchudzanie, po za zbalansowaniem i zmianą swojej diety oraz dużą ilością ruchu, to "szalone lata" 30ste na upadlinie.
Ostatni znany nam skuteczny sposób na odchudzanie, po za zbalansowaniem i zmianą swojej diety oraz dużą ilością ruchu, to "szalone lata" 30ste na upadlinie.
a na czym balansujesz zeby zrzucic zbedne kilogramy?