Zbliżają się urodziny teściowej, toteż zięć pyta:
- A mamie co byłoby potrzebne, jakieś życzenia odnośnie prezentu?
- Nie, nic materialnego, nic doczesnego nie potrzebuję. Może aby nabożeństwo na moim pogrzebie odprawiał sam papież...
Zięć na chwilkę wyszedł, a gdy wraca, od progu cieszy się:
- Jest, udało się.
- Co się udało?
- Zaklepałem mamie termin na dziesiątego.
Wiedza, niewiedza, przynajmniej zmusiłem was do odpalenia google i sprawdzenia czegokolwiek.
Jakbym miał pisać książki historyczne to bym na UW robił a nie na sadisticu pisał.
Niektórzy pomimo napisania tego wielkimi literami nadal nie rozumieją istoty ironii.