Czasy komunistyczne, Polacy budują drogę (kiedyś drogi się smołowało). Obok wielkiej kadzi ze smołą przejeżdża tabor cygański, a z niego wprost do smoły wpada jeden cyganek.
Od razu na sytuację zareagował Papa cygan. Podszedł do kadzi, wyciągnął z niej dziecko pooglądał i wrzucił z powrotem.
W tej sytuacji podbiegają oburzeni robotnicy i wrzeszczą na cygana co zrobił.
On na to spokojnie:
- Panowie, mam tyle dzieci, że lepiej zrobić sobie następne niż to domyć.
Brzmiało to tak.
Wieś w Polsce. Dziecko wieczorem wraca z podwórka. Ojciec mówi:
- Maryna, myjemy czy robimy nowe?
Może być i cygański tabor, a dziecko wraca z żebrania. Tylko po co tyle słów, jak sensu nie zmienia.
Dla gimbusów i wygolonych pedałów. Dwadzieścia i więcej lat temu jak się dziecko bawiło na podwórku z kurami i świniami to każdy wiedział jak mogło być brudne bez maczania go w smole. Z drugiej strony albo dziecko brudne, albo nieszczęśliwe.