Spoko u tych żółtków. Załatwiają swoje sprawy rodzinne to nikt się nie wtrąca. Potrafią uszanować intymność rodzinną. Przechodnie stoją z boku, przyglądają ale nie narzucają. Tylko ten w kitlu podszedł na chwilę i dyskretnie zaproponował strzykawkę z pavulonem i, że mogą dokończyć u niego w gabinecie to wyjaśnianie drobnego nieporozumienia. Oboje jednak grzecznie odmówili i odprawili pomocnego pana. To tyle na ile pozwolił mi mój początkujący mandaryński.
Ja tam raczej uważam , że chodzi o zupełnie standardową sytuację na linii teściowa-zięć.
Gdyby chodziło o to, że się teściowa puściła, to jeszcze bym jej uroczyście podziękował, że nie skazała mnie na bazowanie na stereotypach, tylko empirycznie udowodniła swój charakter. A że nie mi tym rogi doprawiła, to tym lepiej - nie trzeba brudzić rąk, a należność zostawić do wypłacenia teściowi. Satysfakcja taka sama, a w razie przegięcia nie moja odpowiedzialność