18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
topic

Naked Lunch

~Faper Noster • 2013-02-06, 17:51
Nagi Lunch (Naked Lunch, 1991)



Główny bohater, Bill Lee, trudni się truciem karaluchów przy pomocy specjalnego proszku. Jak się szybko okazuje, proszek ten ma właściwości narkotyczne, z czego ochoczo korzysta żona bohatera jak również on sam. Dalsze wydarzenia aż do końca filmu tworzą pewną spójną, choć zupełnie nielogiczną całość. Większość akcji stanowią narkotyczne wizje bohatera, przechodzące w wydarzenia realne tak płynnie, że nie sposób jest z całkowitą pewnością wskazać tych drugich.

Fabuły nawet nie próbuję zarysować- na FilmWebie są 3 zupełnie różne a wręcz wykluczające się opisy filmu, z których żaden do mnie w 100% nie przemawia.

Mimo wszystko- gorąco polecam, jeden z moich ulubionych filmów :)

Na zachętę fragment:
Dwaj przyjaciele głównego bohatera przyszli do niego z wizytą. Jako że jeszcze nie wrócił, jego żona zabawia gości

GeorgiaH

2013-03-09, 21:59
Lubię. Bardzo nawet. Chociaż film zostawił mnie z bólem głowy tak silnym, jakbym sama brała jakieś proszki na robale.

wciazszukam

2013-03-16, 18:27
Podczas gdy przy seansie takiego "Stalkera" Tarkowsky'ego czułem intelektualne uniesienie i zachwyt nad środkami audiowizualnymi użytymi przez reżysera, tak przy "Nagim Lunchu" byłem zwyczajnie wymęczony psychicznie, a film pozostawił po sobie spory niesmak. Być może zbyt wiele w nim nawiązań, których nie wychwyciłem, jednak mimo świadomości własnej ignorancji w tej kwestii, to nadal film jest brzydki i skierowany do tak wąskiego grona odbiorców, że przestaje być dziełem uniwersalnym, a co za tym idzie wartościowym.

_............._

2013-03-16, 18:55
wciazszukam napisał/a:

Podczas gdy przy seansie takiego "Stalkera" Tarkowsky'ego czułem intelektualne uniesienie i zachwyt nad środkami audiowizualnymi użytymi przez reżysera, tak przy "Nagim Lunchu" byłem zwyczajnie wymęczony psychicznie, a film pozostawił po sobie spory niesmak. Być może zbyt wiele w nim nawiązań, których nie wychwyciłem, jednak mimo świadomości własnej ignorancji w tej kwestii, to nadal film jest brzydki i skierowany do tak wąskiego grona odbiorców, że przestaje być dziełem uniwersalnym, a co za tym idzie wartościowym.



Nagi lunch skierowany do wąskiego grona odbiorców? No proszę cię, to co w takim razie powiedzieć o Tarkowskim, którego przywołałeś? Też nie jest wartościowy? Idąc twoim tokiem rozumowania zapewne nie.

W to że ci się nie spodobał mogę uwierzyć, bo faktycznie jest to obraz dość specyficzny, ale zapewniam, że nie miał on na celu wywoływania intelektualnych uniesień (nie wiem skąd ten pomysł w ogóle). To zdecydowanie nie ten typ kina. Tudzież literatury, bo to ekranizacja książki, będącej przy okazji quasi biografią jej autora (geniusz, polecam pod warunkiem, że nie rażą kogoś dosadne i szczegółowe opisy stosunków homoseksualnych).
To po prostu lekko surrealistyczny obraz w stylu charakterystycznym dla wczesnej twórczości Cronenberga, który to w tym filmie osiągnął apogeum.

wciazszukam

2013-03-16, 20:00
Z tym, że jest surrealistyczny zgodzę się z Tobą w całej rozciągłości, jednak czytałem wiele opinii sugerujących, że ten film ma głębokie i mądre przesłanie oraz nawiązuje do całego mnóstwa klasycznych dzieł literatury i sztuki, czego ja zwyczajnie nie dostrzegłem. Być może jestem za głupi, być może za mało obyty, jednak po przeczytaniu opinii przed seansem, oczekiwałem czegoś innego. Rozczarowałem się bo zwyczajnie nie trafił w moje upodobania, jednak w żadnym razie nie chcę nikogo zniechęcać do obejrzenia filmu, a wręcz zachęcam do podzielenia się odczuciami. Po prostu nudzi mnie dodawanie po każdej wypowiedzi formułki: "Przedstawione powyżej opinie są diabelnie subiektywne, nie stanowią żadnych prawd, czy kanonów, a jedynie oddają obecny stan umysłu autora."

_............._

2013-03-16, 21:27
Osobiście bym się tu akurat nie doszukiwał jakiegoś specjalnie mądrego czy głębokiego przesłania. Po części dlatego, że książkowy pierwowzór również był wyłącznie takim groteskowym zbiorem narkotycznych wizji autora, po części dlatego że ja ten film po prostu lubię takim jaki jest i nie muszę sobie dorabiać żadnych pokrętnych ideologii (być może nawet przeszkodziłoby mi to w odbiorze).

A ludzie jak wiadomo lubią szukać na siłę drugiego dna tam gdzie niekoniecznie się ono znajduje. Patrz choćby interpretacje dotyczące filmów Lyncha, z których niektóre przypominają wręcz prace naukowe. Tylko tak się składa, że bez oficjalnej wersji potwierdzonej przez autora danego dzieła, każda, choćby najbardziej wiarygodna interpretacja, może być nic nie warta. Z drugiej zaś strony prowadzi to do tego, że jednocześnie każda, nawet najbardziej idiotyczna, interpretacja może być właściwa (no, pod warunkiem że nie zawiera jakichś błędów logicznych). Tak samo jak z interpretacją wierszy.
Dlatego twoje zirytowanie subiektywnymi opiniami jest bezpodstawne, bo inaczej się zwyczajnie nie da.